Zaglądając do PlayStation Store, możemy znaleźć produkcję wspierającą VR – Neverout. Sprawdźmy, czy warto dać jej szansę.
Neverout zostało już sprawdzone na naszym portalu 4 miesiące temu. Recenzję Krzysztofa, dotyczącą wersji na konsolę Nintendo Switch, możecie przeczytać tutaj. Jak wygląda zabawa w wersji przeznaczonej na PlayStation 4 dowiecie się natomiast z tego wpisu.
Najistotniejszą różnicą w Neverout względem wersji na Switcha jest dodanie wsparcia dla rzeczywistości wirtualnej. Kupując grę na PlayStation 4 możemy – ale nie musimy, tryb ten jest całkowicie opcjonalny – skorzystać z trybu VR. I muszę od razu przyznać, że w Neverout w VR grało mi się zdecydowanie najlepiej. W VR łatwiej mogłem się odnaleźć w sześcianie, w którym działamy i poruszanie się nie było tak mylące i chaotyczne, jak po zdjęciu gogli PlayStation VR.
Rozgrywka wymaga od nas orientowania się w przestrzeni. Gra nie ma fabuły, a jedynym celem jest dostanie się do wyjścia z sześcianu, w którym się znajdujemy. Inspiracje filmową serią The Cube są bardzo wyraźne. Również w Neverout nieprzemyślany ruch kończy się śmiercią. Może ją na nas sprowadzić prąd elektryczny, kolce wystające z pól sześcianu, czy chociażby spadające pudło.
Sterowanie w Neverout nie powinno nikomu przysporzyć problemów. Ogranicza się ono jedynie do poruszania, do którego wykorzystujemy lewą gałką analogową lub – jeśli wolimy – spusty pada DualShock 4. Mamy również możliwość rozglądania się – wykorzystujemy do tego standardowo prawą gałkę analogową lub po prostu naszą głowę jeśli gramy w Neverout w VR.
Celem gry, jak już wcześniej wspomniałem, zawsze jest wydostania się z sześcianu. Jedynym, co możemy robić jest obracanie wspomnianej bryły. Podchodzimy do jednej z krawędzi i przechodzimy na nią – to, co wcześniej było bokiem staje się podstawą, a to, co było podstawą teraz jest bokiem. Czasem w sześcianie stoją dodatkowe mniejsze sześcienne pudła – używamy ich do dostania się do wyjścia. Należy jednak pamiętać, że na nie, podobnie jak na naszą postać, również działa grawitacja. Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy zginąłem przez to, że zmiażdżył mnie blok. Oznaczało to restart poziomu i szukanie drogi do wyjścia na nowo.
Oprawa wizualno-dźwiękowa jest dość ascetyczna. Wnętrza sześcianów są na ogół ponure i raczej mroczne. Nie brakuje bardziej kolorowych brył, ale stanowią one mniejszość. Muszę jednak przyznać, że wpływa to pozytywnie na immersję i naszą autentyczną chęć wydostania się na zewnątrz. I do jeszcze jednego pudła, i do kolejnego. I tak, wydawać by się mogło w nieskończoność. Twórcy, poznańskie studio Gamedust, przygotowali bowiem ponad 60 poziomów. Polacy starali się urozmaicać poziomy – dodając do niektórych teleporty, kolce, czy wcześniej wspomniany prąd – ale jednak nie dało się uniknąć pewnej monotonii. Nie zmienia to jednak faktu, że Neverout w odpowiednio dawkowanych porcjach stanowi naprawdę smaczny kąsek.
Mam małe zastrzeżenie do udźwiękowienia – jest ono znikome. Właściwie jedynym, co słyszymy są odgłosy otwierających się zapadni, drzwi, nasze kroki i przesuwające się sześcienne bloki. Z pewnością Neverout nie zaszkodziłoby dodanie subtelnego podkładu muzycznego.
W ogólnym rozrachunku Neverout jest jak najbardziej produkcją godną polecenia. Coraz trudniejsze zagadki przestrzenne potrafią wciągać, choć twórcom nie udało się uniknąć delikatnego poczucia znużenia, grając kilkanaście poziomów z rzędu. Mimo wszystko jednak warto wydać na tę grę 33 złote, na jakie została wyceniona w PlayStation Store. Zwłaszcza, jeśli macie PlayStation VR – tryb sprawia, że rozgrywka w Neverout jest o wiele przyjemniejsza.
Dziękujemy Gamedust. za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz