Dobrze, że do gier, w które możemy zagrać praktycznie na każdej platformie zalicza się polskie This War of Mine. Teraz w edycji finałowej.
Finalna wersja gry, zawierająca wszystkie darmowe aktualizacje i rozszerzenia jest już dostępna na konsolach nowej i starej generacji. Pomimo że grałem już w ten tytuł na Nintendo Switch w edycji Complete Edition, postanowiłem go sobie odświeżyć. Odpowiem też Wam na pytanie, czy właściwie warto do niego wracać?
Wojna oczami cywili
To, nie jest typowa gra wojenna, ale jest właściwie typowym obrazem wojny dla większości jej uczestników. Wielu ludziom może się wydawać, że konflikty zbrojne wyglądają zupełnie jak w grach z serii Battlefield, Hell Let Loose czy Call of Duty. Poniekąd tak właśnie jest, jednak na każdego walczącego żołnierza przypadają setki cywili, którzy toczą swoją własną wojnę. This War of Mine skupia się właśnie na nich, czyli ludziach walczących o pożywienie, lekarstwa, ciepło. Są oni ponadto ciągle narażeni na ataki bandytów i maruderów. Akcja gry dzieje się w fikcyjnym mieście Pogoren, które mocno wzorowane jest na wydarzeniach z Sarajewa. Dochodzi do wojny domowej, a mieszkańcy miasta stają się zakładnikami we własnych domach. Każda z grywalnych postaci ma swoją własną tragiczną historię, którą możemy poznać… o ile nasi bohaterowie przeżyją do zawieszenia broni.




Mechanika gry
W grze występują dwie fazy: dnia i nocy. W dzień poświęcamy się wytwarzaniu przedmiotów. Od chociażby łóżek dla naszych ocalałych, poprzez piecyki, kuchenki na wzmocnieniach naszej siedziby kończąc. To również czas gdzie trzeba zadbać o przyrządzenie jedzenia, a także zadbanie o stan emocjonalny bohaterów. Tak jest, kiedy będą zbyt przybici, przestaną wykonywać polecenia, a nawet mogą uciec z naszej grupy. W grze występuje sporo potencjalnych silniczków, które możemy zbudować: od produkcji pożywienia, kończąc na manufakturach papierosów czy alkoholu. Przedmioty możemy wymieniać kiedy przyjdzie do nas obwoźny handlarz. W międzyczasie pod naszymi drzwiami będziemy mogli spotkać innych cywili, potrzebujących pomocy, bądź też przychodzących nas wesprzeć. Za to nocą…




Nocą możemy wysłać jednego z naszych podopiecznych na misję poszukiwania zapasów. Możemy je znaleźć na opuszczonych lokacjach, albo w miejscach, gdzie możemy spotkać innych ludzi. Nie oznacza to, że z góry będą do nas wrogo nastawione osoby. Może stać się „gorąco”, gdy spróbujemy wejść tam, gdzie nie powinniśmy, albo spróbujemy ukraść coś z ich prywatnych skrytek. Możemy się wtedy skradać, albo walczyć bronią białą lub palną.
Edycja finałowa
Tyle jeśli chodzi o założenia gry. W chwili swojej premiery w 2014 była to bardzo odważna i nowatorska perspektywa ukazania wojny. Do dzisiaj produkcja jest właściwie „lekturą obowiązkową” dla graczy, a w Polsce wpisano ją nawet do faktycznego kanonu lektur. Co niesie za sobą jednak edycja finałowa? Wersja ta pojawiła się wcześniej na komputerach w formie darmowej aktualizacji. Oznaczała zwiększenie rozdzielczości oryginalnego stylu graficznego gry. Jeszcze o tym nie wspomniałem, plansze narysowane są niczym ołówkowy szkic, w edycje finałowej robi to jeszcze lepsze wrażenie niż wcześniej.
Co więcej, w edycji finałowej pojawiają się lokacje z dodatków oraz dodatkowy bohater. Trzeba przyznać, że nie są to duże zmiany, posiadając wersję Complete Edition (z wersji Switch) odczułem głównie lepszą grafikę. Nie byłem też pewien, czy dostępny będzie tryb stories, jednak w dniu premiery można było już pobrać tą zawartość, składającą się z 3 różnych historii na dysk. Przy zapowiedziach wersji na nowe konsole liczyłem na dobre wykorzystanie kontrolera DualSense z PlayStation 5. Niestety, poza wibracjami nie wykorzystano jego potencjału.
Werdykt
Po latach This War of Mine to wciąż bardzo wciągająca produkcja. Jeżeli jesteście posiadaczami Microsoft GamePass, to wysoce rekomenduję poświęcić jej parę wieczorów. Jeżeli jesteście po niebieskiej stronie barykady, albo macie Xbox bez GamePass, nie graliście wcześniej w This War of Mine uważam, że powinniście to zdecydowanie nadrobić. Jednak jeśli posiadacie już grę na innej platformie, to w moim odczuciu edycja finałowa nie wprowadza, aż tak dużych zmian.




Gra wciąż w moim odczuciu boryka się z trochę mało wygodnym sterowaniem, szczególnie podczas walki, gdzie ułamki sekund decydują o życiu i śmierci naszego bohatera. Mimo wszystko wybaczam jej to, ponieważ ma ten syndrom „jeszcze jednej tury”, w tym wypadku „jeszcze jednego dnia”. Bez reszty potrafi wciągnąć w ten straszny, a zarazem realny świat. Dobrze było po latach do niej wrócić. Dlaczego? Aby przypomnieć sobie, że wojna to nie tylko wesołe nagrania zniszczenia jakiegoś czołgu przez pociski kierowane. To również, a nawet przede wszystkim cierpienia wielu postronnych osób.
Kod recenzencki dostarczyło 11bit Studios
Dodaj komentarz