Extinction to najnowsza produkcja studia Iron Galaxy. Sprawdźmy, czy warto wydać na nią aż 249 złotych w PlayStation Store.
W Extinction wcielamy się w mężczyznę o imieniu Avil. Wielkie potwory, ogry, postanawiają nagle wyjść z ukrycia i siać zniszczenie w szeregach ludzi. Avil, jako jeden z ostatnich Strażników, jest zmuszony do mierzenia się z napastnikami i chronienia ludzi przed tytułową zagładą. Nie ma się co oszukiwać, fabuła w recenzowanej grze jest prosta jak konstrukcja cepa i służy jedynie usprawiedliwianiu rozgrywki. Postawiona jako osobny element nie miałaby szans na obronienie się.
Rozgrywka polega na tym, czego można oczekiwać od produkcji z gatunku slasher. Niemal cały czas, jaki spędzimy z Extinction będzie wypełniony walką z przeciwnikami – szeregowymi i ważniejszymi – ogrami. Najpowszechniejsi oponenci to zwykłe mięso armatnie, choć niekiedy potrafią zajść za skórę. Nie dotyczy to naturalnie pierwszych – zielonych – wersji, jakie staną na naszej drodze do zwycięstwa. Później jednak będziemy musieli pokonać niebieskie potwory, latające i więcej. Zróżnicowanie jest wystarczające, ale nie ma właściwie żadnej różnicy w podejściu do zwykłych stworów. Na każdego działa każda kombinacja ciosów, z tą jedynie różnicą, że lepsi wymagają zadania im większej ilości obrażeń.
Pokonywania standardowych niemilców jest wskazane z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest wspomniane na początku bronienie ludzi. Ludzkość gromadzi się przy kryształach, które możemy aktywować, by przegnać z okolicy stwory. Nie da się ich aktywować gdy są atakowane, więc musimy najpierw pozbyć się oponentów, po czym wcisnąć i przytrzymać trójkąt na DualShocku 4, by pasek przejmowania wypełnił się do końca. Jeśli się nam to uda, uzyskamy premię do wskaźnika super-ciosu. Jeśli nie, okoliczni ludzi zginą, a nasze szanse na wykonanie misji zmaleją – Avil co prawda jest nieśmiertelny, ale wskaźnikiem zdrowia jest stan miasta. Ten z kolei zależny jest od liczby ocalałych mieszkańców.
Super-cios jest przydatny do eliminowania ogromych orków. Pozbywamy się ich poprzez odcięcie głowy, ale nie oznacza to, że możemy to od razu zrobić. Najpierw musimy pozbawić ich hełmów lub innych fragmentów zbroi. Jeśli nie zrobimy tego, stwory będą się broniły nad wyraz skutecznie. Najczęstszą taktyką jest odcięcie nogi (części ciała, oprócz głów, odrastają), po czym wspięcie się na przeciwnika i pozbawianie go wspomnianych osłon i ostatecznie odcięcie głowy naładowanym super-ciosem.
Tu właściwie kończy się główna oś produkcji. Extinction nie oferuje poza tym niemal niczego. Owszem, mamy rozwój postaci, jednak nie jest on niezbędny do sprawnego pozbywania się kolejnych przeciwników. Podobnie jak opcjonalne wyzwania, które widzimy na początku misji w trybie fabularnym. Wykonanie ich zapewnia nam premię w punktach doświadczenia, które jednak, jak wspomniałem, są zbędne.
Oprócz trybu fabularnego mamy między innymi tryb Extinction, w którym pozbywamy się po prostu ogrów. Jednak brak urozmaicenia rozgrywki skutecznie sprawia, że gra potrafi nużyć wykonywaniem w kółko tych samych czynności.
Tytuł wygląda zadowalająco. Zastosowana stylistka wizualna skutecznie maskuje ewentualne niedociągnięcia i wpasowuje się w klimat produkcji. Udźwiękowienie natomiast jest przeciętne. Wszelkie odgłosy brzmią odpowiednio, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że w tym aspekcie zostało wykonane jedynie absolutne minimum.
Ostateczne ocenienie Extinction nie należy do najłatwiejszych. To produkcja, która potrafi bawić przez kilka chwil, ale nie jest warta niemal 250 złotych, jakie widnieją przy niej w cyfrowym sklepie. Poruszanie się za pomocą skoków i uników wygląda może efektownie, ale wprowadza niepotrzebny chaos. Recenzowany tytuł jak najbardziej może się podobać, ale poczekajcie aż stanieje o co najmniej połowę i miejcie inną grę w zanadrzu. Tą bowiem szybko się znudzicie.
Grę do recenzji dostarczyło Dead Good Media

Dodaj komentarz