Okopy, gaz musztardowy i śmierć z niedożywienia.
Tannenberg to samodzielny dodatek do Verdun od studia Blackmill Games i M2H. Jest to sieciowa strzelanka w realiach I wojny światowej, która przenosi nas na front wschodni. I robi to naprawdę dobrze. Jeżeli chcecie całkiem niezłego realizmu historycznego połączonego ze sporą ilością akcji (bo front wschodni to nie tylko okopy i wojna pozycyjna), Tannenberg jest tytułem na który warto zwrócić uwagę.
To co od razu rzuca się w oczy po rozpoczęciu rozgrywki, to świetne odwzorowanie broni, lokacji i umundurowania wszystkich stron, które biorą udział w konflikcie. Początkowo czułem się nieco zagubiony, ale spędzenie dłuższej chwili w menu i rozegranie dwóch pierwszych potyczek dało mi niezłe rozeznanie o co chodzi. W grze znajdziemy też długie opisy, dające graczom kontekst historyczny, oraz dużą ilość broni i sprzętu dodatkowego (maski gazowe, granaty etc.) wraz z ich statystykami, co pokazuje jak wielką wagę deweloperzy przykładali do wiernego oddania realizmu historycznego. Graficznie gra wygląda ładnie i działa naprawdę płynnie (choć nie spodziewajcie się tutaj grafiki i wodotrysków gier AAA), a niektóre „widoczki” są naprawdę fajne to sercem Tannenberga jest sama rozgrywka i to co oferują nam deweloperzy.
Zacznijmy od podstawowych trybów: dostajemy klasyczny deathmatch każdy na każdego, oraz potyczki w zespołach. Jeśli nastawiacie się na grę typu: pojawiam się i hej do przodu to srogo się zawiedziecie. Tannenberg wymusza totalną zmianę sposobu gry, która z czasem staje się bardzo satysfakcjonująca. Dużo skradania, ciągłe rozglądanie się w poszukiwaniu wroga, który może czaić się dosłownie wszędzie. Początkowo czułem niesamowitą frustrację ginąc, ale z czasem nauczyłem się odpowiednio poruszać i obserwować otoczenie. Nieco łatwiej jest, kiedy grasz zespołowo, bo koledzy są w stanie przekazywać sobie informacje za pomocą komend zaimplementowanych przez deweloperów, jednak gra solo – zwłaszcza przeciwko nieco lepiej obeznanym graczom – to dość spore wyzwanie. Ale niezwykle satysfakcjonujące! Tutaj trzeba wspomnieć o dwóch niezwykle ważnych elementach: mapie i obrażeniach. Po pierwsze – mapa prezentuje nam tylko i wyłącznie jednostki z naszej drużyny (jeżeli gramy w zespolu) i zakres mapy. Nic więcej. Nie ma znaczników, wskazywania miejsca w którym znajduje się przeciwnik. A ten schowany w okopie, czy w wysoko położonym punkcie jest w stanie zdjąć nas jednym strzałem. I tu przechodzimy do drugiej kwestii – obrażeń. Trafienie poruszającego się przeciwnika jest dość trudne, trzeba mieć też na uwadze, że często karabiny trzeba przeładować po każdym strzale (i trwa do dość długą chwilę), dlatego dosłownie każdy strzał jest na wagę złota. Jest to spowodowane tym, że najczęściej jeden strzał wystarczy, aby uśmiercić przeciwnika (i także nas). Dlatego walka w Tannenberg jest specyficzna – nie wywalamy całego magazynka licząc na trafienie – musimy niemalże celebrować każdy oddany strzał. I jest to niezwykle intrygujące, oraz daje dużo satysfakcji. To ciekawa odskocznia od szybkich shooterów.
To co wyróżnia Tannenberg względem Verdun to nowy tryb, nazwany Manewry (Maneuver). To całkiem ciekawe odwzorowanie potyczek na froncie wschodnim, w czasie którego zespoły muszą zajmować oznaczone na mapie strategiczne punkty, które powodują, że przeciwnicy tracą swoje zasoby. Gracze podzieleni są na zespoły po 4 osoby (każda ze stron może liczyć nawet 20 osób) i ruszają do walki. Deweloperzy przygotowali różne plansze, w różnych warunkach pogodowych, które znacząco wpływają na to co dzieje się na polu bitwy. Rozgrywka jest bardzo intensywna i dość szybka. Mapy posiadają dodatkowe elementy, które mogą wpłynąć na przebieg starcia (gniazda karabinów maszynowych, miejsca z których można wezwać wsparcie w postaci ataku gazem etc.), a sam przebieg starć jest – pomimo znacznie szybszego przebiegu – niezwykle taktyczny. Walki o każdy punkt, epickie przejęcia posterunków – to wszystko czego możecie oczekiwać. Nawet gra z botami (bo przed premierą była to jedyna opcja rozgrywki, a po premierze często brakowało graczy) dostarcza sporej dawki rozgrywki. Korzystanie z mapy staje się nieodłącznym elementem, gdyż kontrola pola walki jest kluczem do sukcesu, zwłaszcza jeśli podkręcimy poziom trudności. Muszę przyznać, że spędziłem w trybie Manewrów sporo czasu i niezwykle mi się podobał ten miks dość intensywnej rozgrywki połączony z taktyką i kierowaniem zespołem oraz specyficznym systemem walki o którym pisałem wcześniej. Wydawać by się mogło, że to nie do końca ma prawo się udać, a jednak działa wyśmienicie.
Na koniec słowo o minusach. Zacznijmy od najbardziej podstawowej kwestii: to nie jest gra dla każdego. Odrzucić mogą realia, system walki czy chociażby grafika. I to jest akurat bardzo ok, bo Tannenberg nie próbuje kreować się na tytuł, którym nie jest. Deweloperzy od samego początku uczciwie mówią czym ich gra jest. Druga kwestia nieco łączy się z tym co napisałem powyżej: przez to, że nie jest to gra dla każdego ciężko jest skompletować ekipę do gry w zespole składającym się z ludzi. Oczywiście – można grać z samymi botami, lub uzupełnić skład o boty, ale to nie to samo. Jeżeli – a liczę na to – z czasem pojawi się większa grupa aktywnych graczy to ten tytuł będzie dostarczał masy frajdy fanom tego typu gier.
Grę do recenzji dostarczyli M2H & BlackMill Games.
Dodaj komentarz