Monopoly, popularna gra sygnowana przez Hasbro, dostała kolejną edycję. Sprawdźmy więc, jak gra się na konsolach.
Monopoly Madness to kolejna edycja znanej serii gier. Planszówki istnieją na rynku już od dekad, ale pojawiło się również kilka wersji cyfrowych. Dzięki studiu Ubisoft mogę dla Was sprawdzić najnowszą produkcję, która właśnie miała premierę. Zobaczmy więc, czy rozgrywka przeniesiona na wirtualne poletko bawi tak samo jak analogowy wariant. Zapraszam więc do lektury recenzji, która odpowie na pytanie, czy warto się zainteresować opisywanym tytułem.
Reguły gry
Co prawda zasady, jakimi kieruje się Monopoly są zapewne znane wielu z Wam, ale może jest ktoś, kto ich nie zna. Wobec tego postaram się je pokrótce przybliżyć. Głównym celem rozgrywki jest posiadanie jak najbardziej wartościowych posiadłości. Przesuwając się po planszy, co jakiś czas możemy postawić pewną sumę z posiadanej gotówki na zakupienie nieruchomości. Jeśli minie czas lub pozostali gracze zbankrutują, zwycięża osoba, której suma aktywów była największa. Składa się na nią oczywiście posiadana gotówka, ale przeliczane są też nieruchomości i poziom ich rozwinięcia. Biegamy więc po ulicach, zbierając 2 rodzaje surowców oraz kasę. Zasady są proste, aczkolwiek nie oznacza to, że rozgrywka jest łatwa.
Wyzwania i inni gracze
Niewątpliwym wyzwaniem bywa dotarcie do licytowanej nieruchomości w odpowiednim czasie i unikając innych graczy. Trzeba bowiem wiedzieć, że nie wszystkie budynki możemy kupić od razu i w jednym momencie. Gra losowo odblokowuje nam możliwość zalicytowania jakichś posiadłości w określonych odstępach czasowych. Jeśli zdołamy dotrzeć do niej przed konkurencją i mamy odpowiednią ilość gotówki, możemy ją zalicytować, starając się przejąć daną nieruchomość. Właśnie w zdążeniu przed konkurencją tkwi jedna z największych trudności Monopoly Madness. Nie jest to bynajmniej wada! Dzięki temu należy bacznie obserwować planszę i myśleć, jak dotrzeć do upragnionego celu w jak najkrótszym czasie.
Do innych graczy i związanych z nimi specjalnymi zdolnościami jeszcze przejdę, aczkolwiek teraz skupię się jeszcze na specjalnych celach. Niektóre misje posiadają bowiem osobne wytyczne, które należy spełnić, chcąc przejść poziom. Nie zawsze wygrywa więc gracz z największą ilością gotówki. Niekiedy zwycięzcą będzie osoba, która jako pierwsza w pełni rozwinie zadaną ilość nieruchomości. Natomiast innym razem będziemy musieli posiadać jako pierwsi konkretną liczbę nieruchomości na dowolnym poziomie. Dzięki temu rozgrywka jest prosta, a jednocześnie wciągająca. Wprowadza to również dodatkowy element rywalizacji.
Kto pod kim dołki kopie…
Wspomniałem wcześniej o zagrożeniu, jakie przynoszą inni gracze i warto nieco ten temat rozwinąć. Na początek należy zaznaczyć, że każdy gracz rozpoczyna partię z taką samą sumą środków. Dobrze jest więc zwiększyć swój budżet, czego dokonujemy, zasysając pojawiające się co jakiś czas pliki banknotów. Aby je zassać, musimy do nich podejść i nacisnąć przycisk X, aktywując tym samym odpowiedni strumień swojego odkurzacza. Natomiast naciskając O na padzie, włączymy przeciwny strumień, wypuszczający zgromadzone zasoby. Dzięki temu możemy przeznaczyć zgromadzone jednostki energii elektrycznej oraz wodnej na ulepszanie swoich nieruchomości. Naturalnie, im bardziej rozwiniemy budowlę, tym większy zysk może dla nas wygenerować. Alternatywnie możemy też strzelić strumieniem powietrza w przeciwników. Tym samym odepchniemy ich i zamroczymy na chwilę. Nadal jednak w Monopoly Madness najważniejsze jest błyskawiczne orientowanie się na planszy oraz… umiejętne korzystanie ze specjalnych ataków.
Ataki specjalne
Samo przejmowanie nieruchomości i wyścig z innymi graczami mogłoby być trochę zbyt nudne, by zatrzymać kogoś na dłużej. Okazuje się na szczęście, że Ubisoft pomyślał o tym i wprowadził do swojej gry istotne urozmaicenie. Są nim między innymi zbierane co jakiś czas ze specjalnych skrzynek jednorazowe umiejętności. Aktywujemy je naciśnięciem kwadratu na padzie. Są one w stanie ogromnie wpłynąć na rozgrywkę i układ sił. Jedna z takich umiejętności, UFO, leci w kierunku losowego budynku konkurenta i resetuje jego przynależność oraz stopień rozwinięcia. Z kolei dzięki Duchowi będziemy przez pewien czas przenikali przez przeszkody terenowe, co może nam pozwolić dostać się do upragnionych miejsc szybciej. Znajdziemy też zwiększenie prędkości, a jeśli wyrzucimy kubek gorącej kawy na przeciwnika, ten będzie zdezorientowany, ułatwiając nam przejmowanie nieruchomości. Jest też buldożer, za którego kierownicą możemy zasiąść, starając się zrównać z ziemią konkretny budynek konkurenta. Możemy też otrzymać zastrzyk gotówki, czy wypuścić na oponenta chmarę ptaków, pozbywając go części gotówki.
Oprócz tego są zdarzenia losowe. A to nagle przestaną się pojawiać krople wody (utrudniając nam zbieranie ich i rozwijanie nieruchomości), a to na ulicach zobaczymy kałuże, utrudniające nam sprawne przemieszczenie się. Może też się okazać, że któryś z zawodników ma urodziny, wobec czego wszyscy konkurencji jednorazowo obowiązkowo oddają mu pewną część swych zarobków. Możemy też paść ofiarą roszady – zamienienia miejsc budynków, które do nas nalezą. Grając w Monopoly Madness, nigdy nie możemy mieć pewności, co spotka nas w danej rozgrywce. To oczywiście ogromna zaleta recenzowanego tytułu.
Grafika i udźwiękowienie
Nie sposób ukryć, że Monopoly Madness odznacza się dość specyficznym stylem wizualnym. Wobec tego nie można postawić tej gry z takimi produkcjami jak Far Cry 6 (moja recenzja tutaj), Sackboy: Wielka Przygoda (moja recenzja) czy chociażby Uncharted 4 (tutaj moja recenzja). Z pewnością grafika, jaką widzimy w opisywanym tytule nie zdobędzie nagród za najlepsze dokonanie wizualne. Bynajmniej nie znaczy to, że jest ona brzydka. Mnie bardzo spodobała się przyjęta stylistyka, nieco karykaturalna i pastelowa. Można dzięki niej z łatwością odnieść wrażenie grania w wirtualną wersję popularnej gry planszowej.
Udźwiękowienie natomiast jest dość ascetyczne – muzyka jest zbyt oszczędna, by wpadła w ucho i przyznaję, że musiałem włączyć tę produkcję, by mieć pewien pogląd na warstwę dźwiękową. Z pewnością odgłosy naszych postaci są jak najbardziej w porządku, aczkolwiek bez wątpienia nie jest są one czymś, do czego będziecie wracali pamięcią. Można więc stwierdzić, że grafika jest przyzwoita, ale udźwiękowienie mogłoby być o zdecydowanie lepsze. Należy jednak zauważyć, że główny bohater gry, Mr. Monopoly, jest pełni dubbingowany przez anglojęzycznego aktora.
Gra dla jednej osoby czy wielu?
Jak przystało na planszówkę – a de facto za taką uważam Monopoly Madness – wydawać by się mogło, że powinna oba przewidywać wieloosobowy wariant rozgrywki. Z takiego założenia wyszło również studio Ubisoft, wobec czego można grać nawet do 6 osób! To nie koniec atrakcji. Okazuje się bowiem, że taka rozgrywka jest dostępna zarówno przez sieć, jak i lokalnie! Kod sieciowy jest napisany porządnie i nie zdarzyło mi się rozłączyć w trakcie gry. Samo wyszukiwanie graczy jest też bardzo szybkie i nie mogę się przyczepić do tej strony produkcji. Nie inaczej jest w przypadku rozgrywki lokalnej. Albo podłączamy 6 kontrolerów i każdy korzysta ze swojego, albo – zależnie od wybranego trybu – wymieniamy się jednym kontrolerem po rundzie. Jeśli zabraknie nam kogoś do lokalnej rozgrywki, niektóre tryby wypełnią luki botami. Muszę przyznać, że jeśli chodzi o rozgrywkę wieloosobową, to jest po prostu idealnie. To doskonała produkcja do grania zarówno samemu, jak i – gdzie oczywiście nabiera rumieńców – w gronie znajomych.
Podsumowanie
Monopoly Madness to tytuł, który niesłychanie pozytywnie mnie zaskoczył. Nie spodziewałem się, że ze starego, wszystkim znanego Monopolu, można tyle wycisnąć. Okazało się jednak, że Ubisoft zdołał stworzyć bardzo wciągającą produkcję, przy której można świetnie się bawić niezależnie od wieku. Plusem jest niewątpliwie polska wersja językowa, dzięki której tytuł jest przystępny w odbiorze dla każdego gracza. Należy też pochwalić wiele grywalnych postaci – możemy wcielić się w aż 20 awatarów. Znajdziemy wśród nich między innymi psa, kaczkę, pingwina, pirata, ducha, a nawet Kórlika. Aby je odblokować, musimy wykonać kilka zadań w grze – jak na przykład posłanie do więzienia 15 graczy czy przebycie określonej liczby kilometrów. Z pewnością może to stanowić dla niektórych osób motywację do spędzania z grą długich godzin. Ja bawiłem się bardzo dobrze i bez wątpienia często będę wracał do recenzowanego tytułu.
Grę do recenzji dostarczył Ubisoft Polska.
Dodaj komentarz