Ghostwire: Tokyo niebawem ukaże się na konsolach PlayStation. Czy pierwsze dwa rozdziały zachęcają do dalszej rozgrywki? Zapraszam na pierwsze wrażenia.
Ghostwire: Tokyo to bez wątpienia jedna z tych gier, które zainteresowały mnie już od pierwszych materiałów promocyjnych. Nastawiały mnie one bowiem na tytuł charakteryzujący się przede wszystkim imponującą grafiką, pokazująca moc drzemiącą w nowej generacji. Następne filmy poświęcone tej produkcji sprawiały, że nadal oczekiwałem na premierę. Rozgrywka wyglądała bardzo interesująco i chciałem samemu jak najszybciej sprawdzić, jak wygląda walka w tokijskiej przyszłości. Dzięki polskiemu wydawcy, studiu Bethesda, otrzymałem taką możliwość na kilka tygodni przed terminem wydania pełnej wersji gry. Na recenzję z ostateczną oceną przyjdzie jeszcze oczywiście czas, natomiast dziś zapraszam Was do innego tekstu. Oto moje pierwsze wrażenia spisane po ukończeniu pierwszych dwóch rozdziałów wspomnianej gry.
Opowieść w Ghostwire: Tokyo
Jako że jestem zatwardziałym przeciwnikiem wszelkich spoilerów fabularnych, nie zamierzam zmieniać mojego podejścia do tej kwestii. Standardowo pozwolę sobie na posłużenie się oficjalnym opisem wydarzeń rozpoczynających naszą przygodę. Odpowiedni wstęp znajdziecie naturalnie niżej.
Mieszkańcy Tokio zniknęli, a miasto nawiedziły mordercze istoty nadprzyrodzone sprowadzone przez niebezpiecznego okultystę. Sprzymierz się z potężną widmową istotą szukającą zemsty i opanuj szereg niewiarygodnych zdolności, aby poznać tajemnicę zniknięć. STAW CZOŁA NIEZNANEMU w grze Ghostwire: Tokyo.
Oficjalny opis gry
W mojej recenzji (oczywiście pojawi się na portalu jeszcze w tym miesiącu) z pewnością będę mógł napisać więcej na temat fabuły. Bynajmniej nie będę zdradzał nikomu wydarzeń, których doświadczymy. Będę natomiast mógł wyrazić swoją opinię odnośnie ciągów przyczynowo-skutkowych. Dam też znać, czy historia mnie wciągnęła i jakie mam ogólne wrażenia po jej poznaniu. Na te pytania odpowiem oczywiście w odpowiednim wpisie, wobec czego zachęcam do dalszego śledzenia naszego portalu.
Rozgrywka przez pierwsze dwa rozdziały



Ghostwire: Tokyo to, jak już pisałem nieraz na portalu, pierwszoosobowa gra akcji. Wcielamy się w niej w młodego mieszkańca azjatyckiej metropolii, który w wyniku pewnych perturbacji nabywa paranormalne umiejętności. Dzięki nim może walczyć z wieloma demonami panoszącymi się na ulicach Tokio. Starcia możemy prowadzić na dwa sposoby. Jednym z nich jest oczywiście wdanie się w otwarty konflikt. Naciskając R1, możemy wybrać jeden z trzech rodzajów mocy żywiołów. Do naszej dyspozycji oddano więc ataki związane z wiatrem, ogniem oraz wodą. Przytrzymując R2, wypuścimy we wskazywanym kierunku magiczny pocisk, którym osłabimy adwersarza. Następnie, po odpowiednim osłabieniu go, możemy mu wyrwać rdzeń, pozbywając się tym samym przeciwnika na stałe. Przy tym wszystkim dłonie naszej postaci wykonują bardzo dobrze animowane gesty, które mogą się kojarzyć z tym, co wyczyniał Doktor Strange w filmach Marvela.



Jeśli natomiast preferujecie skryte działanie, to Tango Gameworks oddało nam również taką możliwość. Podstawowym atakiem, do którego mamy dostęp niemal od samego początku rozgrywki, jest skrytobójstwo. Przechodząc za plecy demona, możemy wyłączyć go z akcji po naciśnięciu L2 na padzie. Należy zaznaczyć, że o ile nasz bohater jest określany poziomem postaci, o tyle wskaźnika tego pozbawieni są oponenci. Skradanie jest tu dość proste – albo jesteśmy za przeciwnikiem i możemy się go pozbyć po cichu, albo nie. Ghostwire bynajmniej nie jest skradanką i nie należy jej tak postrzegać. Niemniej jednak znajdziemy sekwencje, które pozwalają likwidować oponentów po cichu. Czy to z bliska, czy nawet z daleka. Nie minie bowiem wiele czasu, a wejdziemy w posiadanie specjalnego łuku. Oczywiście wymagane są do niego strzały, które musimy znaleźć w świecie gry. Póki co nie znalazłem opcji wytwarzania przedmiotów (w tym właśnie strzał), ale kto wie – może jeszcze pojawi się w kolejnych rozdziałach?
Mam tę moc



Ghostwire: Tokyo to nie wyłącznie gra akcji – znajdziemy w niej bowiem elementy RPG. Nie są to w żadnym razie tak znaczące kwestie jak choćby w fenomenalnych Wiedźminie 3: Dzikim Gonie, Cyberpunku 2077 czy Elden Ringu. Nie znaczy to jednak, że nie mamy żadnego wpływu na wygląd i umiejętności naszej postaci. Możemy bowiem wykonywać różnego rodzaju poboczne zadania dla… kotów-sklepikarzy. W ten sposób wejdziemy w posiadanie alternatywnych elementów stroju dla naszego bohatera. Możemy następnie wejść w odpowiednie menu i założyć mu inne spodnie, buty, koraliki, czapki, czy koszule lub okulary. Więcej na ten temat napiszę oczywiście w mojej pełnej recenzji. Jednakże w dzisiejszym artykule poświęconemu pierwszym ważeniom muszę napomknąć jeszcze o możliwości ulepszenia naszych umiejętności. Dzięki temu będziemy na przykład dłużej latali, odzyskamy rdzenie z leżących przeciwników (domyślnie możemy je pozyskać wyłącznie z ogłuszonych, ale żyjących stworów). Naturalnie oddano nam też sposobność rozwijania prędkości poruszania się po wejściu w tryb skradania, zmniejszenia czasu wymaganego do wyrwania rdzenia czy maksymalnej ilości talizmanów. Zdecydowanie jest w co inwestować gromadzone punkty doświadczenia i z pewnością będziecie często zaglądali do tego menu.
Grafika i udźwiękowienie



Wspomniałem na początku tego artykułu, że Ghostwire: Tokyo zainteresowało mnie już dawno temu swoją grafiką. Muszę przyznać, że wrażenie to zostało podtrzymane po uruchomieniu gry i zaznajomieniu się z jej dwoma pierwszymi rozdziałami. Tytuł wygląda świetnie, zwłaszcza jeśli zdecydujemy się włączyć śledzenie promieni w czasie rzeczywistym (RTX). Oczywiście nie ma róży bez kolców i musimy za to zapłacić pewną cenę. Jest nią ograniczenie liczby klatek na sekundę do 30. O ile nie ma z tym problemu podczas swobodnego przemierzania tokijskich zaułków i uliczek, o tyle jednak podczas starć ja preferuję 60 klatek. Na szczęście między trybami graficznymi (i to więcej niż zaledwie dwoma) możemy przełączać się w dowolnym momencie i z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie. Należy jednocześnie zaznaczyć, że gra oferuje kilka ścieżek głosowych do wyboru – w tym również polską. Więcej o dubbingu napiszę w pełnej recenzji, aczkolwiek już teraz mogę zanotować korzyść dysku SSD – można swobodnie przełączać się między wersjami dubbingu bez wychodzenia do menu. Udźwiękowienie jest jedną z lepszych stron Ghostwire: Tokyo, a możliwość słuchania odnajdywanych nagrań podczas przemierzania miasta to kolejna zaleta. Mało tego, nawet możemy oznaczyć utwory jako ulubione, aby łatwo je znaleźć na liście.
Podsumowanie i oczekiwania



Ghostwire: Tokyo póki co jaki mi się jako bardzo udana produkcja, przy której czas upływa bardzo przyjemnie. Tokio zachęca do zwiedzania i wykonywania zadań pobocznych dla napotykanych duchów, a swoboda w przemieszczeniu się sprawia, że tym chętniej zaglądamy w każdy zakamarek. Nie jestem jeszcze oczywiście w stanie wypowiedzieć się co do jakości przedstawianej opowieści, ani ostatecznych wrażeń z gry. Już teraz wiem jednak, że jest w niej co robić. Sklepy oferują bowiem różnego rodzaju posiłki wpływające na naszą wydajność w walkach, zapomniane duchy liczą na oddanie ich w budkach telefonicznych w zamian za punkty doświadczenia, a mnóstwo kapliczek czeka na oczyszczenie. O wszystkim tym (a nawet więcej) dowiecie się oczywiście z mojej pełnej recenzji, która pojawi się na portalu przed premierą gry. Ta jest zaplanowana na 25 marca, a konsole docelowe to PlayStation 4 oraz PlayStation 5. Jeśli bardzo pozytywne wrażenie z początku utrzyma się do końca, będę bardzo zadowolony. Dajcie nam znać, czy czekacie na tę produkcję. Chętnie również odpowiem w recenzji na Wasze ewentualne pytania co do gry i jej elementów. Zadawajcie je więc w komentarzach do tego wpisu lub w naszych mediach społecznościowych. Znajdziecie nas bowiem na Facebooku oraz Twitterze. Niżej umieszczone są odpowiednie odnośniki.
Kod na grę zapewnił polski wydawca, Bethesda.

Dodaj komentarz