Już jutro na wielu konsolach pojawi się Hindsight 20/20. Rozważacie zakup? Może niniejsza recenzja pomoże Wam podjąć decyzję.
Hindsight 20/20: Wrath of the Raakshasa to tytuł, który został zapowiedziany już kilka miesięcy temu. Mojego newsa na ten temat mogliście oczywiście przeczytać na portalu. Ten odnośnik zabierze Was do stosownego wpisu. Nie ukrywam, że bardzo czekałem na premierę tej produkcji. Bardzo podobało mi się oddanie nam wyboru co do zabijania lub ogłuszania oponentów. Studio Triple-I Games udostępniło mi jakiś czas temu kod na pobranie tej gry. Sprawdźmy więc, czy warto się nią zainteresować. Nie będzie na pewno zaskoczeniem, że na pierwszy ogień pójdzie prezentowana historia. Jeśli nie chcecie o niej niczego wiedzieć, omińcie oczywiście poniższy akapit. Jeśli natomiast nie przeszkadza Wam wprowadzenie w opowieść, już przystępuję do jego zreferowania.
Fabuła
W Hindsight 20/20: Wrath of the Raakshasa wcielamy się w Jehana. Bohater ten, kojarzący się nieco z postaciami z serii Assassin’s Creed, posiada pewną niezwykłą umiejętność. Jest on w stanie cofać czas. Poznajemy go w momencie, kiedy będzie musiał skorzystać z tej opcji. Okazuje się bowiem, że jego miasto zostało zaatakowane i nie ostał się niemal nikt przy życiu. Cofamy więc czas i staramy się zapobiec temu wydarzeniu. W tle przewija się jeszcze wątek zmarłego ojca Jehana oraz skażonego przyjaciela naszego bohatera. Historia nie należy do najbardziej zaskakujących i na pewno nie można jej określić jako wybitną. Mimo tego muszę przyznać, że stanowiła dla mnie wystarczający powód do przechodzenia gry. Interesował mnie los mieszkańców Champagne i jednorękiego protagonisty. Przynajmniej za pierwszymi dwoma razami.
Przeżyjmy to jeszcze raz
Recenzowana produkcja nie ukrywa faktu, że warto ja ukończyć więcej niż jeden raz. Chcąc zobaczyć wszystkie 10 zakończeń, będziemy więc musieli przejść ją tyle właśnie razy. Niestety muszę przyznać się, że dwukrotne dotarcie do napisów końcowych wystarczyło mi i nie zależy mi na poznaniu pozostałych wariantów finału opowieści. Mimo że jednorazowe ukończenie tytułu nie wymaga wiele czasu – nie sądzę, byście potrzebowali na to więcej niż 3 godziny – to jednak rozgrywka nie jest na tyle dobra, by stanowiła argument za ponownymi sesjami z Hindsight 20/20. Nie znaczy to bynajmniej, że nie czeka nas nic nowego. Nasze decyzje mają wpływ nie tylko na przebieg walk (o czym w następnym akapicie), ale również na stosunek postaci niezależnych do naszego bohatera. W związku z tym jeśli będziemy ogłuszali przeciwników i starali się nie przelewać krwi, to ulice miasta będą wypełnione chwalącymi nas mieszkańcami. Jeżeli natomiast wpadniemy w morderczy szał, mieszkańcy będą uciekali na nasz widok, a nawet będą w stanie nas atakować.
Styl walki
Jednym z najbardziej istotnych punktów przy opisywaniu dzieła Triple-I Games z całkowitą pewnością jest możliwość wybrania stylu walki. Naciskając lewy przycisk na d-padzie, przejdziemy do wyboru broni. Jeśli zdecydujemy się na niebieską lagę, będziemy mogli pozbyć się przeciwników bez zabijania ich. Wskazane będzie też przeskakiwanie od celu do celu – tylko w ten sposób najpełniej wykorzystamy tę pałkę. Alternatywnie możemy postawić na czerwony miecz. Po wyborze tego oręża przeciwnicy będą wręcz topili się w kałużach krwi. Warto też zaznaczyć, że Hindsght w żadnym razie nie jest grą dla dzieci. Zabicie przeciwnika wiąże się z rozryciem mu głowy, z której to następnie sączy się krew. Przemoc, mimo że dość karykaturalna – jak i cały świat – jest tu więc na porządku dziennym i trzeba mieć to na uwadze, rozważając zakup.
Konsekwencje naszych działań
Wspomniałem wyżej o możliwości wybrania podejścia do starć. Przekłada się to również na ataki, z jakich będą korzystali przeciwnicy. Jeżeli przyjmiemy postawę nastawioną na ogłuszanie, wrogowie będą stawiali głównie na ataki wręcz. Natomiast jeśli dobędziemy miecza, przeciwnicy nie będą się wahali i skorzystają między innymi z granatów, chcąc szybko pozbyć się Jehana. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie takie dostosowywanie się do naszych poczynań. Nierzadko będziemy też mieli możliwość wyboru kwestii dialogowej. Będziemy dzięki temu mogli zadecydować o losie napotkanej postaci, a także wyrazić chęć udziału w walce bądź postawić na bardziej pokojowe rozwiązanie. Mało tego, niektóre starcia – jeśli będą się za długo przeciągały – mogą sprawić, że nie dotrzemy w porę do innej postaci, a tym samym nie zdołamy jej uratować. Mało tego, finalna potyczka z bossem może nawet nie dojść do skutku, jeśli odpowiednio poprowadzimy rozmowę.
Świat i zagadki
W Hindsight 20/20: Wrath of the Raakshasa zawarto również zwoje. Po ich podniesieniu będziemy mogli poczytać o historii niektórych jednostek, z którymi się mierzymy. Należy zaznaczyć, że niektóre zwoje będą dostępne wyłącznie gdy będziemy przechodzili grę w inny sposób. Jeśli zależy Wam na skompletowaniu kolekcji, będziecie musieli ukończyć opowieść kilka razy. Jednak nie samym szukaniem znajdziek stoi opisywana produkcja. Bardzo często natkniecie się na zagadki przestrzenno-logiczne. A to będziemy musieli dopasować kolor kolejnego klocka do reszty, a to odpowiednio ułożyć kryształy, doprowadzając strumień do celu. Znajdziemy też klucze, które pojawią się nagle po pozbyciu wszystkich przeciwników w danym etapie. Zagadki są banalne i na pewno nie będziecie mieć najmniejszego problemu z ich rozwiązaniem.
DualSense
Recenzowana wersja dotyczy oczywiście konsoli PlayStation 5. Moje wrażenia z obcowania z tym sprzętem znajdziecie na tej stronie. Nie ukrywam, że jestem ogromnym fanem fenomenalnego kontrolera DualSense. Studio Triple-I Games na szczęście zdecydowało się zaimplementować jego obsługę w swym dziele. Dzięki temu w momencie, gdy skończy się nam kondycja – niezbędna do wykonywania uników – adaptacyjne spusty będą zablokowane. Niestety to właściwie jedyna funkcja DualSense’a, którą wykorzystano w Hindsight. Szkoda – pozostawia to spory niedosyt.
Kwestie techniczne
Gra działa w 60 klatkach na sekundę, co zawsze jest bardzo miłym udogodnieniem. Dzięki temu walki są dynamiczne i nie ma najmniejszego problemu z orientowaniem się w sytuacji. Nie powinno to bynajmniej dziwić – Hindsight z pewnością nie jest najładniejszą grą – delikatnie mówiąc. Tekstury są bardzo niskiej jakości, a tła właściwie w ogóle nie ma. Plusem jest natomiast muzyka. Jeśli działamy po stronie dobra, naszych uszu dobiegają podniosłe kompozycje, w których niemała rolę odgrywają trąby. Wystarczy jednak przejść na stronę zła, a utwory te zmienią się na mroczne odpowiedniki. To świetny zabieg stylistyczny, brawo. Szkoda jednak, że napotykane postaci są nieme – nie usłyszymy żadnych wypowiadanych kwestii.
Podsumowanie
Hindsight 20/20: Wrath of the Raakshasa to niestety dość przeciętna gra. Sama możliwość wybrania ataków zabijających lub ogłuszających nie jest wystarczająca do poważnego rozważania zakupu. Jednorazowe ukończenie tytułu wymaga bardzo mało czasu. Problemem jest też brak motywacji do przechodzenia gry więcej niż dwa razy. Walka i zagadki są bardzo proste i nie wciągają. Mogło być świetnie – niestety, nie wyszło. To byłby dobry tytuł do sprawdzenia w ramach PS Plus. Niestety, wycenienie go na 70 złotych jest chybionym pomysłem. Ogromna szkoda. Miałem spore nadzieje związane z tym tytułem. Okazało się, że bez problemu można przejść obok niego obojętnie.
Kod recenzencki zapewniło Stride PR.
Dodaj komentarz