Dobry rok trzeba było czekać aż gra strategiczna inspirowana obrazami Jakuba Różalskiego trafi na konsole. A gdy już się pojawiła, to z dopakowaną zawartością. Zapraszam na recenzję Iron Harvest Complete Edition.
W Iron Harvest przenosimy się do alternatywnej wersji roku 1920. Państwa takie jak Republika Polanii, Imperium Saksonii oraz Roswiecja walczą miedzy sobie o dominację w Europie. Complete Edition zawiera jedną dodatkową nację – Usonnię oraz dwie kampanie do rozegrania – Usonnią i Roswiecią. Jak się łatwo możecie domyślać, chodzi oczywiście o takie kraje jak Polska, Niemcy, Rosje i USA. Jednak ich konflikt jest zgoła inny niż ten, który znamy z podręczników szkolnych. Wspomniane kraje są już po Wielkiej Wojnie, która mocno zniszczyła ich miasta oraz gospodarkę. W czasie gdy mocarstwa się odbudowują, ktoś na nowo próbuje wzniecić konflikt w Europie. Rolnictwo miesza się z olejem napędowym, a ten zasila wielkie dieselpunkowe mechy. Usonia, która pojawiła się w pierwszym dodatku do gry, nie brała udziału w Wielkiej Wojnie. Nacja ta początkowo koncentrowała się wzmacnianiu swojego przemysłu oraz rozwijaniu sił powietrznych. Ignorowani przez elitę europejską teraz mogą w niej po wielkiej Wojnie mocno namieszać.
Tło fabularne w Iron Harvest
Wspomniane mechy na początku miały pomagać ludziom w codziennych pracach. Miały sprawić, że ludzie będą mieli więcej czasu na czytanie książek, naukę, czy po prostu miłość. Jednak szybko te konstrukcje zostały przeobrażone w potężne maszyny do zabijania. Szybki postęp technologiczny pozwalał nie tylko tworzyć ogromne, powolne maszyny kroczące, latające drony, czy sterowce ale także egzoszkielety dla zwykłej piechoty.
Rozwój
Do budowania jednostek wojskowych oraz budynków potrzebujemy tylko dwóch surowców. Podstawowym jest żelazo, natomiast bardziej unikatowym ropa. Surowce pozyskujemy głównie z kopalni, których jest całkiem sporo na mapach, a naszym zadaniem jest ich przejęcie oraz chronienie przed atakami wroga. Podróżując po mapie, możemy także znaleźć wolno stojące beczki z ropą, czy niewielkie składy żelaza.
Skład naszej kompanii
Podstawową jednostką piechoty są saperzy. To oni w każdej nacji zajmują się wznoszeniem budynków, czy naprawianiem mechów. Saperzy, jak to saperzy, mogą także rozkładać pola minowe, drut kolczasty oraz budować umocnienia z worków z piaskiem. W skład zwykłej piechoty mogą wchodzić podstawowi strzelcy z karabinami, grenadierzy, medycy z pistoletami, jednostki wyposażone w miotacze ognia oraz kanonierzy z wyrzutniami rakiet przeciwko mechom.
Do boju
W trakcie wymiany ognia musimy odpowiednio zarządzać naszymi jednostkami. Nie możemy na przykład piechoty wysłać na mechy. Przeciw tym mocnym jednostkom najlepsze są po prostu mechy, a piechota jest dobra w początkowej fazie bitwy do obsadzania domów, bunkrów lub przejmowania kopalni z surowcami. Kluczową rolę w Iron Harvest odgrywają osłony. Oddziały piechoty świetnie przyklejają się do osłon, dzięki otrzymują mniej obrażeń oraz automatycznie prowadzą ogień w stronę przeciwnika. Natomiast w domach żołnierze są bezpieczni do czasu, kiedy nie przybędzie ogromny wrogi mech. Może on wtedy zniszczyć budynek za pomocą celnego ostrzału rakietowego, albo po prostu przejść przez budowlę, całkowicie ją demolując. Tutaj należy twórców pochwalić za świetną fizykę oraz destrukcję otoczenia. Praktycznie każdy budynek może stać się stertą gruzu.
Mechy w Iron Harvest
Budowanie mechów dla każdej z nacji jest takie samo, ale wygląd, poruszanie oraz tryb ostrzału będą się już zupełnie inne. Roswieci specjalizują w mechach, które zadają obrażenia na dystans. Ich machiny są bardzo powolne, ale za to mogą strzelać z większych odległości. Dodatkowo posiadają średniej wielkości mechy, którą są wyposażone w miotacze ognia oraz macki kraba, zadające ogromne obrażenia na niewielkim dystansie innym mechom. Polanie mają średniej wielkości mechy wyposażone w LKM-y oraz ogromne karabiny wyborowe. Natomiast nacja Usonii specjalizuje się w jednostkach diselpunkowych. W wadze ciężkiej znajdziemy mechy na czterech lub sześciu nogach z ogromnym działem artyleryjskim. Nacja dysponuje także transporterami opancerzonymi (przyziemnymi lub latającymi). Mogą one przewozić do pięciu żołnierzy piechoty, a ci mogą strzelać z ich wnętrza.
Najlepszy mech
Każda z nacji dysponuje także unikatowym czempionem – ogromnym mechem. Jest on bardzo mocno opancerzony, ma kilka wariantów strzałów, a te zadają spore zniszczenia obszarowe. Posiadanie kilku takich jednostek w swojej armii znacznie przybliża nas do zwycięstwa. Tak jak wspomniałem wcześniej, piechota przydaje się na początku rozgrywki do przejmowania kopalni oraz obsadzania bunkrów czy domów, ale bitwy wygrywamy, posiadając odpowiedni rodzaj oraz liczbę mechów. Do tego musimy nimi odpowiednio zarządzać i najlepiej każdy osobno kierować na cel. Należy oczywiście bardzo uważać, aby tył żadnego z naszych mechów nie był narażony na ostrzał. „Plecy” to bowiem pięta achillesowa tych maszyn.
