Zapraszam do recenzji The Raven Remastered, przygodówki point-and-click na PlayStation 4.
The Raven Remastered to kolejny tytuł, który doczekał się odświeżenia. Tym razem jest to przygodówka point-and-click od studia KING Art Games, w której wcielamy się w Antona Jakoba Zellnera. Mężczyzna próbuje rozwiązać zagadkę związaną z serią kradzieży, za którymi odpowiada niejaki Kruk. Potrzebuje do tego naszej pomocy, więc nie ma na co czekać, trzeba brać się do roboty.
Rozgrywka
Jak przystało na przygodówki point-and-click The Raven Remastered opiera się głównie na rozmowach z nieznajomymi, szukaniu przedmiotów i rozwiązywaniu zagadek. Lubię tego typu gry i liczyłam, że się nie rozczaruję. Jednak moje odczucia są mieszane. Główny bohater, Anton Jakob Zellner jest postacią nieszablonową i zabawną. Z całych sił próbuje zaimponować przełożonemu i rozwiązać zagadkę, a poza tym ma imponującą umiejętność otwierania drzwi i szafek za pomocą wytrychów. Jednak postacie drugoplanowe pozostawiają wiele do życzenia. Są różnorodne, ale rozmowy z nimi są nudne i brak w nich humoru czy interesujących anegdot. Jedynym bohaterem drugoplanowym, który zapadł mi w pamięci był dzieciak z pociągu, który biegał z drewnianym pistoletem i szukał rozrywki. Szkoda, że reszta nie była równie interesująca, jednak jestem w stanie wybaczyć to twórcom, bo przecież gry point-and-click to nie tylko rozmowy.
Szukanie przedmiotów, zagadki
Skupmy się na początek na szukaniu przedmiotów. W pierwszym etapie gry znajdujemy się w pociągu, który ma kilka wagonów. By odnaleźć potrzebne przedmioty musimy się między nimi przemieszczać i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie ekrany wczytywania. Są za długie. Nie zrozumcie mnie źle, zaakceptowałabym to, gdyby odwiedzane lokacje były rozbudowane i pełne ludzi. Jednak są ładne, ale dosyć proste, a większość przedmiotów jest poza zasięgiem głównego bohatera i nie możemy ich nawet dotknąć. Dlatego też, nie mogę zrozumieć, dlaczego to tyle trwa. Przejście z pierwszego wagonu do ostatniego zajmuje sporo czasu i zniechęca do eksploracji. Potem było trochę lepiej, bo odwiedzane lokacje były większe i dłużej bywało się w jednym miejscu. Nie zmienia to jednak faktu, że przedmioty nie były jakoś sprytnie ukryte i łatwo można było je odnaleźć. Nie lepiej wypadają zagadki. Są proste i rozwiązanie ich zajmuje raptem kilka chwil. Zgubiłam się tylko raz, na samym początku, gdy musiałam stworzyć pochodnię. Później szło jak z płatka. Albo jestem naprawdę dobra w te klocki (w co szczerze wątpię) albo twórcy kierowali swoją grę do mniej wymagających użytkowników. W każdym razie, szkoda, że twórcy nie zastosowali tutaj różnych poziomów trudności. Gdybyśmy mogli zdecydować czy chcemy przyjemną i odprężającą rozrywkę, czy może lubimy wyzwania i oczekujemy czegoś trudniejszego byłoby o wiele lepiej. Ostatecznie dostajemy grę, która moim zdaniem jest nieco za prosta.
Oprawa audiowizualna
Twórcy The Raven Remastered zasługują na duży plus za oprawę graficzną. Napotykane postacie i odwiedzane lokacje są naprawdę ładne. Nie napotkamy tutaj potarganych krawędzi, rażąco nienaturalnych animacji czy błędów. Wszystko jest tak jak być powinno i nie ma się do czego przyczepić. Równie dobrze wypada tutaj ścieżka dźwiękowa, której słucha się z przyjemnością i pasuje do klimatu gry. Jednak najlepsze wrażenie zrobił na mnie angielski dubbing gry. Wypowiedzi bohaterów brzmią rewelacyjnie!
Podsumowanie
Do zrecenzowania tej gry podeszłam z pozytywnym nastawieniem. Fabuła, w której mamy do czynienia ze złodziejem, który grasuje po muzeach może nie jest porywająca, ale liczyłam na zagadki, które zmuszą mnie do główkowania. Mnóstwo frajdy sprawia mi rozwiązanie czegoś, nad czym musiałam posiedzieć i pomyśleć. Jednak w The Raven Remastered tego nie spotkałam. Zagadki są za proste, a odnalezienie potrzebnych przedmiotów jest banalne. Na szczęście oprawa audiowizualna nieco to rekompensuje, dzięki czemu gra jest niezła. Polecam fanom gier point-and-click, którzy nie wymagają skomplikowanych zagadek i ucieszą się z przyjemnej i odprężającej rozgrywki.
Za dostarczenie gry do recenzji dziękujemy Dead Good Media
Dodaj komentarz