Kolory, wiele kolorów. Grafika, która jeszcze w samym menu może się bardzo podobać. Jak przystało na tego typu gry, japońska kreska aż wylewa się poza ekran konsoli. Przed Wami recenzja przyjemnej i niezwykle kolorowej bijatyki Touhou Hyouibana: Antinomy of Common Flowers.
Antinomy of Common Flowers jest dwuwymiarową bijatyką, w której podczas starcia zmierzymy się 2 vs. 2. Gra została wyprodukowana przez Twilight Frontier we współpracy z Team Shanghai. Tytuł ten ukazał się na PC oraz konsolach PlayStation 4 i Nintendo Switch. Ta produkcja jest kontynuacją innej bijatyki o tytule Touhou Shinporoku: Urban Legend in Limbo. Akcja rozgrywa się w krainie Gensokyo, które jest znane także z innych gier Touhou. Spotkamy w niej również wiele poznanych już wcześniej postaci. Jednak ta historia kręci się wokół zjawiska zwanego “doskonałym opętaniem”, dzięki któremu można zdobyć całkowitą kontrolę nad ciałem i duszą drugiej osoby. Brzmi zachęcająco, prawda?
Rozpoczynanie przygody
Nieco się przeraziłam, kiedy na samym początku zobaczyłam niezrozumiałe znaki, jednak szybko odnalazłam ustawienia i przełączyłam język na angielski. Do zabawy w Antinomy of Common Flowers twórcy udostępnili nam aż 19 grywalnych postaci. Każda z nich wyróżnia się indywidualnymi zdolnościami, które w tej grze wyglądają bardzo efektownie. Po zapoznaniu się z menu postanowiłam od razu przystąpić do rozgrywki, która ma opowiadać nam historię. I wiecie, co było w tym wszystkim najlepsze? By dobrze się bawić i tworzyć kolorowe, efektowne kombosy, gra nie wymaga od nas klikania skomplikowanych kombinacji przycisków na konsoli. Tu każdy przycisk uaktywnia mocne uderzenie otoczone kolorowymi smugami. Nabijając wskaźnik, który rośnie wraz z ilością obrażeń, jakie zadajemy przeciwnikowi, uaktywniamy specjalne ciosy. Gdyby tego było mało, możemy również zmienić postać, by np. uniknąć srogiego łomotu od przeciwnika. Im dłużej grałam, tym szybciej opanowałam, kiedy opłaca się z tego skorzystać.
Poziomy trudności
Co do tej kwestii to nie ma zaskoczenia. Możemy sobie wybrać jeden z dostępnych czterech poziomów trudności. Sama zazwyczaj ustawiam poziom „normalny”, który mi w zupełności wystarcza podczas zabawy. Ze względu na brak skomplikowanych kombinacji klawiszowych można nawet nieźle się bawić z najtrudniejszym poziomem – łatwiej wtedy zapamiętać, do czego służą poszczególne klawisze na konsoli.
Postacie w Antinomy of Common Flowers
Wszystkie grywalne postacie, jakie otrzymaliśmy w tej grze, są absolutnie obłędne. Największą robotę robią tutaj bezsprzecznie animacje, które są gładkie, wręcz czasami trójwymiarowe. Przyznaję, że naprawdę przyjemnie się na nie patrzy, nawet na nieco mniejszym ekranie Switcha Lite. Każda z postaci wyróżnia się swoimi indywidualnymi umiejętnościami. Metodą prób i błędów w końcu udało mi się stworzyć duet idealny, którym grało mi się najlepiej, a którego Wam nie pokażę, żebyście mnie nie kopiowali. Tak, dziewczynek z niebieskimi włosami nie brakuje, co bardzo mnie cieszy.
Tryby gry
Antinomy of Common Flowers oferuje standardowy zestaw trybów gry. Oprócz wspomnianego już przeze mnie trybu fabularnego, w którym poznajemy historie dziewczynek, otrzymaliśmy również Versus (możliwość pojedynczego szybkiego starcia z konsolą lub drugą osobą), a także tryb Practice, gdzie można w szlifować umiejętności. Osobiście skorzystałam z niego jedynie przez chwilę, kiedy to odkryłam, że jest mi zbędny ze względu na brak skomplikowanego sterowania. Zabawa w trybie fabularnym jest w zupełności satysfakcjonująca.
Świetna zabawa dla fanów japońskiej kreski
Jeżeli ktoś z Was jest fanem bijatyk, a na dodatek nie gardzi mangą i lubi oglądać anime, to Antinomy of Common Flowers okaże się świetną propozycją. Sama zostałam oszołomiona (pozytywnie) faktem, jak cała gra prezentuje się nie tylko w menu, ale również podczas walki. W poprzednią część nie miałam okazji zagrać, jednak spodobała mi się prostota w sterowaniu i efektywne ciosy. Mogłabym się przyczepić, że w trybie fabularnym niewiele się dzieje i po walce widzimy tylko kilka obrazków z postaciami i dymkami z rozmową. Jednak wolę się napawać tą piękną grafiką.
Kod recenzencki dostarczyło Stride PR.
Dodaj komentarz