Gry wideo to jedyne medium, które w dość małym stopniu korzysta z motywów detektywistycznych. Dziś mamy dla Was recenzję najnowszego podejścia do tej tematyki.
Square Enix rzadko decyduje się na wdrażanie w życie nowych IP, zamiast tego do bólu eksploatując te, których są już właścicielami od dawna. Cieszy zatem fakt, że włodarze firmy dali zielone światło świeżemu projektowi Airtight Games.
Akcja Murdered: Śledztwo zza grobu dzieje się w miasteczku Salem, znajdującym się w USA, w stanie Massachusetts. Słynie ono z urządzonego w 1692 roku procesu czarownic – uznawano je wtedy za zmorę całej okolicy. Ekipa AG postanowiła zatem wykorzystać historię tego miejsca do stworzenia gry detektywistycznej. Nasz bohater, Ronan O’Connor, którego życiorys poznajemy już na samym początku produkcji, całe ciało ma wytatuowane jak rasowy kryminalista. Po prowadzeniu niezbyt legalnego życia postanowił zostać policjantem. Podjął taką decyzję na skutek tego, iż trzy lata wcześniej zadźgano jego żonę, Julię, a jej brat, Rex, wcielił szwagra w szeregi SPD (Salem Police Departament).
Jak to bywa w mentalności byłych oprychów, narwany Ronan samodzielnie chciał złapać seryjnego mordercę zwanego Dzwonnikiem – dostał taki pseudonim, ponieważ na ciałach swych ofiar malował znak dzwonu. Niestety detektyw przegrywa bezpośrednie starcie z zabójcą i zostaje zastrzelony. Po śmierci budzi się już jako duch i powoli zaczyna poznawać spirytystyczną stronę naszej planety, gdzie jego przewodnikiem została dziewczynka o wdzięcznym imieniu Abigale. Jak się dowiadujemy, zostaliśmy uwięzieni w świecie pomiędzy żywymi i martwymi i aby móc spotkać się z ukochaną Julią, musimy załatwić niedokończone sprawy – złapać Dzwonnika. Wraz z rozwojem wypadków okazuje się, że wszystko ma pewien związek z słynnym procesem czarownic.
Więcej o fabule nie napiszę, aby nie psuć zabawy tym, którzy zdecydują się kupić Murdered: Śledztwo zza grobu.
Z racji, że nasz bohater jest duchem, ma teraz nowe zdolności, które bardzo przydadzą mu się w rozwiązywaniu zagadek. Podstawową jest opętanie: możemy wejść w każdą napotkaną osobę (i nie tylko). Ronan potrafi wtedy czytać w myślach, widzieć to, co dostrzega opętany lub nawet wpływać na jego zachowania. Poza tym możemy możemy przechodzić przez każdy niepoświęcony element; budynek, który został pokropiony wodą święconą jest niedostępny dla naszego detektywa.
Tutaj napotykamy na pierwsze absurdy. Rozumiem, że budynek jest wyświęcony, ale dlaczego na przykład mury zewnętrzne są dla nas niedostępne, a jego wnętrze możemy ścinać w każdym miejscu? Podczas zwiedzania miasta natkniemy się też na przedmioty lub fragmenty budowli sprzed wielu lat, które zostawiły duchowe znamię w danym miejscu. Twórcy dobrze poznali historię Salem, zatem znajdziemy tu na przykład piętna płonących budowli ze słynnego pożaru z 1914 roku.
W dalszych etapach nauczymy się teleportacji, jak schować się w innych duszach lub nawet jak zabijać demony, które, swoją drogą, są jedynymi przeciwnikami, jakie spotkamy w Salem. Niestety jest ich tylko jeden rodzaj. Nie dajcie się jednak zwieść pozorom, gdyż przed nimi prawie nie ma ucieczki – gdy taki delikwent Was zauważy, będzie Was gonił i przeszukiwał każdą możliwą kryjówkę do skutku. Jedynym ratunkiem jest albo zwianie w miejsce, gdzie demon już nie idzie – jednak jeśli nie doprowadzą Was tam puste dusze (kryjówki), to możecie mieć 100% pewność, że zginiecie, a dusza Ronana zostanie zabrana do piekła.
Jeśli w jakimś pokoju znajdują się dwa lub więcej stworów, gracz musi poruszyć szarymi komórkami, aby przejść dalej. Jest na to kilka sposobów: albo przekradniemy się niezauważeni, albo odwrócimy uwagę niektórych z nich za pomocą kruków, które są czasem umieszczane do pomocy. Wtedy zachodzimy drania od tyłu i rozrywamy, wychylając lewą gałkę w danym kierunku i wciskając wskazany przycisk. Innym utrudnieniem są dziury prowadzące do tej złej strony zaświatów – gdy na nie wejdziemy, ręce demonów zaciągną nas na dół.
Swoją drogą nasz nieszczęśnik jest bardzo sympatyczny, dowcipny i nie aż taki zły na jakiego wygląda. Jedyną naszą kompanką jest Joy młoda dziewczynka, która jest medium i szuka swojej matki. W pewnym momencie zawieramy z nią układ o wzajemnej pomocy i lecimy szukać Dzwonnika.
Tu dochodzimy do najważniejszego elementu rozgrywki – śledztw. Ronan na każdym miejscu zbrodni szuka kolejnych wskazówek prowadzących do mordercy. Czasem gdy zobaczy coś, co wydaje mu się znajome, musimy spośród kilku starszych poszlak wybrać te, które są z tym czymś związane. Wpływając na świadków przypomnimy im najważniejsze zdarzenia, a badając ślady ujrzymy co się stało w danym miejscu. Czasem pomożemy Joy przejść niezauważonej, manipulując lokalną elektroniką, a czasem dziewczyna przesunie dla nas coś, czego nie możemy dotknąć.
Całe Salem jest swojego rodzaju hubem (coś jak Warp Room w Crashach), z którego wejdziemy do każdej lokacji, czyli między innymi do kościoła, nawiedzonego domu, miejscowego muzeum czarownic, bądź szpitala psychiatrycznego. Po drodze możemy pomóc napotkanym duchom, które nie wiedzą, co się z nimi stało i dlaczego nie są jeszcze w niebie. Tutaj też prowadzimy krótkie śledztwa.
Fabuła wystarcza na około 8 godzin rozgrywki, jeśli jednak chcemy znaleźć wszystkie znajdźki, potrwa to trochę dłużej. A jest co zbierać – i przede wszystkim warto to robić; dzięki odszukanym bibelotom poznamy historię Ronana, Rexa, Baxtera (policjanta, który miał na pieńku z naszym duchem), przemyślenia Julii bądź przeszłość Salem.
Na pochwałę zasługuje polska wersja językowa Murdered, która stoi na naprawdę bardzo przyzwoitym poziomie. Dodatkowo na plus można zaliczyć różnorodność, którą od czasu do czasu serwują nam deweloperzy. Na przykład będąc na plebani musimy opętać kota, aby móc wejść na strych, innym zaś razem uwalniamy naszą Joy z policyjnego aresztu. Na koniec warto też wspomnieć, że w grze są tak bardzo lubiane easter eggi – niestety jest ich mało… za mało. W komendzie SPD funkcjonariusze grają w Deux Ex: Bunt Ludzkości, a na ścianach wiszą plakaty Just Cause 2. Jeśli mielibyśmy doszukiwać się tu ich głębszego znaczenia, możemy powiedzieć, że jest to wskazówka dotycząca jakich gier kontynuacje zobaczymy na targach E3.
Wszystko byłoby fajnie, a ocena byłaby o co najmniej stopień wyższa gdyby nie mankamenty techniczne produktu. Co prawda Salem i główne postacie są wykonane ładnie (nawet na PS3), ale bohaterowie niezalażni wyglądają jakby rzeźbił je ślepy bezdomny. Poza tym sporadycznie zdarzają się błędy. Każdy z wymienionych baboli przytrafił mi się tylko raz. Zdarza się, że nie da się wyjść z niektórych opętanych osób, poprzez teleport można wylądować poza mapą, a nawet przez jakąś godzinę cały obraz, bez powodu zaczął skakać, jakby w Salem było trzęsienie ziemi – po zaliczeniu skuchy wszystko wróciło do normy.
Jednak tym, co boli najbardziej jest mały mankament, który bez problemu dałoby się naprawić. Za przykład weźmy sobie jeden z pokoi w budynku, które zwiedzamy na początku gry. Znajdują się w nim trzy osoby grające w pokera. Tutaj twórcy mogliby zaimplementować opcję wpłynięcia na którąś z wybranych przez nas osób tak, aby to właśnie ona wygrała partyjkę. Mała rzecz, a cieszy.
Generalnie rzecz biorąc Murdered: Śledztwo zza grobu to tytuł na raz, który ma jednak bardzo ciekawą fabułę, klimat, wciągające śledztwa, czy też sympatycznych bohaterów. Są elementy urozmaicające zabawę, takie jak etap z kotem, pomaganie zabłąkanym duszom czy skradanie się. Lecz to wciąż trochę mało. Największymi zaś wadami są aspekty techniczne i wklejony pod koniec backtracking, który nie każdemu może się podobać. Czy jest to gra warta premierowej ceny? Raczej nie – szczególnie, że początkowy koncept był dużo bardziej rozbudowany. Lecz jeśli tylko tytuł stanieje, możecie śmiało popędzić do sklepów po swój egzemplarz. Polecamy fanom thrillerów detektywistycznych oraz łowcom trofeów – Murdered ma bardzo łatwą platynę.
Plusy:
- Fabuła
- Klimat
- Śledztwa
- Salem
- Ronan
Minusy:
- Wykonanie
- Za łatwa
- Backtracking
- Pozostawia lekki niedosyt
- Nieścisłości i małe absurdy
Za grę do recenzji dziękujemy firmie Cenega Polska/ Thanks to Cenega Poland for providing a review copy
Dodaj komentarz