Batman otrzymał w tym miesiącu kolejny komiks. Jeśli zastanawiacie się, czy Imposter powinien dołączyć do Waszej kolekcji, to może odpowiedź przyniesie niniejsza recenzja?
Batman to bez wątpienia jedna z najbardziej znanych postaci wydawnictwa DC Comics. Dziś możecie przeczytać moje wrażenia po lekturze albumu noszącego podtytuł Imposter. Warto zauważyć, że komiks ten należy do cyklu Black Label. Pod tym szyldem wydawane są niekanoniczne opowieści, których adresatem jest dorosły czytelnik. Można więc brać się za nie bez znajomości poprzednich tomów. Imposter stanowi zamkniętą historię, która w istotny sposób zmienia losy bohaterów znanych z kart komiksów o Mrocznym Rycerzu. Jednocześnie należy zaznaczyć, że nie rusza najważniejszych wątków, definiujących nasze postrzeganie Batmana. Nie znajdziemy tu więc wzmianek o tym, co widzieliśmy na przykład w Zabójczym Żarcie.
Tamte wydarzenia owszem, mogły mieć miejsce, ale nie mają wpływu na to, co mamy przed sobą w recenzowanym albumie. Mając za sobą te początkowe uwagi, przejdźmy do analizy najnowszej pozycji w portfolio Egmontu. Zapraszam więc do lektury recenzji kolejnego komiksu z Batmanem w roli głównej. Zachęcam również do obejrzenia zwiastuna albumu. Znajdziecie go oczywiście wyżej.
Historia przedstawiana w Batman: Imposter
Bynajmniej nie lubię przedstawiać komukolwiek spoilerów – czy to z gry, czy z filmów, czy książek lub komiksów. Warto jednak, mimo wszystko, nakreślić ogólne założenia fabuły recenzowanego dzieła. Wobec tego, jak to zwykle u mnie bywa, posłużę się oficjalnym opisem komiksu. Możecie się z nim zapoznać niżej.
Bruce Wayne działa jako Mroczny Rycerz dopiero od roku, ale nie ma wątpliwości, że jego czyny odciskają swoje piętno na Gotham. Niestety w tym czasie zyskał kilku potężnych wrogów. Wszyscy, którzy do tej pory dzierżyli władzę w mieście, źle znoszą zamieszanie, jakie wprowadza Batman… Wygląda na to, że ktoś z nich postanowił pozbyć się nowego obrońcy prawa. Na ulicach Gotham zaczyna działać drugi Batman. Oszust nie ma żadnych skrupułów, aby mordować przestępców. Gdy pojawiają się nagrania, na których widać, jak dokonuje egzekucji, stawia to prawdziwego obrońcę miasta w bardzo trudnym położeniu. Mimo depczącej mu po piętach policji Batman musi znaleźć przebierańca i oczyścić swoje dobre imię… Tylko czy mu się to uda, gdy będzie skrywał twarz za maską?
Źródło: Egmont
Muszę przyznać, że nie miałem wielkich oczekiwań, sięgając po ten komiks. Oczywiście, jako fan Batmana, nie mogłem przejść obojętnie obok jego kolejnych przygód. Na szczęście okazało się, że Batman: Imposter to jeden z najlepszych komiksów, jakie czytałem. Bardzo podoba mi się alternatywne ukazanie wytrzymałości psychicznej Alfreda Pennywortha. Przypadło mi do gustu również to, co według scenarzysty, Mattsona Tomlina, stało się z Jimem Gordonem. Co najważniejsze, wszystko to było bardzo wiarygodne. Mało tego, nawet wątek romansowy nie jest wprowadzony na siłę i stanowi naturalną kolej rzeczy. Sprawia to, że lektura upływa bardzo przyjemnie i nie mogłem się oderwać od Impostera zanim go nie przeczytałem.
Styl wizualny
Jedną z największych zalet opisywanego wydania jest jego strona wizualna. Kreska jest dość specyficzna i z pewnością znajdą się osoby, którym nie spodoba się nieco szarpana stylistyka. Ja jednak uważam, że ilustrator, Andrea Sorrentino, odwalił kawał dobrej roboty. Gotham City nie jest i bynajmniej nigdy nie było spokojnym miastem. Z każdej strony uderza w nas ten brud i korupcja, które charakteryzują małą ojczyznę Bruce’a Wayne’a. Nie zabrakło też zabaw formą – a to musimy obracać komiks do góry nogami, by przeczytać dialogi, a to znajdziemy sporo symboliki i kontrastu. Czerwień zestawiona z jasnymi, nierzadko białymi, kadrami bardzo skutecznie oddziałuje na naszą psychikę i postrzeganie pewnych sytuacji. To wszystko sprawia, że Batman: Imposter to małe dzieło sztuki. Nie sądzę, żebyście żałowali jeśli zdecydujecie się po nie sięgnąć. Oczywiście dodatkową korzyścią jest zbiór alternatywnych okładek, jakie znajdziemy na końcu albumu. Mi szczególnie spodobał się wariant, za którym stoi Keare Andrews.
Podsumowanie
Batman: Imposter to pozycja, która wzięła mnie całkowicie z zaskoczenia. Nie spodziewałem się wiele po tym komiksie, a otrzymałem album należący do ścisłej czołówki perypetii Mrocznego Rycerza. Zdecydowanie warto się nim zainteresować. Tym bardziej, że nie trzeba znać żadnych wcześniejszych tomów. Chcecie rozpocząć swoją przygodę z tą postacią? Oto bardzo dobry tytuł startowy. Szczerze polecam!
Liczba stron | 168 |
Wymiary | 17 cm x 26 cm |
Scenarzysta | Mattson Tomlin |
Ilustrator | Andrea Sorrentino |
Tłumacz | Tomasz Sidorkiewicz |
Typ oprawy | twarda |
Cena | od 44,00 zł |
Komiks do recenzji dostarczył Egmont.
Dodaj komentarz