Kampania fabularna
Iron Harvest niewątpliwie jest dla mnie strategią fabularną. Mamy tutaj bowiem bardzo dużo scenek przerywnikowych przed, w trakcie i po misjach z kampanii. Twórcy naprawdę się napracowali, aby ich opowieść była wciągająca, a gracz nie skupiał się tylko na budowaniu kolejnych mechów i atakowaniu kolejnych placówek przeciwnika. Bardzo mi się podobało, że w misje fabularne wplatane są często zadania z narzuconymi z góry jednostkami bez budowania nowych, które po drodze kogoś rekrutują, skradają się, albo muszą uciec z jakiegoś miejsca. Nie zabrakło tez misji z przetrwaniem fal napierających na nas przeciwników.
Iron Harvest – jaką nację wybrać?
Mimo że gra oferuje nam dostęp od samego początku do każdej z pięciu kampanii, to najlepszym wyborem powinna być Polania. Misje Polan opierają się głównie na piechocie oraz lekko opancerzonych mechach z karabinami maszynowymi lub wyborowymi. Gracz stopniowo uczy się zarzadzania coraz to trudniejszymi jednostkami. Dopiero pod koniec zyskujemy dostęp do najlepszego arsenału naszej nacji. Jednym z ciekawszych zadań jest misja z pociągiem. Ten najpierw musimy odbić, a potem utrzymać go w całości oraz powstrzymać kilka fal przeciwników, po czym przeprowadzić go przez górzysty teren w konkretne miejsce. Co ciekawe, sami możemy sterować pociągiem. Możemy nawet strzelać z ogromnego działa, które znajduje się na jednym z wagonów. Jednak, aby nie było za łatwo, co kilka metrów musimy odpowiednio przestawiać zwrotnice, aby pociąg przejechał przez właściwy tor. To bardzo przyjemna misja, w której musimy myśleć nie tylko strategicznie, ale też logicznie.
Grafika i udźwiękowienie
Sama rozgrywka w Iron Harvest jest niezwykle przyjemna i wciągająca. Niestety twórcom przy tworzeniu portu na konsole nowej generacji nie wszystko się udało. Zacznijmy od tego, ze tytuł jest dostępny tylko na konsole PS5 oraz Xbox Series, ale swoją oprawa graficzną ani trochę nie przypomina współczesnych gier. Grafika jest przeciętna, pastelowa, sporo obiektów jest rozmazanych i nie widać na nich żadnych szczegółów. Filmy przerywnikowe są fatalnej jakości, jakbyśmy oglądali Netflixa w jakości SD na telewizorze 4K. Mimo ogromnej mocy drzemiącej w PS5 gra często traciła klatki lub nawet łapała zamrożenia obrazu w trakcie intensywnych starć. Kilka takich zawiech kończyło się błędem aplikacji i powrotem do menu konsoli. Nawet nie wykorzystano najprostszego z argumentów konsol nowej generacji – dysku SSD. Kontynuacja gry z menu głównego trwa ponad 30 sekund. Tak naprawdę twórców można pochwalić tylko za wrażenia audio. Muzyka, dialogi, czy odgłosy walki są świetnie nagrane.
Sterowanie w Iron Harvest
Na koniec zostawiłem sobie to, co jest zazwyczaj największym wyzwaniem dla graczy lubiących strategie na konsolach, czyli sterowanie. I tutaj naprawdę odniosłem wrażenie, że KING Art Games zrobiło co tylko się dało, aby kontrolowanie jednostek padem było proste i przyjemne. Jedną jednostkę zaznaczamy X, a wszystkie widoczne na ekranie kółkiem. Następnie X wydajemy im komendę, dokąd mają się udać lub kogo zaatakować. Po trójkątem aktywujemy umiejętności konkretnej jednostki, np. rzut granatem. Przyciskami RB i LB wybieramy kolejną jednostkę z kart dostępnych u dołu ekranu. Natomiast pod L2 ukryto menu kołowe ze zdolnościami jednostek. Oprócz kluczowej umiejętności znajdziemy tam takie opcje, jak odwrót, stój, czy atakuj wybrany cel. Warto wspomnieć, że gdy nie mamy zaznaczonej żadnej jednostki to przyciski figurowe pada odpowiadają za szybkie odpalenie trzech kluczowych budynków: sztabu, koszar i warsztatu.
Werdykt
Przechodząc do podsumowania, nadal uważam Iron Harvest za świetną strategię. Połączenie XIX wieku z przyszłością, mechami i egzoszkieletami wyszło twórcom z KING Art fantastycznie. Fabuła, urozmaicone misje i szeroki wachlarz jednostek robią wrażenie. Nie będę jednak ukrywał, ze rok temu na PC grało mi się zdecydowanie lepiej niż na konsoli. Wykonany port jest niskich lotów i nie ma w nim grama jakości z gier nowej generacji. Uważam też, ze cena premierowa jest przesadzona – 209 zł to przynajmniej o 50 zł za dużo przy tak przeciętnej jakości porcie. Nie ulega jednak wątpliwości, że każdy fan strategii w ten tytuł i tak powinien zagrać. Jednak dopiero za jakiś czas, gdy cena spadnie, a twórcy podniosą jakość swojego dzieła.
Grę do recenzji dostarczyło Koch Media Poland
Dodaj komentarz