Minęły dwa lata od wydania Battlefielda 1 (2016), gry która po wielu latach powróciła do czasów pierwszej wojny światowej. BF1 niekoniecznie mógł się wszystkim spodobać, tym bardziej, że pojazdy i bronie w okresie pierwszej wojny światowej były hmmm… mało atrakcyjne – szczególnie powolne i toporne w strzelaniu. W tym roku DICE przenosi nas już na front drugiej wojny światowej za sprawą Battlefilda V, ponownie otrzymujemy krótką kampanie oraz uwielbiany przez wielu graczy tryb multiplayer.
Kampania, a właściwie „Opowieści wojenne” zaczynamy od prologu, który możemy trochę uznać za interaktywny film, ponieważ trafiamy do kilku lokacji tylko na kilka minut. Nad naszą postacią mamy krótką kontrolę i musimy w tym czasie wykonać kilka oskryptowanych akcji. Poczułem się, jakbym grał w kilkuminutowy zwiastun Battelfilda V i to było naprawdę ciekawe doświadczenie.
Niestety DICE w BFV stara się być poprawne politycznie i nie zobaczymy tutaj flag z Trzeciej Rzeszy, a jedynie flagi Rzeszy do roku 1935, które nie zawierały jeszcze swastyki – po co tak robić, skoro tworzy się grę opartą na historii? W kampanii duży nacisk położono na pokazanie, jak ważną role odegrali czarnoskórzy żołnierze z Afryki w armii francuskiej oraz kobiety np. w norweskim Ruchu Oporu. Chociaż tutaj muszę przyznać, że misja w Norwegi chyba najbardziej mi się podobała.
Młoda kobieta – Solveig przedzierając się przez ciemny i zaśnieżony las musi uwolnić swoją matkę z nazistowskiej niewoli. Dużo w tej misji mamy skradania, zabijania po cichu karabinem snajperskim, czy nożami do rzucania. Nasze ciało się wychładza, wiec musimy ogrzewać się przy ogniskach, ale co najlepsze jest to, że możemy przemieszczać się na nartach. Do celu prowadzi wiele dróg, gdyż mapa w tej kompanii jest naprawdę ogromna. Ta misja, to ciekawa opowieść o walce, rodzinie i poświęceniu, która rozgrywa się pośród skandynawskich gór i lasów.
Wspomniany czarnoskóry żołnierz z amii francuskiej pochodzi z Senegalu. Po raz pierwszy walczy w kraju, którego nigdy wcześniej nie widział. Wraz ze swoimi afrykańskimi kompanami musimy znaleźć sposób na pokonanie fortyfikacji niemieckich, takich jak zęby smoka, druty kolczaste czy posterunki strażnicze. Będziemy przekradać się przez piękne francuskie lasy w których nastala jesień aż dotrzemy do ogromnej fortecy, którą musimy zdobyć.
Ostatnią opowieścią jest historia młodego porywczego Brytyjczyka, który należy do Special Boat Section. Jego zadaniem jest zniszczenie bazy lotniczej Luftwaffe na otwartej pustyni, a towarzyszy mu przy tym brytyjski oficer George Mason. To ciekawa misja, która łączy dramaturgię z dobrym humorem, pokazuje przy tym, że nawet pod ostrzałem lub przy wysadzaniu znajdzie się miejsce na kilka żartów. Sabotaż możemy przeprowadzić po cichu, albo zrobić to z głośnym hukiem, wykorzystując do tego pojazdy i samoloty. Jak już wspomniałem przy misji w Norwegi mapy są na tyle duże, że znalazło się na nich miejsce dla różny pojazdów, które wedle uznania możemy wykorzystać.
Na początku grudnia zastanie udostępniona jeszcze czwarta opowieść wojenna „Ostatni Tygrys”, która skupi się na niemieckim dowódcy czołgu Tygrys I, który musi poprowadzić swoich żołnierzy podczas ostatnich dni drugiej wojny światowej. Bardzo mi się podobało, że w każdej opowieści wykorzystano oryginalne dialogi i tak w misji norweskiej usłyszymy dialogi po norwesku, w misji armii francuskiej usłyszymy dialogi po francusku, a nadchodzącej Ostatni Tygrys usłyszymy niemieckie dialogi.
Co nowego w trybie wieloosobowym? Możemy budować! ale spokojnie, to nie jest budowanie z Fortnite. Chodzi mi bardziej o umocnienia z drutu kolczastego, czy worków z piaskiem oraz przeszkody przeciwpancerne. Drugą nowością jest gra drużynowa. Teraz wypełniając cele, zabijając przeciwników oraz wspierając sojuszników zdobywamy punkt, te gromadzą się tylko na koncie dowódcy drużyny. To on decyduje na co wspólnie zdobyte punkty wykorzystać. Może to być zrzut zaopatrzenia z amunicją i apteczkami, pojazd – np czołg albo potężna bomba V1 zrzucona z samolotu na konkretny cel. Trzecie zmiana, która mało mi się podoba, to zdecydowanie mniej amunicji na początku meczu, mamy przy sobie tylko dwa-trzy magazynki, a resztę musimy zdobyć sami, czy to od sojusznika, czy z zabitego przeciwnika.
Kilka osób może się ze mną nie zgodzić, ale uważam, że TTK (Time to kill) czyli czas potrzebny do zabicia przeciwnika, jak na Battlefielda jest teraz zaskakująco niski, naprawdę wystarczy kilka pestek z dowolnego karabinu automatycznego, aby gracza powalić. Zastanawiam się, czy najnowszy CoD: Black Ops 4 w którym zwiększono paski życia z 100 do 150HP nie ma teraz nieznacznie dłuższego TTK. Co zaskakujące opadanie pocisków obowiązuje tylko w karabinach snajperskich. Szybki przykład, strzelam ze snajperki do gracza, który jest ode mnie oddalony o 130 metrów, pocisk opada kilka metrów przed nim. Wracam na to samo miejsce jako szturmowiec z LKMem wyposażonym w optykę x3 i nagle zadaje obrażenia graczom broniącym punktu. Jestem w szoku i przestaje grać klasą snajperską, przełączam się na szturmowca z wyposażonego w LKM z lunetą i śmiało zabijam snajperów na średnim dystansie ponieważ pociski tej broni nie opadają.
Na premierę 20 listopada będą czekać na was tylko trzy tryby rozgrywki: „Wielkie Operacje”, „Podbój” oraz „Wojna Piechoty”. Zacznijmy od tego najmniej interesującego, czyli „Wojna Piechoty”, jak sama nazwa wskazuje w tej formie rozgrywki nie ma pojazdów, mapy są dużo mniejsze, a w jednej rozgrywce może przebywać tylko 32 graczy. Możemy rozegrać standardowy Team Deathmatch lub dominacje z trzema możliwymi punktami do przejęcia.
„Podbój” wszyscy fani Battlefielda doskonale znają i kochają, to wielka bitwa o dominacje na ogromnej mapie. Dwie drużyny złożone z 32 graczy walczą o przejmowanie kolejnych punktów, a tych jest sześć. Na starcie rozgrywki drużyny mają przejęte dwa najbliższe cele swojego punktu odradzania. Mecz wygrywa drużyna, która przejmie oczywiście więcej punktów kontrolnych oraz zachowa więcej biletów na odrodzenie. Na wszystkich mapach możemy używać pojazdów, które niestety odnawiają się bardzo wolno, przez co każda duża bitwa to głównie starcia piechoty. Bardzo mało jest tutaj starć pancernych, czy powietrznych. Duże zastrzeżenia mam do samolotów, które poruszają się zbyt wolno i czasami za łatwo możemy zostać zestrzeleni z ziemi. Czołgami jeździ i strzela się całkiem przyjmie. Co ważne zrezygnowano z elitarnych pojazdów, takich jak ogromne pociągi i sterowce, nie będzie także opancerzonych żołnierzy.
„Wielkie operacje” to rozbudowana wersja Operacji z Battlefielda 1, w tym trybie także może rywalizować ze sobą 64 graczy. Największa różnica polega na tym, że zmagania trwają kilka dni. Nie jest ważne, czy przegrywasz, czy wygrywasz, to i tak zagrasz na kilku mapach. Zasady są proste, jedna drużyna się broni, druga atakuje. Zazwyczaj zaczyna się od przejęcia lub obrony siedmiu punktów i tutaj muszę ze smutkiem stwierdzić, ze drużyna broniąca ma od razu w swoim posiadaniu wszystkie siedem kluczowych celów i jest przez to skandalicznie mocno faworyzowana. Raz, że są zazwyczaj w okopach. Dwa, że tylko oni mogą budować barykady, a trzy, że drużyna atakująca po prostu jest wystawiona i często strzela się do nich jak do kaczek, gdyż zwyczajnie nie mają za czym się schować. Drużyna atakująca, aby zdobyć kilka celi musi cały czas się komunikować oraz dysponować nieprzeciętną strategią, aby zaskoczyć wroga w okopach.
Porażka jednych lub drugich nie oznacza końca gry, przenosimy się na nową mapę, która rozpoczyna drugi dzień i teraz zadaniem drużyny broniącej będzie ochrona dwóch dział. Natomiast atakujący muszą podnieść bomby i dostarczy je do wrogiego gniazda, aby wysadzić np. baterię przeciwlotniczą. Kolejny dzień przyniesie jeszcze inne zadania i to jest bardzo fajne w tych wielkich operacjach, że nigdy nie wiadomo jakie role zostaną nam przydzielone w konkretnych dniach. Jednak deweloper musi jeszcze popracować nad tym trybem, aby był bardziej wyrównany i tak mocno nie faworyzował drużyny broniącej. Nie mniej „Wielkie Operacje”, to najlepszy, najbardziej emocjonujący i widowiskowy tryb wieloosobowy w Battlefield V.
Wszystkich map mamy razem osiem i jak to bywa w Battlefieldzie są to mapy naprawdę ogromne. Podczas beta testów poznaliśmy Rotterdam, dużą miejską mapę z portem, wieloma uliczkami, kamienicami do których możemy wejść oraz stacją kolejową, która przebiega przez całe miasto. Mapa jest wykonana kapitalnie, bogata w wiele szczegółów i samo poruszanie się po Rotterdamie jest przyjemne, a co dopiero walka w zwarciu. Rotterdam występuje jeszcze w drugiej wersji „Dewastacja”, która prezentuje totalnie zniszczone bombardowaniem przez Niemców miasto, kluczowym punktem jest wielka katedra na środku mapy.
„Powykręcana stal oraz „Arras” to dwie mapy zlokalizowane we Francji, które prezentują wiejskie klimaty. Pierwsza mapa zbudowana jest wokół zniszczonego mostu oraz pól i rzek z okolicznościowymi wiejskimi zabudowaniami. Druga francuska mapa, to fantastycznie zaprojektowane małe miasteczko z mnóstwem roślinności pośród której możemy się schować. Francja byłaby świetnym miejscem do walka pancernych i powietrznych, ale jak już wspomniałem pojazdy odnawiają się bardzo wolno i jest ich zdecydowanie za mało na mapach.
Dwie zimowe mapy: Narvik oraz Fjell 652. Ta pierwsza to piękne portowe norweskie miasteczko znane z beta testów. Natomiast Fjell 652 (cokolwiek, ta nazwa znaczy) zabiera graczy na skaliste zaśnieżone szczyty. Sporo tutaj wąskich ścieżek z których łatwo spaść w przepaść. Atrakcyjności tej mapie nadają zmienne warunki atmosferyczne, jak to w górach bywa, nigdy nie wiadomo kiedy pojawi się śnieżyca. Ostatnie dwi mapy zostały osadzone w Afryce Południowej, pierwsza „Aerodrom” to lotnisko Osi, w centrum znajduje się ogromny hangar, a po prawej stronie mniejsze budynki oraz umocnienia. To moim zdaniem najgorzej zaprojektowana mapa w całej grze, gdyż drużyna broniąca, może okopać się w rożnych umocnieniach na lotnisku, a gracze atakujący niestety są wystawieni na łatwy ostrzał. I ku wielkiemu zaskoczeniu na tej mapie nie ma samolotów, są dostępne tylko czołgi. Natomiast Hamada, to jedna z największych map w historii Battlefielda. Bitwę toczymy na ogromnej kamienistej pustyni, która pełna jest gruzowisk oraz ruin. Czasami przemieszczanie się z jednego punktu do drugiego może zając kilka minut, przez co tę mapę bardziej uważam za symulator biegania niż typowe „Pole bitwy”.
Personalizacja żołnierza doczekała się mocnych zmian. Jedną z najważniejszych jest to, że możemy sobie wybrać płeć i zagrać kobietą, co spotkało się z negatywnymi komentarzami ze strony społeczności Battlefielda na długo przed premierą gry. Cóż… do okrzyków kobiet na polu bitwy trzeba się po prostu przyzwyczaić, osobiście ustawiłem sobie kobietę – medyka i nie mam problemu, aby dalej grać tą postacią. Nikt nie będzie się zatrzymywać, aby patrzeć nam na twarz. W trakcie rozgrywki tak naprawdę trudno pod mundurem rozpoznać, czy gracz gra kobietą, czy mężczyzną. Więc tak jedynym problemem dla mniej tolerancyjnych graczy będą po prostu okrzyki konających kobiet na polu bitwy. Idąc dalej możemy osobno personalizować mundur plus spodnie z butami oraz nakrycie głowy. Ale to jeszcze nie wszystko ponieważ dodano malowania twarzy, osobiście nie spotkałem jeszcze na polu bitwy graczy wyglądających, jak indianie, ale nie wykluczone, że po premierze BFV się to zmieni. Rozbudowano edytor broni, możecie już malować konkretne elementy, jak lufa, kolba, magazynek, a nawet celownik oraz inne elementy. We wcześniejszy częściach BF’a nakładaliśmy nową teksturę od razu na cały karabin.
Battlefield V na konsolach prezentuje się fantastycznie, a destrukcja otoczenia jest jeszcze na wyższym poziomie niż w BF1. Świetnie oddano animacje takie, jak podnoszenie rannych kompanów lub wsiadanie, czy wysiadanie z pojazdów. Niestety ja w pełną wersję zagrałem na Xbox One, ale beta testy rozegrałem na PS4 Pro i ta gra na najnowszych konsolach prezentuje się naprawdę fenomenalnie. A i jest przy tym bardzo dobrze udźwiękowiona, szczególnie brawa należą się kompozytorom: Johan Söderqvist i Patrik Andrén, którzy przygotowali po prostu kapitalny soundtrack, a możecie go już posłuchać np. na Spotify.
Wart dodać, że Battlefield V zostanie wydany w Polsce w polskiej i angielskiej wersji językowej na wszystkie platformy. Gracze, którzy wolą grać z oryginalną ścieżką dźwiękową będą mogli swobodnie zmienić język gry na angielski.
Niestety ciężko dzisiaj nazwać Battlefeild V pełną grą, po którą trzeba szturmem ruszyć do sklepów. Chociaż pewnie najwięksi fani serii już to zrobili. Tym, którzy się wahają oraz uważają, że 250 zł, to obecnie za dużo, aby wydać na grę, która oferuje tylko krótką kampanie oraz trzy formy rozgrywki w trybie wieloosobowym polecam skorzystać z EA Access, za 15zł dostaniecie dziesięciogodzinny trial, który pozwali wam podjąć ostateczną decyzję.
Ci z was, którzy zdecydują się odłożyć zakup BFV o kilka miesięcy tak naprawdę dużo nie stracą, gdyż wszystkie dodatki do gry będą pojawiać się za darmo. Już 4 grudnia rusza „Teatr wojny” a wraz z nim Rozdział I, w którym otrzymamy czwartą „Wojenną opowieść” w kampanii, a ta opowie nam o dowódcy niemieckiego czołgu Tiger I. Tym samym pojawi się także nowa mapa – Panzerstorm, która skupi się głównie na bitwach czołgów. Dostaniemy także Poligon, który gracze znają z Battlefield 4, a zawierał będzie on tarcze do strzelania, możliwość sprawdzenia każdej broni oraz wszystkich dostępne pojazdów – dojdzie także w tym czasie personalizacja pojazdów. W drugim Rozdziale od końca stycznia 2019 otrzymamy kooperacje dla czterech graczy. „Siły Połączone” pozwolą wam z trzema znajomymi brać udział w misjach trybu współpracy, które będą wymagały ukończenia rożnych wyzwań.
Natomiast wiosną 2019 roku otrzymamy tryb Battle Royale, który wkroczy do Battlefield, a zmagania wojenne będą toczyć się w Grecji. Bedzie to połączenie kurczącego się pola gry z takimi elementami jak gra zespołowa, potężne pojazdy oraz destrukcja otoczenia.
Jak widzicie Battlefield V nie jest dzisiaj grą kompletną, ale jest produktem, który ma już zaplanowane wsparcie na wiele miesięcy. Tylko od was zależy w którym momencie wskoczycie na pole bitwy. Ważne jest jedno, każdy moment będzie dobry, aby dołączyć do Battlefielda V.
Kopię gry dostarczył wydawca – Electronic Arts Polska
Screeny z Xbox One:
Czyli kupić jak bedzie po 50zł, dziękuję