Judgement to spadkobierca serii Yakuza, łączący bijatykę, dramaty sądowe i motywy detektywistyczne. Czy ta mieszanka jest wybuchowa? Oj tak!
Bardzo lubię dobre dramaty sądowe, z elementami detektywistycznymi… jednak przyznam szczerze, że nie gustuję w bijatykach. Do Judgement podszedłem więc z pewną rezerwą. Zacznijmy od bohatera całego zamieszania, który nie tylko zna prawo karne… ale też prawo ulicy. Takayuki Yagami dorastał na ulicach Tokio. To były prawnik, który obecnie para się pracą detektywa. Przyczyną przez którą porzucił karierę na salach sądowych jest morderstwo, którego dokonał jego klient tuż po tym, jak „Tak” oczyścił go z zarzutów.
Bez wątpienia bohaterem gry jest również dzielnica Tokio – Kamurocho. Została ona na potrzebę serii Yakuza i Judgement wymyślona, jednak jest silnie inspirowana istniejącą Kabukicho. Jest to niesławna dzielnica czerwonych latanii w stolicy Japonii. Postanowiłem zobaczyć jak wiernie została oddana oglądając ją w internecie i przyznam, że twórcy zrobili tu bez dwóch zdań bardzo dobrą robotę. W porównaniu z mapami znanymi z GTA 4 czy 5 może wydać się mała, jednak pamiętajmy, że nasz bohater nie posiada auta (nie jest też czarnym charakterem by sobie po prostu jakieś ukraść). Po Komurocho musimy się więc poruszać pieszo, bądź też okazjonalnie taksówką. Dzielnice w której rozgrywa się większość akcji gry ograniczają niewidzialne ściany, jednak według mnie gra dobrze balansuje otwartość świata w tej materii. No dobrze, tyle tytułem wstępu, teraz przejdę od razu do punktu, który w największej mierze zaważył na moim odbiorze gry.
Fabuła
Bohater wraz z nami, krok za krokiem, cios za ciosem, wciągani są w ogromną intrygę. Najlepiej będzie jeśli napiszę o niej jak najmniej. Wspomnę tylko, że pojawiają się motywy rozgrywek między mafijnymi klanami Yakuzy, ścigających ich policjantów, prokuratury, brudnych gliniarzy, big pharmy, rozpraw sądowych… Na przestrzeni 15 rozdziałów rozgrywa się iście hollywoodzki spektakl. Każdy rozdział stanowi zwykle zamkniętą sekcję, którą możemy porównać do odcinka wyśmienitego serialu. Wszystko to oczywiście prowadzi do kulminacyjnego finału. Nie bez powodu użyłem zwrotu „Tokijska epopeja”. Nasz bohater i jego droga jest bardzo wyrazista, jednak naznaczona niemniej wyrazistymi postaciami drugoplanowymi!
W tym miejscu warto wspomnieć, że aktorzy w Judgement z dużym kunsztem podłożyli swoim postaciom głosy i faktycznie tchnęli w nich życie. W produkcję grałem z angielską ścieżką i napisami (niestety, brak jest na tą chwilę polskich napisów) i bardzo się z tej decyzji cieszyłem. Do perfekcji brakuje podłożenia głosów do wszystkich misji związanych z główną osią fabularną. Niestety, w grze napotkamy na segmenty gdzie będziemy zmuszeni do czytania tekstu, co przeszłoby „bez szmeru” jeżeli chodzi o misje poboczne.
Tytułowi nie można odmówić też humoru. Nie jest on na szczęście w Judgement przesadzony. Podsumowując gra będzie potrafiła nas rozbawić, nieźle zdziwić czy w końcu wzruszyć. Tak, chcę podkreślić, że byłem w nią bardzo mocno wciągnięty i byłem ciekaw jak rozwiążą się zaczęte w niej wątki. Jak zawsze, kiedy fabuła dopiero się zawiązywała, miałem swoje podejrzenia w którą stronę może pójść. Nie zawiodłem się, gdyż działy się w niej rzeczy naprawdę zaskakujące, a zarazem niezbyt naciągane. No, może poza paroma pomysłami naszych bohaterów, które przemilczę i pozwolę je Wam ocenić na własną rękę.
