To, że wielu graczy decyduje się zdobyć gry nielegalnie nie jest dla nikogo tajemnicą. Okazuje się jednak, że takich graczy jest całkiem sporo.
Wedle danych firmy Arxan Technologies w 2014 roku wartość nielegalnie pobranych gier wyniosła 74.000.000.000 $! Tak, to 74 miliardy dolarów.
Chciałbym wierzyć, że choć część z tych osób postanowiło kupić legalną kopię po spróbowaniu „pirata”.
Na pocieszenie ostatnio pisałem o tym, że gier sprzedaje się coraz więcej.
Może piractwo solidnie zmniejszyłoby się, gdyby twórcy dali lepszą możliwość przetestowania produkcji przed zakupem oraz obniżyliby trochę ceny? Zobaczcie na jedno. Graczy zniechęca kupowania po raz dziesiąty niedopracowanej produkcji, która nie raz nawet się nie uruchamia. Dodatkowo masa zabezpieczeń anty-pirackich utrudnia granie uczciwym graczom. Przykłady? Ostatni Batman niegrywalny na PC, Simcity „only-online” przy ciągle padających serwerach. Brak dem, niedopracowane produkcje na premierę, dostarczanie do recenzji tylko najlepszych wersji gry (tak, znowu Batman… i wersje konsolowe dla recenzentów…) i inne przewinienia twórców gier. Gracz musi teraz zapłacić grube pieniądze za możliwość sprawdzenia czy produkcja się spodoba, lub czy w ogóle się na jego komputerze gra odpali. I nie – filmy na Youtube nie oddają tego jak gra wygląda w rzeczywistości. Na Gamescom czy E3 większość zwykłych zjadaczy chleba nie pojedzie – za daleko.
Wystarczy zwykłe demo, lub jak ostatnio któraś firma wymyśliła – gra „free2start” czyli udostępnienie za darmo początku gry, by gracze mogli sprawdzić sobie jak działa oraz czy im się spodoba produkcja. Jak tak – kupuję i gram dalej. Jak nie – usuwam demko/free2start i zapominam o grze. Ale nie – dodajmy do gry więcej DRMów. Najlepiej online, by po padnięciu serwerów gracz nie mógł powrócić do produkcji. Sam mam problem np. z grą Crashday, niegdyś uwielbianą przeze mnie za edytor map. Na Windowsach nowszych niż XP gra działa – ale zabezpieczenie anty-pirackie zawiesza cały komputer. Piraci grają, gdy ja oglądam okienko „Czekaj – trwa naprawa systemu Windows”. Piraci śmieją się, a ja płacę za brak gry. Gdybym wgrał pirata, grałbym dalej. A tak trzeba kombinować z maszynami wirtualnymi, na których XP nawet na dobrych laptopach i pecetach ledwo chodzi.
Dodatkowo teraz wciąż mamy wiele osób pamiętających dawne czasy pegasusa/famiclonów/ pirackich PSone. Gry za grosze, często będące świetnymi produkcjami [nawet na kartach 999999999(…)9 in 1]. Mario za 15zł, Złota Piątka [w tym Micro Machines] za 30zł? Teraz widząc cenę „219zł” za grę na PS4, czy „149zł” za grę na PC pukają się w czoło i w domu pobierają z torrenta. Bo za darmo. Bo kiedyś nikt nie narzekał. Bo kiedyś było taniej. I takie osoby potem uczą swoje dzieci – „Po co kupować, skoro można mieć gratis?”. Commodore = pirat [składanki „najlepsze gry”, „najnowsze gry” etc] Pegasus = pirat, PSone stał się popularny dzięki piratom, PS2 łatwo było piracić. Xbox 360 w Polsce się dobrze sprzedawał bo piracenie było banalne – nawet w sklepach polecano tą konsolę „bo ją szybko przerobisz i pograsz za darmo” – tak mi powiedział przed zakupem PS3 gostek zachwalający X360 w sklepie. Wii tak samo. PSP tak samo… I konsola 8 generacji, którą przerobią jako pierwszą, pewnie wygra tą generację. Na razie udaje się klonowanie PS4 w Brazylii…
Co zadziwiające. Tacy ludzie są w stanie wyłożyć 150zł na modchipa X360, 300zł za 10 gier w Brazylii na PS4, czy 300zł na flashcard do 3DSa, a nie są w stanie zakupić używanych gier po 30-50-70zł… Nie trzeba grać w premierowe produkcje, by się dobrze bawić. Jednak powiedz to takim, co muszą zawsze mieć w dzień premiery, albo i jeszcze najlepiej przed premierą najnowszą odsłonę danej serii gier.
Ciekawym rozwiązaniem problemu mogłoby stać się tanie wypożyczanie gier. Kto chciałby, ten kupiłby grę. Inni by wypożyczali gry w niskich cenach na czas, kiedy chcą pograć. Netflix i jego abonament się sprawdzają co do filmów i seriali. Spotify i konkurencja się sprawdzają przy muzyce. Niska cena i dobry wybór byłby hitem.
Onlive był, ale miał słaby wybór oraz wysokie ceny. Gaikai był tylko zbiorem dem online. PS Now w obecnej wersji jest drogi. Piractwo zmniejszy ten, kto pierwszy stworzy coś atrakcyjnego cenowo oraz udostępni to milionom osób. Piractwa to nie wyeliminuje. Ale zmniejszyć sporo dałoby radę.
Ogółem moim zdaniem nie ma co potępiać tej grupy odbiorców, ponieważ to w głównej mierze są osoby z nowego pokolenia, które jeszcze nie są wstanie sobie nabyć gier w legalny sposób, a w przyszłości będą potencjalnym zródłem dochodów dla developerów. Ewentualnie, są to osoby z biednych rodzin lub krajów, których w ogóle nie stać na zakup jakiej kolwiek gry. Nawet w Polsce przy zarobkach 1200-1700zł na rękę na miesiąc jest ciężko sobie pozwolić na odstępstwo i wydanie połowy pensji na kupno 2-3 nówek. Zaś mieszkając na przykład w Anglii można nabyć te gry za połowe lub nawet jedną trzecią tygodniówki.
„czym skorupka za młodu nasiąknie, tym kogut na starość będzie” – młodych od małego trzeba uczyć, że nie ma nic za darmo, na wszystko trzeba zapracować. Dzisiaj pozwolisz młodemu okradać twórców gier, a za kilka lat będzie okradać banki. Bieda to straszny problem społeczny, jednak nie można podchodzić do tego tak, że nie stać mnie to sobie ukradnę. Bieda dla litery prawa nie jest wytłumaczeniem