Gry sprzedawane w zestawie z zabawkami miały swoje pięć minut jakiś czas temu. Disney Infinity, LEGO Dimensions czy Skylanders cieszyły się pewną popularnością, ale ich lata chwały dawno minęły. Teraz do tego segmentu dołączyć chce Ubisoft wraz ze swoją wersją. Jako samozwańczy ekspert od tego typu zabawy nie mogłem się doczekać aż w swoje ręce dostanę te statki kosmiczne. Czy Starlink różni się czymś od pozostałych tego typu produkcji? Czy podzieli los poprzedników?
Nie da się ukryć, że Ubisoft się na tą imprezę odrobinę spóźnił. O wymienionych wyżej seriach mało kto pamięta. Gry sprzedawane w zestawie z zabawkami nigdy nie przyjęły się zbytnio. Jedynie Amiibo od Nintendo sprzedają się doskonale, ale tutaj wpływ na to ma nostalgia, kolekcjonerstwo oraz fakt, że figurki są niezwykle wszechstronne, bo wykorzystać można je w wielu tytułach. Jak na tle konkurencji wypada Starlink?
Do recenzji otrzymałem pakiet podstawowy oraz jeden dodatkowy pakiet pilota i statku. W skład zestawu podstawowego wchodzi, oprócz dysku z grą, jeden pilot wraz z statkiem, trzy bronie oraz uchwyt do kontrolera. Ten ostatni element różni się w zależności od platformy, gdyż każda ma inny kontroler. W dodatkowym pakiecie otrzymałem dodatkowego pilota, drugi statek i jedną nową broń. W sklepach znajdziemy kolejne pakiety dodatkowe z pilotami i statkami. Dostępne są także samodzielne figurki pilotów oraz dodatkowe uzbrojenie.
Figurki pilotów są dość małe i przez to nie powalają one szczegółowością. Twarze nie prezentują się jakoś szczególnie dobrze. Figurki mają kilka centymetrów wysokości i przez większość czasu raczej nie będziemy na nie patrzeć, więc ich wygląd raczej nie będzie nam często przeszkadzał.
Dużo lepiej prezentują się same statki. Te wykonane są dużo staranniej, mają więcej szczegółów i nawet ładnie prezentować mogą się na półce kolekcjonera. Każdy ze statków różni się wyglądem, ale i wyposażeniem. Skrzydła statków możemy odłączyć i dowolnie zmieniać. Możemy je nawet odwracać do góry nogami, jeśli mamy taki kaprys. Statki wykonane są z dość mocnego plastiku, chociaż wystające elementy skrzydeł są dość cienkie, więc wyobrażam sobie, że mogą pęknąć przy upadku czy silniejszym chwycie.
Samo uzbrojenie też prezentuje się ciekawie. Każda z dostępnych dla mnie broni wygląda inaczej i ma inne właściwości. Ciężko je ze sobą pomylić. Broń wtykamy w dedykowane porty na skrzydłach statku. Podmieniając broń w trakcie rozgrywki możemy natychmiast zmienić uzbrojenie, w zależności od potrzeb.
Na sam koniec zostawiłem sobie sam uchwyt. Starlink, w przeciwieństwie do innych podobnych gier nie korzysta z żadnego magicznego portalu mocy. Zamiast tego otrzymujemy uchwyt, który nakładamy na kontroler. W przypadku wersji na Xboxa One uchwyt łączy się z portem dla słuchawek pada. Po zabezpieczeniu uchwytu na kontrolerze umieścić w nim możemy w dedykowanym slocie figurkę pilota. Na figurkę montujemy statek.
Figurki łączą się z kontrolerem. Niektóre elementy statku nawet się świecą. Cała konstrukcja na szczęście nie zwiększa znacząco wagi kontrolera. Sam używałem gry w parze z Elite Controlerem od Xboxa One, który sam w sobie jest dość masywny i nie odczuwałem nigdy zbytniego dyskomfortu. Z racji pracy zawodowej nie grałem dłużej niż dwie godziny na raz, i w tym czasie waga całości nie dała mi się we znaki, ale przy dłuższej sesji może to mieć już jakieś znaczenie.
Cała konstrukcja nie wpływa w dużej mierze na ergonomie kontrolera. Większość przycisków dostępna jest bez przeszkód. Jedynie problem miałem z obsługą przycisku Xbox. Używałem go co jakiś czas, aby zrobić screen z gry czy nagrać rozgrywkę i tutaj niestety uchwyt wchodził mi w drogę.
Podsumowując – figurki statków prezentują się dość dobrze. Niestety dużo gorzej jest z samymi pilotami. Cała konstrukcja zamontowana na kontrolerze może i z daleka wygląda komicznie, ale w samej interakcji z grą spisuje się dobrze. Jedynie mogę przyczepić się do tego jak demontuje się statek z uchwytu. Wszystkie inne rzeczy demontuje się łatwo, a podmiana statku jest niestety dość kłopotliwa. No i nie wiem jak z wytrzymałością – czy po setnym odpięciu statku całość będzie równie sztywna.
Przy okazji warto wspomnieć, że wszystkie statki i dodatki dostępne w sklepach kompatybilne są w każdą wersją gry. Jedyne co jest różne to sam uchwyt do kontrolera. No i pamiętajcie, że wersja na Switcha ma dodatkową postać Star Foxa z dedykowanym statkiem. Jedynie te dwa elementy są niekompatybilne z innymi platformami. Sam Fox ma też własny wątek, niedostępny w innych wersjach. Z racji, że dostęp miałem do wersji na Xboxa One, nie mogę tego wątku ocenić, ale jeśli posiadacie w domu Switcha, to zastanowiłbym się nad tą właśnie wersję, ze względu na dodatkową zawartość.
Ok, to figurki mamy za sobą czas wreszcie przejść do samej gry. Jeśli patrząc na obrazki czy nagrania z gry macie w głowie porównanie z No Man’s Sky, to jest to myśl jak najbardziej prawidłowa. Odwiedzamy tutaj system Atlas, w który czeka na naszą eksplorację kilka planet. Każdy ze światów jest zupełnie inny, ma inny klimat i ekosystem.
Statkami poruszamy się po powierzchni planety, wykonujemy dostępne zadania, skanujemy lokalną faunę czy walczymy z przeciwnikami. Każdy z przeciwników jest podatny na ataki inną bronią, więc może okazać się, że wymagana będzie zmiana uzbrojenia. Kiedy tylko odłączymy którykolwiek z elementów statku gra się automatycznie pauzuje i pozwala nam w spokoju podmienić wymagane elementy. Kiedy będziemy gotowi szybko wracamy do gry wraz z nowym wyposażeniem.
Nasz pilot, statek czy broń możemy ewoluować. Za zdobyte w grze doświadczenie możemy ulepszać każdy element. Dodatkowo zbieramy dodatkowe dopalacze do broni czy kadłuba. Co ważne zdobyte ulepszenia zapisują się w samej grze, a nie w figurkach. To o tyle dobre, że możemy rozpocząć nową grę bez strachu, że wykasujemy sobie poprzedni rozwój.
Twórcom udało się przygotować bardzo przyjemne sterowanie. Statkiem operuje się sprawnie i prosto. Nie ma tutaj jakiegoś super skomplikowanego systemu. Możemy robić proste akrobacje, skoki czy obroty. Olbrzymie wrażenie robi fakt, że bez problemu i jakiegokolwiek ekranu przerywnikowego możemy z powierzchni jednej planty wzbić się w powietrze, przejść do kosmosu i przelecieć na inny glob. Chyba nigdy nie przestanie mnie to chyba bawić.
Opowiadana tutaj historia nie należy do najbardziej skomplikowanych. Otóż nasz zespół przylatuje do systemu Atlas, gdzie zostaje zaatakowany przez Zapomniany Legion, który porywa kapitana naszego statku matki. Szybko reszta załogi zbiera się by odszukać swojego przywódcę, odkrywając tajemnice legionu dowodzonego przez złego Graxa.
Odwiedzamy kolejne planety, pomagamy lokalnym mieszkańcom, wdajemy się w walki kosmiczne czy odblokowujemy kolejne stacje badawcze. Pod względem struktury jest to typowo Ubisoftowa gra z mapą wypełnioną mnóstwem rzeczy do odhaczenia. Co jakiś czas przyjdzie nam też wziąć udział w sporej walce w przestrzeni kosmicznej, gdzie musimy zniszczyć wielki wrogi statek. Najpierw należy zniszczyć działa i osłony, by na końcu, niczym w Gwiezdnych Wojnach wlecieć do wnętrza wrogiej jednostki i zadać ostateczny cios.
Problem polega jednak na tym, że mimo iż rzeczy do zrobienia jest sporo, to są one dość monotonne. Tak właściwie to odwiedzając pierwsze dwie planety zobaczymy większość z tego co może nas spotkać dalej. Całe szczęście, że rozgrywka jest wciągająca. Samo przejście głównego wątku zajmie około 20 godzin. A potem możemy eksplorować poszczególne planety by je wymaksować.
Warto zaznaczyć, że jeśli nie jesteście zainteresowani kolekcjonowaniem fizycznych zabawek to gra dostępna jest także w cyfrowej wersji. Wtedy gramy bez całego aspektu kolekcjonerskiego i fizycznego. Fajnie, że Ubisoft daje taką możliwość, ale jednak rozwiązanie takie ma kilka kontrowersyjnych rozwiązań. Przede wszystkim kupując cyfrową wersję gry otrzymujemy od razu dostęp do kilku statków i pilotów oraz kilkunastu broni. Mimo iż wersja cyfrowa jest droższa niż podstawowy pakiet dostępny w sklepach stacjonarnych, to jednak skompletowanie takiego samego zestawu z fizycznych statków wymagać będzie dużo większej inwestycji. To o tyle istotne, że posiadając większą ilość statków gra staje się zwyczajnie łatwiejsza. Jak jeden z naszych pojazdów zostanie zniszczony w trakcie gry to zamiast wczytywać poprzedni zapis możemy szybko wymienić statek na kolejny. Sami więc oceńcie czy takie rozwiązanie jest fair i czy ma sens.
Graficznie tytuł prezentuje się bardzo dobrze. Światy są kolorowe i ciekawie zaprojektowane. Przedstawiony tutaj kosmos nie jest nieskończony czy proceduralnie generowany, ale dzięki temu ma jednak trochę więcej charakteru. Gra dostępna jest też w pełnej polskiej wersji językowej. Dubbing też jest na przyzwoitym poziomie. Zresztą cała gra ma dość sympatyczną, kreskówkową otoczkę, więc ogląda się to jak film animowany.
Starlink to ciekawy eksperyment ze strony Ubisoftu. W odróżnieniu od innych tego typu produkcji, odejmując od niego aspekt fizycznych figurek, to wciąż solida gra. Dlatego też można ją kupić samodzielnie, bez dodatkowych akcesoriów. Jeśli lubicie kosmos i marzyliście o zwiedzaniu ciekawego, kolorowego wszechświata, ale jednocześnie inne tytuły o takiej tematy odstraszają was zbyt zaawansowanym poziomem trudności czy skomplikowaniem, to Starlink będzie świetną alternatywą. Same figurki też są porządnie wykonane (no może poza pilotami) i stanowić będą nie lada gratkę dla kolekcjonerów.
Dziękujemy Ubisoft Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Rogrzywka:
Dodaj komentarz