Z fabułą jest też związana jedna kwestia, o której warto tutaj wspomnieć. W grze panuje konwencja, że „pięści” rozwiązują problemy. Przekonają kogoś do współpracy, albo wyjawienia nam jakichś informacji. Dla mnie, pomimo że jak już wspominałem nie gustuję w bijatykach, w końcowym rozrachunku aspekt ten jakoś bardzo nie przeszkadzał i po prostu przyzwyczaiłem się do spuszczania solidnego manta bandziorom.
Jak gra działa i wygląda na PS5?
Judgement ukazał się na PlayStation 4 w czerwcu 2019 roku, co mogę więc napisać o odświeżeniu gry pod najnowszą konsolę Sony? No cóż, gra włącza się błyskawicznie, plansze ładowania nie zabawiają na ekranie dłużej niż 15 sekund. Podobnie jest przy przełączaniu się między aplikacjami jak Netflix, a grą. W parę chwil lądujemy dokładnie w tym samym miejscu gdzie zostawiliśmy Yagami i możemy kontynuować naszą przygodę.
Jeżeli chodzi o grafikę to w pierwszej chwili najbardziej rzucają się w oczy świetnie odwzorowane twarze postaci. Nie chodzi tu o sam wygląd, ale o mimikę podczas bardzo licznych wstawek filmowych. Na tym polu, tekstury tła wypadają trochę gorzej. Mimo to na ulicy miejskie światła pięknie odbijają się w kałużach, czy mienią się na skórzanej kurtce naszego bohatera.
To do czego mogę mieć lekki żal, to niewykorzystanie adaptacyjnych spustów kontrolera PlayStation 5. Wydaje mi się, że było aż nadto okazji aby ciekawie wprowadzić je do rozgrywki. Na przykład w grze nasz bohater nieraz musi włamać się poprzez otwarcie zamka wytrychem. Siłę i pozycję narzędzia określamy przy pomocy gałek, a mogliśmy ją przecież „wyczuwać” na spuście. Może pełnego potencjału kontrolera nie wykorzystano, ale problemów ze sterowaniem nie stwierdziłem. Gra sama z siebie wyłączyła się tylko raz, raz również musiałem wczytać wcześniejszy punkt zapisu, gdyż śledzona postać nie chciała iść dalej. Nie jest to więc konto czyste od błędów, ale nie skazuję Judgement na większą karę z tego powodu.
Mini-gry
No dobrze, akurat temu aspektowi Judgement muszę poświęcić osobny akapit. W grze jest dosłownie zatrzęsienie bardzo przyjemnych dodatkowych aktywności. Nie chodzi tu o mini-gry podczas misji jak już wspomniane włamywanie się do drzwi, tylko o zupełnie dobrowolne przyjemności. A uwierzcie mi, jest wiele pokus aby odejść od głównych i pobocznych misji. Nie będę rozpisywał się o każdej z nich, po prostu je wymienię:
- Rzutki
- Mahjong
- Shogi (takie Japońskie szachy)
- Pinball
- Poker
- Blackjack
Najlepsze zostawiłem na koniec. W mieście rozstawiono liczne salony gier i VR… w których pogramy w gry retro! To prawdziwa incepcja, gdyż bawimy się w grę w grze… ależ jakie jest to przyjemne! Oprócz gier retro twórcy przygotowali dla nas rail shootera osadzonego w Kamurocho 'Kamuro of the Dead’, a także specjalną grę planszową (przeplataną jakżeby inaczej, walką). Oto katalog gier dostępnych w Judgement:
- Fighting Vipers,
- Viruta Fighter 5 Final Showdown,
- Puyo Puyo,
- Fantasy Zone,
- Space Harrier,
- Motor Raid,
- Ufo Catcher (automat z pluszakami),
- Kamuro of the Dead
Co więcej, w menu głównym możemy wybrać opcję gry wieloosobowej właśnie w niektóre z wymienionych wcześniej gier. To naprawdę miły akcent. Oprócz współczesnej gry, dostajemy solidną dawkę nostalgii. Kierując Yagamiego do salonu gier, wracały do mnie wspomnienia, gdy część dzieciństwa spędziłem we właśnie takich miejscach.
