Artifex Mundi znane jest w Polsce i nie tylko z fantastycznie ręcznie rysowanych gier typu HOPA (hidden object puzzle adventure, ukryte obiekty). To proste gry, w których gracze w małych pomieszczeniach szukają ukrytych przedmiotów i rozwiązują niewymagające zagadki. Jednak ostatnim czasy polski deweloper zaczyna poszerzać horyzonty, z jednej strony nadal będąc wiernym przepięknie rysowanym grom point-and-click, a z drugiej strony dodając coraz więcej elementów przygodowych. Pierwszym udanym eksperymentem było wydane ponad 9 miesięcy temu My Brother Rabbit, które nadal było grą HOPA, ale zawierało już kilka fragmentów klasycznych gier przygodowych, które znacznie urozmaiciły rozgrywkę (Recenzję Angeliki znajdziecie tutaj)
Największa rewolucja miała dopiero nadejść. W sumie graczy pecetowi doświadczyli jej trochę wcześniej, ponieważ recenzowane Irony Curtain: From Matryoshka with Love zostało wydane w połowie maja na PC. Konsolowi gracze musieli się uzbroić w cierpliwość i poczekać na premierę wersji na ich sprzęt do końca czerwca. Irony Curtain jest już klasyczną przygodówką, zawierającą elementy point-and-click. Jest to bardzo dobra klasyczna przygodówka, która została starannie wykonana. Zawiera w sobie wszytko to, co najlepsze gry przygodowe powinny mieć, czyli łamigłówki, ciekawą fabułę i postacie oraz świat, który zachęca do eksploracji. Jednak po kolei, zacznijmy od zarysu fabuły.
W Irony Curtain wcielacie się w młodego amerykańskiego dziennikarza – Evana Kovalsky’ego. Evan jest zafascynowany Matryoshką – fikcyjnym krajem, w którym rządzi nie tylko Wielki Wódz, ale i komunizm oraz kapitalizm. Stany Zjednoczone i Matryoshka są w stanie wojny, a nasz bohater przypadkowo zostaje wciągnięty w szpiegowską intrygę. Gdy nadaża się okazja podroży do Matryoshki, nasz bohater ani przez chwilę się nie zastanawia i rusza w drogę. Jednak kraj, jaki zastanie na miejscu nie jest taki, jakim prezentowano go w książkach i TV.
Irony Curtain to fantastyczna, zabawna podróż przez 21 ręcznie malowanych lokacji: od rodzinnego domu Evana po fortece Wielkiego Wodza w Matryoshce. Najnowsze dzieło Artifex Mundi na każdym kroku parodiuje ZSRR z lat pięćdziesiątych, odpowiednio ważąc humor. Gra nie próbuje na siłę rozśmieszyć gracza, ani zbytnio kpić z komunizmu. Po prostu wypunktowane zostały tutaj największe absurdy: przykładowo biurokracja i złożenie podania o brak podania, czy bieganie za i wymienianie się kartkami na żywność. Nie powinno dziwić, że butelką wódki można załatwić praktycznie wszystko. Jest także wysoki kurs walut – nasz bohater przybywa do Matryoshki z jednym Collarem, którego w kantorze wymienia na 5 milionów Rupiejek i może zostać królem życia niczym bohaterowie filmu Eurotrip.
Właśnie! Irony Curtian to nie tylko satyra z ZSRR, ale także wiele nawiązań do dzieł popkulturowych. Aby wam za dużo nie spoilerować, wspomnę tylko o nawiązaniu do krowiego poziomu z Diablo III i do Terminatora, o osiłku parodiującym Hardcorowego Koksa, Leszym, który jest bimbrownikiem, czy stacji Metro 2033. Jednak pod tą całą satyryczną kurtyną nie mogło zabraknąć brutalnej prawdy o mordowaniu i aresztowaniu własnych mieszkańców, choć tutaj, jak to uważa Wielki Wódź Matryoshy, „mieszkańcy chorują na strzał w tył głowy”
Jak to w klasycznych przygodówkach bywa, także w Irony Curtian nie mogło zabraknąć całej masy zagadek oraz mini-gierek. Niestety tych drugich jest zbyt mało, jak na przemierzanie ponad 20 lokacji i zazwyczaj ich mechanika opierała się na wciskaniu odpowiednich przycisków pada. Najbardziej podobała mi się gra w trzy kubki. Do dwóch była wlewana wódka, a do jednego woda. Po szybkim zamieszaniu kubeczków musieliśmy wskazać i wypić ten z wodą.
Zagadki są tutaj poprowadzone fantastycznie! Nie są one przesadnie trudne, twórcy skupili się na tym, aby wszystko do siebie logicznie pasowało. Najpierw przeszukujemy dostępne pomieszczenie i podnosimy wszystko, co się da, a następnie w ekwipunku staramy się rozebrać lub połączyć dostępne przedmioty. Na początku rozgrywki zagadki są banalnie proste, ale im dalej w las, albo im bliżej Twierdzy Wielkiego Wodza, tym bardziej musimy wytężać umysł. Kilka razy zdarzyć się może, że będziemy musieli wracać do poprzednich pomieszczeń, ponieważ nasze interakcje albo postępy wprowadziły tam jakieś zmiany.
W rozwiązywaniu zagadek pomogą nam wskazówki aktywowane wciśnięciem górnego przycisku na D-Padzie. Wyświetlają one wszystkie przedmioty i miejsca, z którymi możemy wejść w interakcje. Jeżeli nie możemy wyjść z jakiegoś pomieszczenia, a na kilku elementach mamy jeszcze gwiazdkę, to znaczy, że coś tu jeszcze mamy do zrobienia. Nie będę wcale ukrywał, że w kilku miejscach utknąłem na dobre 30 minut. Najmilej wspominam moment, kiedy nie mogłem pójść dalej, bo drogę blokowały mi kraty z zamkiem. Dużo czasu zmarnowałem na szukanie klucza, a w ekwipunku miałem tylko nabój do pistoletu i okulary. Co się okazało, tymi dwoma przedmiotami jednak dało się otworzyć przejście i pójść dalej. Takich z pozoru trudnych zagadek jest bardzo wiele, a ich rozwiązanie nieraz was zaskoczy.
Przechodząc do podsumowania recenzji, nie będę wcale ukrywał, że jestem fanem gier point-and-click, ale również bardzo lubię tematy militarne. Zaproponowany przez Artifex Mundi temat satyry z ZSRR oraz zimnej wojny podobał mi się od samego początku. Poza tym bardzo przypadła mi do gustu przygodówka od Ubisoftu – Valiant Hearts: The Great War, która została wykonana w podobnym stylu. Irony Curtain: From Matryoshka with Love jest kapitalną klasyczną gra przygodową, w której wszystko wykonano na wysokim poziomie – od ręcznie rysowanego świata i bohaterów, przez fantastycznie stonowany humor oraz parodię na cudownej muzyce i voice actingu (szczególnie w przypadku aktorów mówiących z rosyjskim akcentem!) kończąc. Mam nadzieję, że w swoich kolejnych produkcjach Artifex Mundi dalej będzie tworzyć klasyczne przygodówki, w których HOPA i będzie już tylko małym dodatkiem. Jeżeli mogę mieć jakieś życzenie, to proszę o więcej mini-gier, które nie będą opierały się tylko na wciskaniu przycisków wyświetlanych na ekranie. Wasza pierwsza klasyczna przygodówka jest fantastyczna, oby tak dalej!
Konkurs:
Razem z producentem gry, Artifex Mundi, przygotowaliśmy dla was konkurs, w którym do wygrania są dwa kody na Irony Curtain: From Matryoshka with Love na PS4. Wasze zadanie jest bardzo proste:
W komentarza pod tą recenzją napiszcie nam w kilku zdaniach za co lubicie gry HOPA, point-and-clikc i klasyczne przygodówki oraz jaki tytuł uważacie za najlepszy.
Na zgłoszenia czekamy do soboty 29 czerwca 2019 roku.
Wyniki:
Irony Curtain: From Matryoshka na PS4 wysyłamy do Macieja i Jakuba, ale cleo91 nie zostawiamy z pustymi rękami i na mail wyślemy jej grę-niespodziankę na PS4 🙂
Grę do recenzji dostarczyło Artifex Mundi
Najbliższa memu sercu zawsze będzie „Syberia”, ale tylko pierwsza część. Ten moment, gdy zmiana w Kate ostatecznie się dokonała i odrzuciła szansę powrotu, aby pobiec do pociągu, by wraz z Hansem odnaleźć mamuty już zawsze będzie mnie wzruszać. Za to kocham gry przygodowe – za piękna i wzruszającą fabułę, która zostaje z człowiekiem na długie lata.
Pamiętam pierwszy kontakt gry typu HOPA. To był jeden z Pyrkonów, gdzie Artifex Mundi robiło otwarte testy swoich gier. Miałem możliwość ogrania kilku ich gier po kolei. Najbardziej zaskoczyła mnie jakość grafiki oraz zagadki. Nad tymi drugimi początkowo spędziłem kilkanaście minut by później stopniowo skrócić ten czas do kilku. Mimo kilku lat jakie upłynęły od tego czasu nad od czas do czasu uruchamiam jakąś produkcję tego studia by oderwać się od „dużych” gier choćby na kilkadziesiąt minut.
Jeśli miałbym wskazać ulubioną przygodówkę byłby to My Brother Rabbit. Prosta, ale wywołująca emocje gra.
Tego typu gry uwielbiam za ich klimat. Uważam, że statyczne bądź minimalnie płynne grafiki sprzyjają tworzeniu oprawy gier tych gatunków uzdolnionym grafikom, którzy mogą puścić wodze swojej artystycznej fantazji. Uwielbiam podziwiać efekty ich pracy. Czasem nawet nie dla samej sztuki grania co rozkoszowania się zapierającymi dech dziełami. Dodatkowo mogę w nich ćwiczyć swoją spostrzegawczość, logiczne myślenie i cierpliwość, której mi brak.
Co do ulubionego tytułu: jest mi ciężko zdecydować, ponieważ poprzeczka zawieszona jest niezwykle wysoko. Gdybym miał wybierać spośród znanych mi tytułów wybrałbym Tormentum Dark Sorrow a tuż za nim Apocalipsis za ich wspominaną wcześniej miodność graficzną pomimo infantylności samej rozgrywki.