Survival horror? Dreszcze? Emocje? Szybkie bicie serca? Czy naprawdę te określenia pasują do nowego dzieła studia OSome? Postaram się jak najlepiej przedstawić Wam ten tytuł, tak aby każdy mógł sam odpowiedzieć sobie na postawione przeze mnie pytanie.
White Night to produkcja utrzymana w perspektywie trzecioosobowej, w której akcja gry przenosi nas do Bostonu, mniej więcej w lata 30 XX wieku. My, gracze wcielamy się w rolę nieszczęśliwego człowieka, który uległ przerażającemu wypadkowi samochodowemu. Dlaczego przerażającemu? Na drodze ni stąd ni zowąd pojawiła się „dziwna” kobieta. Mężczyzna chcąc uniknąć potrącenia, panicznie kręci kierownicą, co w konsekwencji kończy się zderzeniem z drzewem. Zdezorientowany i ranny opuszcza pojazd i zaczyna rozglądać się wokół siebie. Nie jest pewny czy udało mu się uniknąć uderzenia w osobę znajdującą się na jezdni czy może jednak stał się sprawcą wypadku. Postanawia udać się do pobliskiej, opuszczonej rezydencji, która niegdyś stanowiła oazę wielu przeraźliwych zdarzeń. Oczywiście jak na survival horror przystało bez żadnych środków obrony i do tego utykając. Jedyną rzeczą jaką odnajduje w kieszeniach swojego płaszcza są zapałki. Jak się później okazuje, na całe szczęście były to właśnie zapałki.
Pierwszym elementem jaki musimy wykonać jest odnalezienie klucza do wspomnianej posiadłości. Gdy to już zrobimy, wchodzimy do domu, drzwi zatrzaskują się, a my zostajemy skazani na samych siebie i na naszą paczkę zapałek. Od tego momentu zaczyna się rozgrywka właściwa. Nieustannie odkrywamy kolejne pomieszczenia budynku w poszukiwaniu odpowiedzi. Dość szybko okazuje się, że koszmary z przeszłości powracają, a naszym śmiertelnym, ale i jedynym wrogiem jest ciemność. Dokładnie tak – ciemność. Łatwo można wywnioskować, że rzeczą jaka z kolei trzyma nas przy życiu jest źródło światła. Oprócz zapałek możemy w niektórych pomieszczeniach zapalić lampkę, świece czy też kominek. W przypadku tego ostatniego niezbędne będzie nam drewno, które można odnaleźć w zakamarkach domu. W niektórych pokojach, niewielką wiązkę światła rzuca także otwarte okno. Dlaczego to jest takie ważne? Po pierwsze, gdy zużyjemy wszystkie nasze zapałki, nastanie kompletna ciemność. Ekran monitora, czy telewizora jest dosłownie czarny i chcąc nie chcąc nie będziemy w stanie zrobić ani jednego kroku – bo dokąd i jak? Po drugie natomiast, gdy jesteśmy w ciemnej części pomieszczenia i jeśli nasza zapałka zgaśnie na dłuższą chwilę, gra kończy się. Nasz bohater zostaje opętany – tak przynajmniej ja to odbierałam, a naszym oczom ukazują się tylko dziwne pytania.
W celu przetrwania długiej lub wręcz niekończącej się nocy musimy rozwiązywać różnego rodzaju zagadki. Wątpliwości nie powinien budzić fakt, że konieczne do tego będzie odpowiednie posługiwanie się światłem i cieniem. Zanim zorientujemy się jak to wszystko powinno wyglądać, zdążymy poznać różne sposoby interakcji. A to trzeba poświecić latarką na skrzynię, w której znajdują się kolejne elementy układanki, a to odpowiednio skierować promyk na plakat, później kolejny plakat i wejść z nimi w interakcję. Sporo tego wszystkiego, więc nie będę psuła Wam zabawy. Najczęściej, gdy uda nam się rozwikłać zagadkę, otrzymujemy „dostęp” do kolejnego pomieszczenia domu. Niekiedy jest to po prostu odnalezienie ukrytego gdzieś klucza do zamkniętych drzwi, a innym razem jest to wejście do garderoby, które odkrywa nam sekretny pokój. Wspomniałam na początku, że jedynym naszym wrogiem jest ciemność – i to prawda. Jednak bywa czasem i tak, że nie możemy przejść przez kolejne drzwi, gdyż stoi w nich postać. Użyję tutaj już po raz kolejny przymiotnika „dziwna”. Dziwna postać. Naprawdę jest to jedyne określenie, które przychodzi mi na myśl. W przypadku bliskiego zetknięcia się z nią, nasza zabawa kończy się i zaczynamy od ostatniego zapisu.
Słów kilka na temat zapisu gry. Przechadzając się przez kolejne pomieszczenia rezydencji zauważamy fotel z charakterystycznym znaczkiem na oparciu. To jest właśnie miejsce, w którym możemy dokonać zapisu naszej rozgrywki. Nasz bohater wówczas siada i odpoczywa. Dość ciekawe rozwiązanie, które nie psuje klimatu jaki udało nam się zbudować podczas wędrówki. Nie trzeba monotonnie wchodzić w opcje gry, czekać na zapis podczas którego nasze emocje zdążą już całkowicie opaść. Chociaż z drugiej strony, taka forma stanowi dla nas pewną trudność. Po pierwsze każdorazowo, gdy widzimy fotel musimy pamiętać, aby wszystko zapisać, a po drugie zapis nie zawsze jest tam, gdzie życzylibyśmy sobie tego. Mi kilka razy zdarzyło się o tym zapomnieć, ale po pewnym czasie wchodzi to już w nawyk.
W grze poukrywane są różne, potocznie nazywane znajdźki. Są to książki, gazety, czasopisma czy fragmenty innych tekstów. Stanowią one bardzo ważne źródło informacji i na podstawie, których poznajemy ciekawe elementy historii. Cała zabawa opiera się właściwie na stałej eksploracji pokoi. Wynika więc z tego dość jednoznacznie, że większości znajdek nie da się po prostu pominąć. Co prawda, dość skrupulatnie przeglądałam wszystkie zakamarki, to jednak część z nich pominęłam. W pomieszczeniach porozrzucane są także, tak bardzo potrzebne nam zapałki. Niekiedy warto zapamiętać sobie część domu, w której leży ich spora ilość. Jest ich na tyle dużo, że ani razu nie zdarzyło mi się rozpaczliwie ich poszukiwać. Zaznaczę jeszcze tutaj, że zapałka jak zapałka, nie każda się odpali. Należy więc pamiętać, aby w odpowiednim momencie odbudować swoje zasoby.
White Night to ciekawa produkcja, utrzymana w czarno – białej oprawie graficznej. Zauważyłam, że zastosowanie bieli i czerni skrywa pewne niedoskonałości techniczne. Mam tutaj na myśli choćby twarz głównego bohatera. Z określeniem co do gatunku (survival horror) jednak bym polemizowała. Być może mam zbyt duże wymagania, ale tytuł na pewno mnie nie przestraszył, w dosłownym znaczeniu tego słowa. Żadnych charakterystycznych dźwięków, które budują klimat, żadnych zwrotów akcji, nic specjalnego. Nawet pojawiające się niekiedy znikąd postaci nie zrobiły na mnie większego wrażenia. Pod koniec wynudziłam się okropnie. Rozwiązywanie kolejnych zagadek jest z czasem bardzo intuicyjne i przewidywalne. Ostatecznie wszystko staje się dość monotonne, a momentami wręcz frustrujące. Monotonne ze względu na powtarzalność schematu, a frustrujące bywają ujęcia kamery, która zmienia kierunek w momencie gdy chcemy coś dojrzeć, uruchomić czy przełączyć. White Night polecam fanom gier logicznych, jednak fanom survival horrorów, osobom które chcą przeżyć chwile grozy mówię stanowcze nie.
Specjalne podziękowania dla ABCData za dostarczenie gry do recenzji.