Wiedźmin III trafił na Switcha. To, co wydawało się niemożliwe okazało się być prawdą. Czy jakość portu kontynuuje dobrą passę Geralta?
Wiedźmin III: Dziki Gon – tytuł, który zdobył ponad 800 nagród za grę roku zdobywa kolejną platformę. Dzieło studia CD Projekt Red jest w moim odczuciu jedną z najwybitniejszych tytułów. Producent postanowił nawiązać współpracę z amerykańskim Saber Interactive. Pozostało mi sprawdzić, czy efekt ich połączenia sił jest zadowalający. Dowiecie się tego z niniejszej recenzji. Opisze ona nie tylko jakość portu, ale i ogólną jakość gry i zweryfikuje, czy po upływie kilku lat wciąż warto zainteresować się Wiedźminem.
Mimo że Wiedźmin III: Dziki Gon zadebiutował na konsolach ponad 4 lata temu, to możecie być spokojni. Moja recenzja przedstawia tylko najbardziej podstawowe założenia fabularne. Starałem się unikać spoilerów na tyle, na ile to możliwe. Jeśli jednak nie graliście jeszcze w Dziki Gon i nie chcecie wiedzieć niczego o historii, przejdźcie do następnego akapitu. Tym zaś, którym nie przeszkadza nakreślenie zarysu opowieści już spieszę z opisem. Wiedźmin III: Dziki Gon przedstawia historię Geralta – tytułowego wiedźmina poszukującego swojej wychowanki – Ciri. Dziewczyna jest ścigana przez Dziki Gon – czyhającą na jej życie grupę przerażających żołnierzy. Nie obędzie się bez pomocy czarownicy, z którą Geralta łączy najsilniejsza więź – Yennefer. Nie będę zdradzał oczywiście więcej, bowiem fabuła jest jedną ze zdecydowanie najmocniejszych stron recenzowanej gry. Odkrywanie jej, ba wpływanie na nią, jest na tyle absorbujące, że z niekłamaną przyjemnością spędzałem każdą wolną chwilę z Wiedźminem. Od razu po premierze wersji komputerowej Dzikiego Gonu wziąłem się za jej ogrywanie i w świecie Geralta spędziłem wiele miesięcy, nie przestając zachwycać się dokonaniem CD Projekt Red.Wiele wskazuje na to, że ponownie ta produkcja pochłonie mnie na bardzo długi czas.
W Wiedźminie III: Dziki Gon wcielamy się w Geralta – Rzeźnika z Blaviken, Białego Wilka, Gvynbleidda – przedstawiciela wiedźmińskiej szkoły Wilka. Wiedźmini to profesjonalni, zmutowani zabójcy potworów. Mimo swojej (niezaprzeczalnie potrzebnej w świecie ludzi) roli często są szykanowani przez zwykłych mieszkańców. Tym bardziej, że wiedźmini nie działają za darmo. Przed podjęciem zlecenia najpierw ustalają zapłatę. Bardzo fajne jest to, że możemy brać udział w negocjowaniu stawki. Często podczas ustalania warunków zlecenia będziemy mogli, oczywiście w granicach rozsądku, zwiększyć oczekiwaną przez nas kwotę za wykonanie zadania. Sprawdza się to bardzo dobrze i dzięki bardzo naturalnym komentarzom Geralta zwiększa naszą imersję.
Co do tekstów, to muszę przyznać, że Wiedźmin III: Dziki Gon posiada najlepsze dialogi, jakie słyszałem w grach. Są one, jak wspomniałem, bardzo naturalne i realistyczne. Wypowiadane kwestie pasują do postaci i są spójne z CDPR-ową wizją świata Andrzeja Sapkowskiego. Nierzadko teksty Geralta, czy Yennefer lub Vesemira wywołały uśmiech na mojej twarzy. Dociekliwi i uważni gracze zauważą też subtelne, nienachalne odwołania do popkultury i niepozbawione humoru uwagi – w jednym liście możemy zobaczyć rozmowę postaci wyraźnie wzorowanych na Batmanie i Kobiecie Kot, a w innym miejscu dowiemy się czegoś o Vernonie Roche’u – bohaterze poprzedniej odsłony, Zabójców Królów. Nie brakuje też delikatnych smaczków związanych z książkową sagą. Na przykład, Vesemir odniesie się do walki Geralta z zeuglem znanym z Okruchu lodu. CD Projekt Red stworzyło też szalenie interesujące zadania główne (jak choćby chwytający za serce wątek Krwawego Barona) i misje poboczne (na przykład poszukiwanie patelni, czy „niedźwiedzia”). I chociaż odkrywanie wszystkich znaków zapytania (nieodwiedzonych miejsc) na wyspie Skellige potrafi napsuć krwi, to jednak w ogólnym rozrachunku szukanie i wykonywanie aktywności w Dzikim Gonie wciąga.
Nie można nie wspomnieć o systemie wyposażenia. Nasz wiedźmin może nosić kilka mieczy i rodzajów opancerzenia – buty, zbroje, rękawice, kolczugi i spodnie. Wiele z nich jest częścią zestawu, a noszenie całego kompletu z określonej serii zapewnia premie do statystyk. Posiadane wyposażenie możemy dodatkowo wzmacniać u kowali jeśli posiadamy odpowiednie surowce (część z nich kupimy u handlarzy, część znajdziemy przy pokonanych potworach, a inne odnajdziemy, przemierzając świat). U krawców nabędziemy nowe elementy stroju ochronnego, a kowale będą mogli wytworzyć nam nowe przedmioty na podstawie schematów. Natomiast my możemy skorzystać z alchemicznej wiedzy Geralta, dzięki której wytworzymy specjalne oleje (zwiększające obrażenia zadawane konkretnym rodzajom potworów) oraz mikstury.
Jak na grę RPG, nie mogło zabraknąć systemu ulepszania postaci. Każdy wbity nowy poziom (oraz odkryte miejsce mocy) zapewniają nam punkt rozwoju. Możemy go przeznaczyć na wykupienie dodatkowych ruchów dla bohatera (na przykład umożliwiającego blokowania nadlatujących w naszym kierunku strzał), ale nie jesteśmy w stanie używać ich od razu. Najpierw musimy je wcisnąć w wolne gniazda. Z jednej strony szkoda, że nie można używać wszystkich odblokowanych umiejętności jeśli ich nie wybraliśmy, ale z drugiej strony dzięki temu gra wprowadza mały element taktyki do rozgrywki.
Zostając jeszcze przy ulepszaniu, warto dbać o jak najlepszą talię kart do gry. Wiedźmin III: Dziki Gon zawiera bowiem małą gierkę, która została wydana później jako osobny tytuł – Gwint. To karciana gra, w której musimy odpowiednio używać zdolności i cech charakterystycznych kart, by na koniec suma naszych była wyższa od tych, które miał przeciwnik. Rozgrywka ma proste założenia, ale mimo nich jest w stanie wciągnąć na kilka chwil.
Wiedźmin III: Dziki Gon zawiera też opcję medytowania. Medytując, odnawiamy nasz poziom zdrowia (na niższych poziomach trudności) i korzystamy z wiedźmińskich dekoktów. Te służą poprawieniu naszego widzenia w ciemności i zwiększeniu szans na udane zastosowanie różnego rodzaju magii – znaków. Wiedźmini posiadają bowiem wiedzę dotyczącą wykorzystania skomplikowanych gestów ręki w walce i prowadzeniu konwersacji. Dostępne znaki to Aard (odpychający przeciwników falą uderzeniową), zapalający teren Igni (rozwinięty znak zamienia się w celowany strumień ognia), Quen (tarcza, która w podstawowej formie przyjmuje za nas obrażeni, a po rozwinięciu odbija je w przeciwników), Yrden (spowalniający przeciwników ludzkich i uwrażliwiający upiory na nasze ataki) oraz Aksji (ogłuszający przeciwników lub nakłaniający ich do walki po naszej stronie). Ostatniego znaku jako jedynego możemy użyć również w rozmowach, aby przekonać naszego rozmówcę do odpowiedniego działania. Walki są bardzo satysfakcjonujące mimo prostoty systemu (niepozbawionego możliwości stosowania bloków i kontr) i krwawe. Branie udziału w starciach sprawia prawdziwą przyjemność. Zwłaszcza jeśli na ich końcu zobaczymy efektowne wykończenie.
Jednak tym, co najważniejsze w Wiedźminie III: Dziki Gon jest ogrom świata, który przemierzamy i nasz wpływ na jego losy. Do naszej dyspozycji oddano wielki teren, po którym poruszamy się nie tylko biegając i skacząc, ale też jeżdżąc konno i pływając (zarówno łódką, jak i wpław). Dodajmy do tego jeszcze fakt, że Edycja Kompletna, w której gra została wydana na Nintendo Switch, zawiera dwa potężne rozszerzenia fabularne – Serca z Kamienia oraz Krew i Wino, dodatkowo powiększające i tak już spory obszar działania. Jeśli będziemy się starali wykonać wszystkie misje poboczne i główne, czeka nas zabawa na dziesiątki godzin. Należy zaznaczyć, że często opcjonalne zadania są bardziej wciągające niż – i tak bardzo dobre – główne. Grając w Wiedźmina, chłoniemy świat przygotowany przez CD Projekt Red i czas leci niesamowicie szybko. Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że Wiedźmin III: Dziki Gon – Edycja Kompletna jest produkcją, która wciągnęła mnie najbardziej ze wszystkich tytułów, jakie sprawdziłem przez kilkadziesiąt lat mojego życia.
Ogromne słowa uznania należą się polskim aktorom, którzy sprawili, że postaci w Wiedźminie III dostały życie. Mamy tutaj bardzo dobrego Jacka Kopczyńskiego w roli często wpadającego w kłopoty przyjaciela Geralta, Jaskra. Oprócz niego jest Paweł Szczesny jako krasnolud Zoltan, Agnieszka Kunikowska jako rudowłosa czarodziejka Triss oraz fenomenalny Jacek Rozenek w roli tytułowego wiedźmina, Geralta. Aktor idealnie wcielił się w Białego Wilka – kiedy trzeba, jest groźny, innym razem sarkastyczny, a jeszcze kiedy indziej obojętny na otaczające go wydarzenia. Samo słuchanie Geralta jest wielką przyjemnością, potęgowaną jeszcze przez rewelacyjną muzykę. Zespół Percival, grający utwory do tej produkcji, spisał się na medal. Zawodzenie przy akompaniamencie dawnych instrumentów daje rewelacyjną mieszankę, która nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze długo po wyłączeniu gry. Muszę też pochwalić stronę wizualną gry. Nie jest ona idealna i bez problemu da się zauważyć ograniczenia sprzętowe Switcha. Jednak mimo to Wiedźmin III: Dziki Gon – Edycja Kompletna wygląda zaskakująco dobrze jak na możliwości konsoli Nintendo. Na słowa uznania zasługuje też fakt, że posiadacze Switcha dostali dokładnie tę samą grę, co użytkownicy sprzętów od Sony i Microsoftu. Oczywiście pomijając graficzną stronę tytułu. Natomiast wszystkie potwory atakujące nas i ludzi podczas swobodnego przemierzania świata, czy liczba bohaterów niezależnych w danej lokacji są identyczne jak w przypadku wersji na PS4 i XONE.
Nie da się ukryć, że Wiedźmin III: Dziki Gon – Edycja Kompletna wygląda gorzej niż jego „duże” wersje. Bądźmy jednak realistami. Chyba nikt się nie spodziewał, że oprawa graficzna dorówna poprzednim edycjom gry? Tekstury mają zdecydowanie niższą rozdzielczość, nie brakuje też rozmycia i nieco poszarpanych krawędzi, ale nie można odmówić produkcji jednej bardzo istotnej zalety. Przez większość czasu utrzymuje stabilne 30 klatek na sekundę. Spadki są sporadyczne i najbardziej zauważalne w przerywnikach filmowych na silniku gry. Największe spadki płynności zaobserwowałem podczas przemierzania Novigradu. Nigdy nie ma jednak sytuacji, w której mielibyśmy do czynienia z pokazem slajdów lub wyskakującymi nam tuż przed oczami obiektami. Pozostając jeszcze przy stronie technicznej, na plus należy zaliczyć stosunkowo krótkie czasy wczytywania gry – wynoszą one około 30 sekund. Wygląd gry najmniej razi oczywiście w trybie przenośnym. Na dużym ekranie, po podłączeniu konsoli do stacji dokującej, mankamenty są o wiele bardziej zauważalne. Nie oznacza to jednak, że zadokowana konsola sprawia, że tytuł jest niegrywalny. Czy korzystamy ze Switcha w wersji przenośnej, czy stacjonarnej, wciąż mamy do czynienia z dość płynną produkcją. Bateria konsoli (w pierwszej wersji) pozwala na około 4 godziny nieprzerwanej zabawy, co jest całkiem przyzwoitym wynikiem. Czas ten można oczywiście wydłużyć, wyłączając chociażby Wi-Fi oraz zmniejszając jasność ekranu.
Nie zmieniono też modelu poruszania się na koniu Geralta, Płotce. Potrafi się on zaciąć między drzewami, czy przed płotem. Nie da się nie zauważyć licznych błędów technicznych związanych z Płotką, choć przyspiesza ona oczywiście poruszanie się po krainach. Jeśli jednak wolimy inne metody zwiedzania, mamy łódź oraz szybką podróż. Pozostając jeszcze przy kwestiach technicznych, to gra obsługuje wibrację kontrolerów – uaktywnia się w momentach, w których medalion wiedźmina drży. Sygnalizuje tym samym o obecności potworów. To dobry bajer, który pozwala bardziej wczuć się w grę. Studiu Saber Interactive udało się dość sprytnie zadbać o płynność rozgrywki. Większość elementów na pierwszym planie jest zadowalającej jakości, natomiast to, co w oddali odznacza się bardzo małą odległością rysowania. Najbardziej dotkliwe jest to oczywiście podczas jazdy na Płotce, jednak niektóre elementy wyposażenia postaci (korale Keiry) też wymagałyby zastosowania lepszych tekstur. W ogólnym rozrachunku jednak Wiedźmin III: Dziki Gon – Edycja Kompletna wygląda na Switchu bardzo przyzwoicie.
Wiedźmin III: Dziki Gon – Edycja Kompletna to wspaniała przygoda, której teraz mogą doświadczyć również gracze Nintendo. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł zabrać ze sobą Geralta wszędzie, gdzie tylko będę chciał. Dzięki współpracy Sabre Interactive i CD Projekt Red stało się to możliwe. Wiedźmin może nie jest zbyt urodziwy na Switchu, ale wynagradza to mobilnością, płynnością i niesamowicie wciągającym, żywym światem. Jeśli jeszcze nie graliście w Wiedźmina, czym prędzej to zmieńcie. A jeśli graliście, to na pewno nie muszę Was namawiać do powtórnego doświadczenia historii Geralta. Do zobaczenia na szlaku. Bywajcie!
Dziękujemy CD Projekt Red za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz