Jeszcze jedna gra od polskiego CD Projekt Red trafiła nagle na Nintendo Switch. Sprawdźmy Wiedźmińskie Opowieści.
Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści ukazało się w eShopie nagle, bez żadnej wcześniejszej zapowiedzi. Dzieło Polaków jest dostępne za około 80 złotych. I wiecie co? To bardzo niska cena jak na oferowaną zawartość.
W Wojnie Krwi: Wiedźminskich Opowieściach przejmujemy kontrolę nad królową Meve, władczynią Rivii i Lyrii. Powraca na swe włości po licznych bitwach, jednak nie jest jej dane odpocząć. Znajduje państwo w obliczu zbliżającego się zagrożenia ze strony Nilfgardu. Nie myśląc wiele, rusza w podróż po kolejnych krainach, aby zapewnić bezpieczeństwo swoim poddanym i zjednać sobie sprzymierzeńców, mających jej pomóc przeważyć szalę zwycięstwa. Fabuła nie jest może odkrywcza, ale wynagradza to sposobem jej przedstawienia. Historia jest prowadzona bardzo umiejętnie i widać, że odpowiadają za nią twórcy serii Wiedźmin. Początkowo prosta opowieść szybko staje się bardzo rozbudowana i będziemy mieć do czynienia z dylematami, czy mnóstwem zdrad. Mało tego, nasze decyzje będą miały wpływ na stosunek podróżujących z nami bohaterów, co w ostateczności może doprowadzić do tego, że opuszczą oni naszą armię. Nie da się oczywiście wszystkich zadowolić, ale każda strata towarzysza podróży sprawiała, że żałowałem takiego obrotu spraw. Nie tylko dlatego, że zżyłem się z postaciami, ale też dlatego, że ich obecność w naszej armii, czy też talii kart, zapewniała dostęp do bardzo ciekawych i przydatnych umiejętności.
Świat, który będziemy przemierzać bynajmniej nie należy do miejsc pałających pozytywną, ciepłą energią. Jak to bywa w sadze Sapkowskiego, mamy do czynienia z mrocznym, brutalnym krajem, wypełnionym mnóstwem problemów moralnych i zamieszkałym przez ludzi czekających na naszą łaskę i pomoc. Nie są oni oczywiście jedynymi rezydentami – uniwersum jest tworzone także przez różnego rodzaju potwory, z którymi będziemy nieraz musieli się zmierzyć. Nie brakuje też tak uwielbianych przeze mnie w „dużych” Wiedźminach trolli – te występują również w Wojnie Krwi, choć pokojowo nastawionych jest zdecydowanie mniej. Zawsze wprowadzają jednak nieco humoru dzięki swojej prostocie myślenia i działania.
Rozgrywka w Wojnie Krwi: Wiedźmińskich Opowieściach dzieli się na dwa,bardzo różne tryby. W pierwszym z nich przemierzamy świat jako królowa Meve. Twórcy zdecydowali się na izometryczny widok z kamery, co jest na pewno nowością w ich produkcjach z serii o Wiedźminie. Bez wątpienia było to dość ryzykowne podejście, mogące odrzucić niektórych graczy. Ja jednak powitałem je z ogromną radością. Eksploracja skojarzyła mi się z poruszaniem się po średniowiecznej Anglii w klasycznej grze Robin Hood: Legenda z Sherwood. Jednak tu kończą się porównania z tym tytułem. Wiedźmińskie Opowieści w trybie zwiedzania nie są strategią i polegają na odkrywaniu nowych miejsc oraz zbieraniu surowców. Ogromne znaczenie ma bowiem rozwijanie obozu i umiejętności naszej armii, czy tworzenie kart. Nie można też zapomnieć o opcjonalnych spotkaniach, podczas których zadecydujemy o losie ludności, czy wpłyniemy na morale naszych podkomendnych. Jednocześnie należy pochwalić twórców za różnorodność terenów, które będziemy przemierzać. Są bagniste okolice Bindugi, leśne obszary należące do Rivii, czy na przykład skute lodem włości krasnoludów zamieszkujących Mahakam.
Wspomniałem wcześniej o obozie nie bez powodu. Naciskając minus na lewym joy-conie, przejdziemy do naszego obozu polowego. Możemy w nim na przykład porozmawiać z niektórymi z podróżujących z nami postaci. Da to nam dodatkowe informacje na temat ich historii, czy motywacji. Oprócz tego możemy rozwinąć umiejętności naszej królowej, sprawiając na przykład, że będzie się szybciej poruszała, czy zapewniając sobie premię finansową na koniec każdego starcia. Nie można też zapomnieć o możliwości tworzenia kart i wybierania układu naszej talii. Oprócz tego odblokujemy ulepszanie posiadanych kart i tworzenie lepszych ich wariantów, ale także opcję wysyłania zwiadowców (co pokaże na naszej mapie ciekawe miejsca), czy też kantor, w którym sprzedamy drewno i pozyskamy złoto bądź na odwrót. Rozwijanie obozu wciąga – tym bardziej, że im więcej ulepszeń zakupimy, tym więcej namiotów, kramów i stoisk w nim zauważymy.
Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści bez wątpienia korzysta z poprzednich gier CD Projekt Red – Wiedźmina III: Dzikiego Gonu (moją recenzję wersji przeznaczonej na Switcha znajdziecie tutaj) oraz karcianego Gwinta. O ile jednak pełnoprawny Gwint był nastawiony na rozgrywkę wieloosobową, o tyle Wiedźmińskie Opowieści są przeznaczone tylko dla jednego gracza. Walki odbywają się na zasadzie partii wspomnianej gry karcianej. Ma ona proste, aczkolwiek wciągające zasady. Starcia odbywają się zawsze w układzie 1 na 1. Każda ze stron konfliktu ma kilka wierszy, w których może umieszczać swoje karty. Te opisane są przez 2 najważniejsze parametry: siłę ataku i obrony. Oczywiście im większa wartość obu tych parametrów, tym na ogół lepiej. Jest to jednak bardzo krzywdzące podejście, z którym nie wróżę sukcesów w wielu pojedynkach. Występuje sporo kart, które mimo niewielkiej liczby bronią się nakładanymi przez nie efektami. Na przykład możemy wykorzystać kartę, wykładającą wszystkie karty danego typu z talii, czy wzmacniająca siłę o 10 punktów. Warto też pamiętać, aby dbać o jak największą sumaryczną siłę – zawsze można zrezygnować z dalszego rozgrywania tury na rzecz spasowania. Wtedy zwycięstwo odnosi strona określana przez większą sumę. Do wygranej w klasycznej rozgrywce potrzebne są 2 z 3 zwycięstw.
Celowo zaznaczyłem klasyczne reguły, bo nierzadko będziemy mieć do czynienia ze zmodyfikowanymi zasadami. Skrócenie rozgrywki do zaledwie jednej rundy, konieczność pozbycia się określonego przeciwnika, czy zadania wszystkim zadanej liczby obrażeń to tylko niektóre z celów, na które trzeba zwracać uwagę, walcząc w Wojnie Krwi: Wiedźmińskich Opowieściach. Mamy też starcia-zagadki, w których nie możemy dopuścić do śmierci określonej jednostki z naszej talii, musimy doprowadzić zepchnąć przeciwnika na tyły, czy ułożyć karty w określonej kolejności. Partie są bardzo wciągające, ale warto zwrócić uwagę na naszą talię i zostawić niektóre starcia do chwili, w której doczekamy się lepszego asortymentu kart. Niektóre walki są bardzo trudne. Jednak warto wspomnieć o zaimplementowaniu możliwości pominięcia dowolnego starcia. Opcja ta jest dostępna wyłącznie na najniższym poziomie trudności i po przegranej bitce pozwala ją pomijać, naciskając Y. To bardzo dobra opcja dla osób, którym zależy wyłącznie na eksploracja i poznawaniu historii.
W tej jest mnóstwo subtelnych odwołań do prozy Sapkowskiego. Do naszej drużyny będzie mógł dołączyć, o ile tak postanowimy, rycerz, który próbował zlikwidować Złotego Smoka. Nie jest to wielka informacja dla każdego, ale jeśli czytaliście sagę, na pewno nieraz się uśmiechniecie. Podobnie jak przy okazji czytania odnajdywanych listów, czy rozmów z trollem. Już w poprzednich grach z serii Wiedźmin studio CD Projekt Redudowodniło, że potrafi pisać bardzo dobre, nierzadko humorystyczne teksty. Nie inaczej jest w przypadku recenzowanego tytułu. Dowiemy się, dlaczego Geralt jest zwany Geraltem akurat z Rivii, czy usłyszymy co nieco o Jaskrze oraz o bitwie pod Sodden. Bardzo dobre w tych odwołaniach jest to, że nie są one nachalne. ci z Was, którzy znają opowiadania i sagę o Wiedźminie z pewnością ucieszą się, słysząc znajome nazwy. Jednak jeśli proza Andrzeja Sapkowskiego jest Wam obca, to nic straconego – Wiedźmińskie Opowieści to zamknięta całość, której zrozumienie nie wymaga znajomości całego uniwersum na pamięć i na wyrywki.
Oprawa wizualna jest bardzo dobra. Ręcznie rysowane tła prezentują się fantastycznie, sprawiając, że gra wygląda jak dawne ilustracje w książkach z bajkami, czy baśniami. Nie powinno to dziwić – Wiedźmin przecież czerpie z nich całymi garściami. Na uwagę zasługują również świetne, nienahalne animacje kart. Wyglądają one dzięki temu jak karty rodem z Harrryego Pottera. Nie mogę napisać złego słowa także o udźwiękowieniu. Nawet odgłosy towarzyszące naszym krokom brzmią niesamowicie porządnie i różnią się w zależności od podłoża. Muzyka również jest na bardzo wysokim poziomie i momentalnie pozwala zanurzyć się w toczonym przez wojnę świecie. Należy też zaznaczyć, że Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści ukazało na Nintendo Switch w pełnej polskiej wersji językowej. Za jakość dubbingu niech świadczy fakt, że przechodziłem tę grę właśnie z polskim dubbingiem. Jestem przeciwnikiem pełnych spolszczeń, ale akurat Wiedźmina nie wyobrażam sobie inaczej. Głosy są dobrane bardzo dobrze i wypowiadane przez aktorów kwestie brzmią wiarygodnie, autentycznie. Nie ma się do czego przyczepić.
Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści to zdecydowanie jedna z najlepszych gier dostępnych na Nintendo Switch. Humor i odwołania do znanych każdemu źródeł sprawiają, że od produkcji nie chce się oderwać. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak się wciągnąłem. Recenzowany tytuł to co najmniej kilkanaście godzin wspaniałej przygody, od której nie sposób się oderwać. Czas ucieka niesamowicie szybko w świecie Wiedźmina. CD Projekt Red kolejny raz dowiódł, że rozumie realia Geralta z Rivii. Bez dwóch zdań warto dodać tę grę do swojej kolekcji. Tym bardziej, że kosztuje zaledwie 80 złotych. Nie jest to produkcja idealna. Moim największym zarzutem jest brak wsparcia dla ekranu dotykowego, choć przeszkadza nieco również niekiedy za duża siła i wytrzymałość oponentów. Jednak mimo wszystko jeśli macie Switcha I lubicie świat zarysowany przez Andrzeja Sapkowskiego, to bez wahania sięgajcie po Wiedźmińskie Opowieści. To jedna z najlepszych gier wydanych na konsole Nintendo. Koniecznie dajcie szansę temu tytułowi, a z pewnością docenicie jego jakość. Brawo, CD Projekt Red. Jeśli Cyberpunk 2077 będzie choć w połowie tak udany jak Wojna Krwi: Wiedźmińskie Opowieści, to będziemy mieć do czynienia z jedną z najlepszych gier w historii.
Dziękujemy CD Projekt Red za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz