Gearbox Software powróciło, by jeszcze raz zaserwować nam coś w świecie loot shooterów. Czy spin-off serii Borderlands to gra, jaka pokazuje, że studio trzyma formę?
Kiedy dowiedziałem się, że będzie okazja powrócić do świata, gdzie liczy się tylko chaos, masakra i masa broni, nie mogłem obok Tiny Tina’s Wonderlands przejść obojętnie.

Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś teraz, patrząc na grę, powie, iż są to Borderlands w mocno cukierkowej oprawie z paroma usprawnieniami, będzie miał rację.
Od początku wiedzieliśmy, że o tym, jak przebiegać będzie fabuła, decydowała Tiny Tin. Jest to postać, którą możecie kojarzyć z wcześniejszych odsłon serii. Pewne było też to, że całość będzie wyglądać jak porządna sesja w Dungeons & Dragons.
Zrozummy się tutaj dobrze – dalej strzelasz i chodzisz po poziomach. Jednakże czasem wycieczka po świecie wygląda, jakbyś chodził po planszy, a twoja postać była tam z dość powiększoną głową. Po prostu co jakiś czas słyszymy innych bohaterów tej opowieści. Nie mogą się bowiem powstrzymać przed dodaniem czegoś od siebie lub powstrzymaniem mistrzyni gry przed przesadzeniem.
Tiny Tina’s Wonderlands pełny specyficznego humoru!
Seria Borderlands zawsze miała w sobie sporo specyficznych żartów, czy innych gagów. Te oczywiście czasem bawiły, a innym razem były żenujące. W spin-offie jest podobnie, bo scenarzyści nie poddali się w tej mierze. Na początku rozgrywki jest to zabawne i nawet może się to podobać. Niestety, z czasem staje się to dość nużące.

W moim przypadku była to mieszanka. I tak czasem śmiałem się do łez, a po chwili chciałem, by postać odpowiedzialna za danie mi zadania po prostu siedziała cicho i tyle. Ja swoje zrobię.
Znowu dostaliśmy to samo…
I w sumie nie ma co się dziwić, bo właśnie z tego słynną inne dzieła Gearbox Software. Idź do tej postaci, weź od niej zadanie, strzelaj, idąc z punktu A do B i tak w kółko. Niby wiedziało się, że dostaje się to samo, ale prawdę powiedziawszy, liczyłem na to, że przynajmniej będzie tyle samo zabawy, co wcześniej.
Jasnym jest również to, że robienie nowej formuły w Tiny Tina’s Wonderlands dla wielu graczy mogłoby być niesamowicie odpychające. Chodzi tutaj zarówno o starych, jak i nowych graczy.
Myślałem, że ponownie będę się dobrze bawić. Niestety, zamiast tego przekonałem się o tym, że formuła tej gry najzwyczajniej w świecie mi się po prostu przejadła.
Nawet zmiana tego, jak rozwijamy naszą postać w Tiny Tina’s Wonderlands wraz ze wzrostem jej poziomu nie jest tutaj jakoś specjalnie przemyślana. Ponownie mamy drzewka rozwoju odblokowujące umiejętności, a do tego punkty zmieniające statystykę postaci. Nic nowego, ale chociaż jest to sprawdzone i niezepsute.
Rozgrywka wieloosobowa jest, ale nie dodaje jakoś uroku Tiny Tina’s Wonderlands
Na potrzeby tej recenzji zagraliśmy w trybie współpracy. Przeszliśmy kilka misji oraz wydarzeń w świecie Tiny Tina’s Wonderlands, zarówno napotkanych przez nas celowo, jak i takich, które pojawiają się niezależnie od gracza. I generalnie, rozgrywka była niesamowicie prosta i schematyczna (chociaż specjalnie zmienialiśmy poziomy trudności, by zobaczyć, jak bardzo sobie poradzimy) i nie porwała nas.
Co więcej – jeśli tego elementu w ogóle by nie było, to podejrzewam, że nic by tytuł na tym nie stracił. Oczywiście dobrze się strzela, tłucze następnych przeciwników, czy czasem obserwuje ten szalony i cukierkowy świat. Jest on jednak pusty i schematyczny.
Podczas zabawy w Tiny Tina’s Wonderlands w trybie sieciowym napotkaliśmy bardzo ciekawy błąd, jaki utrudniał nam ogarnięcie tego, co mamy zrobić. Mianowicie, zadania z naszych dziennikach poznikały. Rozwiązało to co prawda wyjście i wejście do rozgrywki. Nie było to bynajmniej przyjemne – zgubić się w i tak bardzo chaotycznej grze.
Chaos zaczyna się jednak dopiero w momencie, kiedy mamy łup po walce. Jest go niesamowicie dużo, ale twórcy poszli o krok dalej. W Tiny Tina’s Wonderlands dorzucili bowiem masę kosmetycznych rzeczy i umówmy się, jeśli ktoś lubi babrać się w masie takich pierdółek — to jest to na pewno na plus.
Tiny Tina’s Wonderalands – cukierkowa strzelanka… i to tyle
Inni redaktorzy wiedzieli, że moja ekscytacja na ten tytuł jest na wysokim poziomie. Szkoda, że gra finalnie okazała się zaledwie tym, co było wcześniej. To po prostu połączenie uroczej oprawy graficznej z wykorzystaniem oklepanych i sprawdzonych mechanik z wcześniejszych gier z serii.
A jakie są wasze wrażenia po zabawie w świecie stworzonym przez Tiny Tinę?
Kod dostarczyła Cenega.
Dodaj komentarz