Studio Signal Space Lab przygotowało produkcję przeznaczoną na gogle wirtualnej rzeczywistości. Sprawdźmy więc, jak wypada Afterlife na PS VR.
Na samym początku należy zaznaczyć jedną dość istotną kwestię – Afterlife nie należy traktować jako grę. Dziełu kanadyjskiego producenta bliżej jest bowiem do filmu interaktywnego, w którym to od nas zależy, w jaką stronę potoczy się fabuła. Grając w oglądając Afterlife czułem się, jakbym obcował z nowoczesną wersją gry paragrafowej. Gry paragrafowe czasy swojej świetności przeżywały w latach 80-tych i 90-tych minionego stulecia. Polegały one na tym, ze czytając książkę co pewien czas docieraliśmy do miejsca, w którym wybieraliśmy dalsze losy postaci. Na przykład, spotykając potwora mogliśmy przejść na stronę 27, aby walczyć z nim, na 36, by spróbować przed nim uciec, a na 79, aby odwrócić jego uwagę. Afterlife stosuje podobne podejście, jednak jest ono nieco subtelniejsze.
W Afterlife również podejmujemy decyzje, jednakże w głównej mierze są one, jak to określają twórcy, podświadome. Jeśli w jednej scenie będziemy przyglądać się głównie jednej osobie, czy przedmiotowi, to algorytm zastosowany w filmie uzna, że właśnie ten element ma być kluczowy w następnej scenie i wybierze odpowiedni układ scen. Odbywa się to bardzo naturalnie i właściwie można ukończyć Afterlife, nie zdając sobie sprawy z obecności takiej mechaniki. Decyzje podejmujemy również, aczkolwiek nieporównywalnie rzadziej, świadomie. Okazjonalnie będziemy mogli nacisnąć X na padzie, aby wejść w interakcję z odpowiednim przedmiotem, przez co na przykład rzucimy piłką. Na ogół jednak siedzimy i rozglądamy się, oglądając wydarzenia.
Wspomniałem już, że Afterlife to film, a w takim najważniejsza powinna być fabuła. Nie mam niestety dla Was dobrej wiadomości. Historia w dziele Signal Space Lab nie zdołała mnie wciągnąć. Mamy oto rodzinę Doust, borykającą się ze śmiercią najmłodszego członka rodziny. Aktorzy na szczęście grają dość dobrze i można wczuć się w przedstawiony świat i poczuć atmosferę panującą w rodzinie. Cóż jednak z tego, skoro sama historia szybko przestaje interesować i mimo tego, że nie należy do najdłuższych – ukończenie Afterlife nie zajmuje więcej niż godzinę – to i tak zdołała mnie znudzić. Mamy co prawda możliwość obejrzenia filmu raz jeszcze, podejmując inne decyzje, ale nie widzę w tym większego sensu. Musimy obejrzeć wszystkie 3 rozdziały raz jeszcze, uważając, aby tym razem zadecydować inaczej. Nie mamy możliwości wybrania określonego rozdziału i rozegrania historii od tego momentu.
Tym, co może ratować Afterlife jest niska cena (wynosząca około 20 złotych) i przyzwoite aktorstwo. W ogólnym rozrachunku nie jestem jednak w stanie polecić tej produkcji. Historia jest bardzo nudna i nie ratują jej różne dostępne odnogi fabularne. Samo przyzwoite aktorstwo i cena to za mało, by zrekompensować poziom opowieści i minimalne możliwości wchodzenia w interakcję. Afterlife to ciekawa próba przeniesienia gier paragrafowych do świata VR. Szkoda, że jest to próba nieudana.
Dziękujemy Signal Space Lab za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz