Największym wygranym jest ekipa sprzątająca halę. Poważnie.
Tegoroczny PAX (Penny Arcade Expo) East w Bostonie, odbył się na przełomie lutego i marca (27.02.2020 – 01.03.2020) w czasie największego natężenia paniki spowodowanej koronawirusem w branży gier komputerowych. Wycofanie się z PAXa Sony wraz z demem The Last of Us 2, brak obecności Capcomu, odwołanie GDC spowodowały, że całą drogę zastanawiałem się jak będzie wyglądać w tym roku frekwencja w czasie imprezy. Co prawda, zerkając na oficjalną stronę można było znaleźć informację, że wejściówki na piątek i sobotę zostały wyprzedane do cna, jednak niepewność pozostała. Na całe szczęście szybko zniknęła, kiedy zobaczyłem te piękne kolejki i barwny tłum karnie czekający na otwarcie bram. A należy wspomnieć, że imprezy tego typu w USA, to detektory metali i rewizje osobiste. Za każdym razem kiedy wychodziło się na zewnątrz, powrót do budynku wiązał się z opróżnianiem kieszeni. Co ciekawe – nikt nie miał z tym najmniejszego problemu, widać amerykanie przyzwyczaili się do takich środków ostrożności.
Na osobne kilka słów zasłużyła cała ekipa organizatorów, oraz osób pracujących przy tym wydarzeniu. Zadbano o to, aby przy każdych schodach stał pojemnik z żelem antybakteryjnym, albo chusteczkami. Specjalnie wyznaczone osoby dosłownie non stop czyściły poręcze ruchomych schodów, parapetów i innych powierzchni z którymi każdy uczestnik mógł mieć styczność, głównie jeśli chodzi o dłonie. Toalety sprzątane były chyba co 20/30 minut. To się nazywają środki zapobiegawcze! PAX udowodnił, że można spokojnie zorganizować dużą, masową imprezę pomimo szalejącego wirusa. Wystarczy odrobina chęci i dobre wykonanie. Słyszałem i czytałem wiele opinii, że odwalono kawał dobrej roboty w tej kwestii, a to mówi samo za siebie.
No dobrze, przejdźmy do tego co najważniejsze na takiej imprezie: gier! I tutaj specjalnie nie dodaje komputerowych. Z prostej przyczyny. PAX to impreza nie tylko dla fanów gier video. To także święto ludzi grających w planszówki, papierowe RPG, czy karcianki. Na olbrzymiej hali znajdziecie miejsca wydzielone na sesje RPG, stoły do gry w M:tG, oraz stanowiska do Overwatcha. Wszystko to łączy się i miesza ze sobą w jakiś niewytłumaczalnie naturalny sposób. Wydaje mi się, że to właśnie jest ta magia i atmosfera PAXów.
W mojej opinii największymi wygranymi tej imprezy są Square Enix z demem FFVII i Nintendo z Animal Crossing. A przynajmniej tak można wywnioskować po tłumach, które stały czasami i 3 godziny aby zagrać, lub zrobić sobie zdjęcie na motocyklu z FFVII, czy na gigantycznej makiecie Nintendo, żywcem wyjętej z gry ( po której przechadzali się bohaterowie serii). Nintendo dodatkowo miało drugą budkę zaraz przy wejściu gdzie mocno promowane były najnowsze Pokemony.
Dodatkowo można było ograć sporo tytułów od THQ Nordic (Desperados III, Darksiders Genesis, Destroy all Humans, Iron Harvest), dość mocno promowało się Disintegration o którym pisaliśmy na łamach konsolowe.info. Jak zawsze obecny był Devolver z polskim Carrionem, oraz Team 17 czy All in! Games z ich główną gwiazdą, czyli Ghostrunnerem. Spore stoisko miał także Xseed/Marvelous z całą plejadą gier z kraju kwitnącej wiśni w różnych wydaniach – od bijatyk, po jRPGi. Sądząc po kolejkach – tego typu gry cieszą się naprawdę sporą popularnością. Na końcu trzeba jeszcze wspomnieć o ekipie Larian Studios, która w czasie imprezy zaprezentowała pierwszy gameplay Baldur’s Gate 3.
Przechodząc się pomiędzy stoiskami, można jednak śmiało powiedzieć, że PAX indykami stoi. I to takimi naprawdę różnej wielkości. Od malutkich, dziwnych projektów jednoosobowych, po dość spore produkcje za którymi stoi kilka, lub nawet kilkadziesiąt osób. Czy to symulator pieska kanapowego, czy gra strategiczna, albo bijatyka – wszyscy fani gier niezależnych (w każdym tego słowa znaczeniu) znajdą tutaj coś dla siebie. Jak zawsze nie mogło zabraknąć stoiska Fundacji Indie Games Polska, która prezentowała rodzime produkcje takie jak Liberated, Gamedec, czy Shadow of the Road. W sumie na stoisku Fundacji można było ograć siedem tytułów. Co ciekawe – nie zauważyłem żadnego innego stoiska narodowego w czasie targów, a szkoda bo to świetna okazja aby pokazać się amerykańskiemu graczowi i zachęcić go do zakupu swojego produktu. Poza IGP i All in! Games w czasie PAX East można było zagrać w polskie Shing! od Mass Creation, oraz wspomnianego wcześniej Carriona. Całkiem niezła reprezentacja. Do tego trzeba dodać – ustawnioną na samym środku hali wystawienniczej – Indie Megabooth, czyli specjalną strefę przeznaczoną tylko i wyłącznie dla mniejszych i większych indyków, oraz PAX Rising – strefę dla naprawdę małych gier, która organizowana jest co roku przez sam PAX.
Ciężko jest w tak krótkiej formie opisać wszystko, co dzieje się w czasie takiej imprezy. Ilość atrakcji jest naprawdę olbrzymia. Poza samymi targami mamy wykłady, koncerty, imprezy. Jednocześnie można cały dzień spędzić w strefie bez prądu i grać w gry planszowe. Można się też zaciągnąć do wojska (tak jak na Gamescomie Bundeswehra, tak na PAXie US Army miało swoje miejsce, w którym można było pograć i porozmawiać o ewentualnej karierze w wojsku), czy po prostu pograć w najnowsze tytuły – zarówno te wydane, jak i zapowiedziane. I tylko The Last of Us 2 brak.
Dodaj komentarz