Pierwsze Watch Dogs było tytułem bardzo niefortunnym. Gra cierpiała na syndrom produkcji między generacyjnej. Przez to, że twórcy musieli tworzyć jednocześnie grę na PS3 i Xbox 360 oraz PS4 i Xbox One ucierpiała na tym wersja na nowsze sprzęty. Do tego doszły słynne już pokazy przedpremierowe, które z ostateczną wersją miały niewiele wspólnego. Na szczęście Ubisoft wyciągnął odpowiednie wnioski z pierwszych psów i teraz wkraczają na teren hakerów po raz kolejny.
W grze wcielamy się w postać Marcusa Holloway’a, młodego chłopaka, który postanawia dołączyć do organizacji DedSec. Razem z grupą hakerów próbują uprzykrzyć życie korporacjom, które zbierają i sprzedają dane użytkowników systemów komputerowych.
W ogóle fabuła i postaci są o kilka klas wyżej niż w poprzedniczce. Marcus nie jest już zimnym Aidenem z wieczną chrypą. To wesoły człowiek, idealista, który ma swój cel w życiu. Razem z resztą grupy tworzą naprawdę zgrany zespół. Są to bohaterowie, których się po prostu lubi. Do tego dochodzi masa nawiązań do pop kultury i życia codziennego. To nie są bezuczuciowe roboty, ale postaci, które mogłyby istnieć naprawdę.
Nasi bohaterowie to ludzie z krwi i kości. Korzystają z telefonów komórkowych, mają profile na serwisach społecznościowych, a nowe gadżety i broń drukują w drukarkach 3D.
Sama historia też jest o niebo lepsza niż w pierwszym Watch Dogs. Zamiast opowieści o zemście za śmierć córki dostajemy walkę hakerów z korporacjami i organizacjami, które wykradają dane z systemów ctOS2 dla własnych korzyści.
W grze roi się od nawiązań do prawdziwego życia i realnych osób i rzeczywistych wydarzeń. Znajdziemy tutaj milionera, który wykupił prawa do leku i zaczął sprzedawać go za niebotyczne kwoty, jest tutaj gigant rynku internetowego Nudle z własną wyszukiwarką, czy mapami. Zdemaskujemy spisek kościoła New Dawn. Wszystko to brzmi niezwykle znajomo. Twórcy umieścili tutaj masę tego typu nawiązań i pewnie sam nie zdołałem wyłapać wszystkich. Nieraz w czasie gry uśmiechałem się, widząc jakieś odniesienie do rzeczywistości.
Podczas rozgrywki mamy dostęp do misji głównych i pobocznych. Każdy z wątków głównych składa się z kilku mniejszych misji. Zanim ostatecznie rozwiążemy jakąś sprawę czeka nas kilka innych zadań, pomiędzy którymi możemy robić co tylko nam się podoba. Taka struktura bardzo mi się podoba, bo jeśli mamy tylko ochotę, możemy na dłużej wciągnąć się w jeden wątek, ale możemy go też przerwać w połowie i zająć się innymi sprawami.
Misje są różne, ale bardzo często będą polegać na infiltracji i zdobyciu jakichś danych, czy przedmiotu. Do większości zadań możemy podejść na kilka sposobów. Możemy niczym Rambo wparować do budynku z karabinem, jednocześnie używając naszego telefonu do wysadzania w powietrze rur, czy instalacji elektrycznych. Możemy nawet na naszych przeciwników nasłać przeciwny gang czy policję.
Ale możemy też do wszystkiego podejść po cichu. Najpierw rozejrzeć się w terenie za pomocą drona, oznaczając wszystkich wrogów, by później przemknąć się gdzieś bokiem. Wybór ścieżki należy do nas. Problem polega na tym, że walka i zabijanie ludzi nie do końca pasuje do Marcusa. To nie jest Trevor z GTA V, który jest po prostu psychopatą i zabicie kilkuset ludzi jest dla niego codziennością. W Watch Dogs 2 trochę wygląda to niewiarygodnie kiedy główny bohater zabije kilka osób, by chwilę później w przerywniku filmowym żartować sobie z kolegami. Oczywiście przy graniu po cichu nie mamy takiego dysonansu. Projekt poziomów też zachęca do takiego podejścia.
Twórcy oddali w nasze ręce olbrzymią ilość opcji. Od wspomnianych wcześniej dronów przez paralizatory, bomby, zagłuszacze. Nasz telefon może hakować inne telefony, przejąć kontrolę nad różnymi urządzeniami czy pojazdami. W czasie pościgu możemy wysadzić coś w powietrze, włączyć wszystkie światła na skrzyżowaniu, czy wręcz przejąć kontrolę nad innym pojazdem. Oczywiście wszystkie te rzeczy robimy za pomocą jednego przycisku i znajdą się pewnie malkontenci, którzy będą na to narzekać, ale powiedzmy sobie szczerze – jeśli hakowanie w tej grze miałoby wyglądać jak w prawdziwym życiu, to nikt by w to nie grał. To uproszczenie ma na celu poprawę zabawy z grą.
Kolejne umiejętności i zdolności odblokowujemy na specjalnym drzewku technologii. Umiejętności podzielone są na kilka kategorii – hakowanie, jazda pojazdami, strzelanie itp. Aby odblokować nowe zdolności, musimy posiadać odpowiednią ilość punktów, a te dostajemy za Followersów. Tak jest, podobnie jak na Twitterze, czy Facebooku nasz rozwój zależy od ilości ludzi, którzy nas śledzą. Fanów zyskujemy za wykonywanie misji, ale też za masę rzeczy pobocznych. Zrobienie sobie selfie na tle jakiegoś słynnego budynku sprawi, że przybędzie nam nieco śledzących. To bardzo realistyczne i nowoczesne odwzorowanie rozwoju.
Jednym w głównych bohaterów każdego sandboxa jest świat, po którym się poruszamy. Akcja gry umiejscowiona jest w San Francisco. Mapa może nie powala swoimi rozmiarami, ale wypełniona jest ciekawymi miejscami i najważniejszymi budowlami tego miasta. Teren jest różnorodny i wypełniony ciekawymi miejscami do odwiedzenia.
Świat pełen jest zadań pobocznych, ale nie są one tak nudne jak w pierwszej odsłonie. Nie ma tutaj żmudnego zdobywania punktów obserwacyjnych, nie ma bezsensownego czyszczenia mapy z dokładnie takich samych zadań. Są różne wyścigi gokartów, wspinanie się na budynki w celu namalowania graffiti i tym podobne. Ubisoft zdecydowanie posłuchało graczy i ich krytyki.
Poprawiono też model jazdy pojazdami. W pierwszej odsłonie był on bardzo sztywny. Pojazdy trzymały się ziemi i prawie w ogóle nie dało się nimi skakać. Teraz jest dużo lepiej. To wciąż bardzo zręcznościowy styl jazdy, ale działa to zdecydowanie sprawniej niż wcześniej.
Pod względem oprawy tytuł prezentuje się przyzwoicie. Grafika jest ładna, kolorowa i pełna odpowiednich szczegółów. To oczywiście sandbox, więc nie obejdzie się bez okazyjnego spadku płynności czy doczytywania tekstur. Taki już niestety urok tego typu gier.
Podobnie w kwestii oprawy muzycznej. Utwory przygrywające w tle są dobrze dobrane do tego cyber klimatu. W samochodzie możemy też posłuchać radia. Nie jest to oczywiście poziom GTA, ale jest czego posłuchać. Nie mogło oczywiście zabraknąć polskiej, kinowej lokalizacji.
Powraca tutaj też tryb online. Część misji to kooperacyjne akcje dla dwóch graczy. Wyszukiwanie niestety nie zawsze działa, ale misje te można przejść samodzielnie. Podobnie jak w pierwszej odsłonie, czasem do naszej gry dołączy inny gracz, który będzie próbował wykraść nam dane. Jako osoba broniąca się możemy szybko wypuścić latającego drona i przeszukać całą okolicę w poszukiwaniu intruza. Daje to niezwykłą przewagę dla gracza broniącego się, gdyż bardzo ciężko ukryć się przed okiem z powietrza.
Ciekawy natomiast jest tryb Bounty Hunter. Kiedy zdecydujemy się siać spustoszenie na ulicach San Francisco i osiągniemy maksymalny poziom poszukiwania przez policję, to wezwą oni innego gracza, który będzie próbował nas powstrzymać.
Ubisoft wyciągnął wnioski z przeszłości. Watch Dogs 2 poprawia praktycznie każdy mankament jedynki, dodając przy tym sporo nowości. Firma nauczona doświadczeniem wydała bardzo dobrą grę, którą mogę wam z czystym sumieniem polecić. Na pewno docenią ją fani skradanek, którzy będą mogli infiltrować budynki za pomocą dronów.
Ocena portalu: 9
Dziękujemy firmie Ubisoft za dostarczenie gry do recenzji.
Rozgrywka:
Galeria: