Niedawno ukazała się trzecia część DLC do Assassin’s Creed: Odyssey. Sprawdźmy, czy Rodowód dobrze kończy Dziedzictwo Pierwszego Ostrza.
Assassin’s Creed: Odyssey to produkcja, która oferuje rozgrywkę na dziesiątki godzin. Czas ten można wydłużyć przez fabularne DLC – Dziedzictwo Pierwszego Ostrza. W grudniu miałem okazję napisać recenzję pierwszej części tego pakietu – Ściganych. Nie zachwycili mnie, ale już drugi epizod był zdecydowanie lepszy. Mroczne Dziedzictwo pozwalało mieć nadzieję na poprawę jakości DLC. Licząc na całkiem niezłą przygodę uruchomiłem więc Rodowód. Moje wrażenia z rozgrywki znajdziecie w dalszej części wpisu.
Od razu zaznaczę, że w niniejszej recenzji mogą występować spoilery z poprzednich epizodów. Nie da się tego uniknąć, wspominając o fabule Rodowodu, który jest bezpośrednią kontynuacją Mrocznego Dziedzictwa. Tyle tytułem wstępu.
Naszego bohatera (ja wcieliłem się w Alexiosa) poznajemy zaraz po tym jak zdecydował się wieść spokojne życie. Początek dodatku to wykonywanie prostych codziennych czynności, bawienie się ze swoim dzieckiem i spędzanie przyjemnych chwil z żoną. Wiadomo oczywiście, że sielanka nie może trwać długo, bo nie byłoby w tym nic ciekawego. Wstęp jest jednak na tyle długi, że nie nudzi, a pozwala wczuć się w sytuację naszego misthiosa. Przyznaję, że późniejsze losy Alexiosa sprawiły, że bardzo mu współczułem i czułem autentyczne zrozumienie dla jego pobudek i akcji, Studiu Ubisoft udało się wykreować bardzo osobistą historię, która mimo prostoty rozwiązań wciąga. Dodatkowo bardzo ładnie łączy się z poprzednią odsłoną cyklu – Assassin’s Creed: Origins.
Nowy dodatek to także nowa umiejętność specjalna postaci. Dzięki Rodowodowi mamy dostęp do Furii Rodu. Atak ten koncentruje się na jednym przeciwniku, zadając mu kilka ciosów, które może i nie są powalające pod względem zadawanych oponentom obrażeń, ale mają jedną istotną zaletę. Generują kilka pasków adrenaliny, a tej oczywiście nigdy za dużo w Assassin’s Creed: Odyssey.
Ukończenie dodatku nie zajmuje długo – powinno do tego wystarczyć poświęcenie 2, maksymalnie 3 godzin. Nie jest to jednak wada gry – dzięki temu twórcom udało się stworzyć historię pozbawioną dłużyzn i nawet będącą w stanie wciągnąć gracza. Warto jednocześnie wiedzieć, że Ubisoft nie odkrywa Rodowodem produkcji na nowo. Jedyną większą nowością jest wspomniana wcześniej umiejętność specjalna. Trzon rozgrywki jest niezmienny – wciąż mamy do czynienia z grą RPG akcji. Niekiedy jesteśmy w stanie wpłynąć na sposób przechodzenia gry – zamiast odbijać kobietę z placu egzekucyjnego możemy wykupić jej wolność. Może i to niewiele, ale pozwala kończyć zadanie zgodnie z własnym sumieniem.
Rodowód miał być, podobnie jak całe Dziedzictwo Pierwszego Ostrza, opowieścią, przedstawiającą i przybliżającą życie Dariusza – pierwszego asasyna korzystającego z ukrytego ostrza. Miałem nadzieję na poznanie genezy tej broni, a nawet na możliwość uczestniczenia w zabójstwach realizowanych z wykorzystaniem ikony serii. Niestety, Ubisoft raz jeszcze zepchnął Darusza na boczny tor. Bohater nie dostał ani trochę charakteru i wciąż nie jestem w stanie zżyć się z nim. Mam ogromny żal do twórców za spłycenie postaci i całkowicie niewykorzystany potencjał.
Rodowód to dodatek przeznaczony dla wybitnych fanów serii. Całe Dziedzictwo Pierwszego Ostrza nie wnosi niemal niczego wielkiego do gry. Można w nie zagrać bez zmuszania się, jak najbardziej. Nie da się jednak oprzeć wrażeniu, że przygoda, której doświadczyliśmy nie jest istotna. Są w niej co prawda ciekawe smaczki – pewna grupa ludzi używa zwrotów, jakie przywodzą nam na myśl Templariuszy, a powiązanie Odyssey z Origins wydaje się naturalne i niewymuszone. Na pewno jednak nie jest to podróż, która zapada w pamięci.
DLC dostaliśmy od studia Ubisoft Polska w ramach Przepustki Sezonowej z Assassin's Creed: Odyssey.
Dodaj komentarz