To nie wszystko! Dosyć rozległym tematem są wyścigi dronów, z pokaźnym systemem ulepszania naszej maszyny. Na tym nie koniec, ponieważ w dostępnych umiejętnościach, za zdobyte doświadczenie możemy wykupić te umiejętności pomagające przy ściganiu się tymi maszynami.
Rozgrywka i walka
Podczas śledztw oprócz wolnego chodzenia po Kamurocho przyjdzie nam nierzadko podpatrzeć kogoś dronem, śledzić podejrzanego po krętych uliczkach, czy w końcu gonić go odpowiadając na segmenty QTE (Quick Time Event – segmenty w których w krótkim czasie musimy nacisnąć klawisz wyświetlany na ekranie). Jeżeli chodzi o te ostatnie, pojawiają się również od czasu do czasu podczas ważniejszych walk. Pojedynki jednak najczęściej zależą od nas i znanych kombinacji ciosów. Nie ma tych kombinacji w Judgement jakoś strasznie dużo. Niemniej sponiewieranie agresorów po ulicach miasta sprawia niemałą satysfakcję. Szczególnie, że wiele elementów krajobrazu i przedmiotów ulega zniszczeniu. Możecie więc odczuć ogromną dumę wkopując pokonanego przeciwnika przez szybę restauracji, a następnie biec aby dalej kontynuować śledztwo.
W moim odczuciu jeden element rozgrywki potrzebuje drobnej zmiany. Kiedy zaczniemy misję poboczną, musimy ją przejść, nie ma bowiem opcji rezygnacji z zadania. Niepowodzenie oznacza bądź wczytanie ostatniego punktu kontrolnego (czyli punktu w granej już misji pobocznej), bądź powrót do menu głównego. Musimy więc uważać kiedy decydujemy się na małą odskocznię od głównego wątku.
Bohater może korzystać z jednego z dwóch stylów walki. Jeden bardziej pasuje do walki z grupą przeciwników. Drugi styl będzie najefektywniejszy w walkach jeden na jeden. Podczas przygody zdobywamy doświadczenie, które będziemy mogli przeznaczyć na rozwój w trzech kategoriach. Stałe zmiany (jak podbicie zdrowia, szybkości kombosów), umiejętności walki (nowe ciosy), czy umiejętności specjalne (ułatwienia we włamywaniu się, flirtowaniu, lataniu dronem). Każdy obierze swoje własne priorytety w rozwoju Yagamiego. Napotykani co jakiś czas mniejszego kalibru rzezimieszkowie, to świetny materiał na przetestowanie zmian, które zakupiliśmy. Obawiałem się, że po pewnym czasie walki zaczną mnie nudzić, jednak tak jak wspomniałem, do końca wydawały się satysfakcjonujące. Jeżeli jednak nie mamy ochoty na danie lekcji niewiele znaczącemu przeciwnikowi, możemy po prostu biec do kolejnego punktu ważnego dla fabuły i go zignorować.
Werdykt
Podchodziłem do Judgement z lekkim dystansem, a skończyłem ją po 35 godzinach jako nowy fan serii. To czym produkcja kupiła, kogoś przecież nierozsmakowanego w bijatykach, to niesamowicie dopracowany i ciekawy scenariusz. Jak zauważyliście nie napisałem o fabule zbyt wiele, polecam Wam bowiem odkrycie i przeżycie jej na własnej skórze. Postaci w grze są żywe i autentyczne, do tego świetnie zagrane. Do wyśmienitej gry głosem aktorów dochodzi naprawdę dobra animacja i modele twarzy. W kwestii walki gra była satysfakcjonująca, a dorzucone do produkcji mini-gry pozwoliły poczuć się znowu jak w salonach automatów z lat 90-tych. Czekam na więcej przygód Yagamiego, a tymczasem z czystym sumieniem mogę polecić Wam Judgement.
Kod recenzencki dostarczyła Cenega
Dodaj komentarz