To nie jest (jeszcze) gra na którą czekacie
Mam dość ambiwalentne odczucia, jeśli chodzi o wszelakiej maści bety (dzięki Anthem!). Wiem, że jest to świetne źródło dodatkowych informacji od graczy, szybkiego wyłapania błędów i przeprowadzenia stress testów na obecnej wersji gry. Jest to także wskaźnik dla developera czy koncept i droga którą obrał podoba się graczom, czy może trzeba coś zmienić. I dlatego nie lubię tytułów w wersji beta – bo nie są one skończone, bo często zawierają niesamowicie irytujące błędy. Jestem staroświecki – wolę ograć pełnoprawne demo i na jego podstawie ocenić czy gra warta jest moich pieniędzy.
Disintegration – nowa gra studia V1 Interactive to idealny przykład tego, jak niekompletna i frustrująca może być beta gry. I tylko trochę szkoda, bo za studiem stoi Marcus Lehto, czyli jeden z twórców Halo.

Ale do rzeczy – czym jest Disintegration? To dość specyficzny miks FPSa i RTSa. Brzmi dziwnie? I takie jest, bo projekt zaczynał właśnie jako strategia czasu rzeczywistego. W grze wcielamy się w pilota Gravicykla (Grav Cycle), który ma pod swoją kontrolą do czterech wyspecjalizowanych żołnierzy (Snajper, Specjalista od walki wręcz, opancerzony mech). Kampania dla pojedynczego gracza nie była częścią udostępnionej bety, ale wiemy że ma potrwać 12-15 godzin i opowiadać losy Romera. Ale sama gra to głównie rozgrywka sieciowa i rywalizacja w trybie multiplayer. I tutaj zaczynają się schody.

Zacznijmy od trybów, jakie oferuje beta. Dostajemy do wyboru: Zdobywanie stref (Zone Capture) i Odzysk (Retrieval). Pierwsza polega na zajęciu wyznaczonej strefy i utrzymaniu jej jak najdłużej. Im więcej stref posiada dany zespół tym szybciej zapełnia się pasek który determinuje zwycięzców (która drużyna pierwsza będzie miała zapełniony pasek wygrywa). Drugi tryb polega na zdobyciu jednego z trzech rdzeni i przetransportowanie go do wyznaczonego miejsca. Przeciwnicy mogą w międzyczasie atakować, powodować że niesiony przez nasz zespół rdzeń wypadnie na ziemię i wybuchnie zanim zdążymy go ponownie przejąć.
Ten drugi tryb był dla mnie znacznie bardziej interesujący – większa przestrzeń na mapie, większe możliwości taktyczne i nieoczekiwane zwroty akcji powodowały że rozgrywka była naprawdę emocjonująca i pokazywała prawdziwe możliwości tytułu. Tryb Zdobywania stref nieco mnie znudził gdyż jest on klonem trybu znanego chociażby z Destiny. Dodatkowo mapa (Złomowisko) na której rozgrywany jest ten tryb była nie do końca dostosowana do prowadzenia naszych latających maszyn – niezwykle ciasne korytarze, niewiele większe przestrzenie stref do zdobycia nie pozwalały rozwinąć skrzydeł.

W grze siedzimy sobie na naszym uzbrojonym, latającym motocyklu i wydajemy rozkazy naszym podkomendnym, którzy zwani są tutaj Ekipą (Crew). Każdy z nich posiada specjalną zdolność jak na przykład granat ogłuszający. Wydawanie rozkazów ogranicza się do wskazania miejsca do którego mają udać się nasi żołnierze, wybrać im cel do ataku na którym skoncentrują swój ogień, lub kazać im skorzystać z jakiegoś urządzenia (terminalu, apteczki etc). Sami możemy zalewać przeciwnika ogniem ze swojego motocykla, lub korzystać ze zdolności specjalnych. Wydaje się proste prawda? Otóż nie do końca. Brak jakiejkolwiek minimapy uważam za bardzo poważny błąd. Nie ma możliwości planowania, zachodzenia przeciwnika, czy tym podobnych manewrów. Jedyne co widzimy to sojusznicze grupy z naszego zespołu i odgłosy walki, jeśli inni gracze trafią na przeciwników. Brakuje jakichkolwiek znaczników na polu walki pokazującego stan naszych podwładnych. Broń na naszych pojazdach ma żenująco małe magazynki i więcej czasu spędzamy na przeładowaniu niż walce (bo obrażenia które zadaje większość broni jest dość mała). Wydaje mi się niestety że mechanizm, w którym trzeba jednocześnie koncentrować się na tym gdzie są i co robią nasi żołnierze i na pilotowaniu i strzelaniu z motocykla sprawdza się tylko i wyłącznie dla ludzi o niesamowitej podzielności uwagi i kontroli otoczenia. No chyba że puścimy naszych minionów samopas i skupimy się na walce.

Co do samych ekip – te wyglądają naprawdę interesująco! Mamy cyber klaunów, średniowiecznych rycerzy, gang żywcem wyjęty z GTA, czy futurystycznych samurajów. Jak już wspomniałem – każda Ekipa posiada inny zestaw broni, umiejętności specjalnych i Gravicykli, które różnią się bronią pokładową, prędkością i możliwościami manewrowania. Mamy możliwość dostosowania wyglądu każdego zespołu (w finalnej wersji mają występować mikropłatności za uspawnienia kosmetyczne), jak i naszego pilota. Jednocześnie – za każdym razem kiedy zginiemy mamy możliwość zmiany Ekipy którą gramy. Istnieje ograniczenie do dwóch takich samych zespołów (tak aby wszyscy gracze nie dokonali tego samego wyboru) w jednej chwili. Warto spędzić nieco czasu i przetestować wszystkie dostępne opcje i wybrać Ekipę, która najlepiej nam leży pod kątem zarówno broni pokładowej naszego pojazdu, jak i jego zdolności manewrowych. Po początkowych problemach, kiedy już wiedziałem która Ekipa pasuje mi najbardziej obrałem taktykę grania nią przez cały czas.

Kilka słów o wyglądzie. Zdaje sobie sprawę, że jest to beta techniczna, oraz że finalny produkt będzie oferował znacznie więcej możliwości, jak i znacznie poprawi (oby!) rozgrywkę, jednak to co widzimy na ekranie nie prezentuje się zbyt imponująco. Dla mnie osobiście ta gra jest po prostu brzydka. Estetyka jest dość surowa i mam wrażenie, że momentami widziałem placeholderowe modele, tekstury bardzo często dogrywają się w czasie gry lub w menu, a ekrany ładowania potrafią naprawdę mocno przycinać w czasie prezentowanych animacji. Cały UI jest dość chaotyczny – zwłaszcza w czasie samej rozgrywki – niby nie ma tego wiele na ekranie, nie przeszkadza, ale w sumie niewiele się dzięki niemu dowiadujemy.
Napisałem, że to beta techniczna i od tej strony całość nie wypada źle. Grając na PS4 tylko raz wyleciałem z gry zupełnie. Nie miałem ani razu problemów z lagiem, czy zbyt długim oczekiwaniem na graczy. Jedyne co zaobserwowałem to momentami znaczny input lag w menu głównym, jednak w samej rozgrywce tego nie zaobserwowałem. Czasem można było zauważyć na bieżąco dołączających graczy ale nie było to jakoś bardzo nagminne. Sama rozgrywka przebiegała naprawdę płynnie na konsolach i pod tym względem nie ma się do czego przyczepić. Disintegration od strony technicznej wychodzi z tego testu obronną ręką. Od strony samego projektu rozgrywki – już nie.
Podsumowując – pomimo dziwnego miksu gatunków i rozwiązań związanych z samą rozgrywką tytuł ma potencjał. Lepszy design samych map, dodanie minimapy dla lepszego rozeznania w terenie, wzmocnienie trochę pojazdów którymi poruszają się gracze – wszystko to może sprawić, że Disintegration będzie przyzwoitą grą, która znajdzie swoich wielbicieli. Jednak do tego – jeszcze dość długa droga. Na razie nie jest to dla mnie przysłowiowe „Kupuje na premierę”.
Jeśli chcecie sprawdzić sami, jak prezentuje się rozgrywka – macie szansę już w ten piątek i sobotę (31.01 – 1.02.2020).

Dodaj komentarz