Co czeka na końcu tęczy?
Pierwszy kontakt z recenzowaną grą dostarczył mi zawodu. Jak tak może być, RPG z marną fabułą? Niestety, wrażenie to zostało zachowane przez cały czas, jaki spędziłem z produkcją Sidequest Studios. Historia, jaką przedstawia niemiecki zespół jest bardzo prosta. Bohater, w którego wciela się gracz zostaje złapany przez swego nemezis i ciśnięty w portal służący podróżowaniu przez wymiary. Razem z protagonistą, Baldrenem, przemieszczają się także różnego rodzaju potwory. Zadaniem gracza jest oczywiście zgładzenie stworów. Wydarzenia, które prezentują Niemcy są więc trywialne i wręcz nużące. Ukazywane losy świata nie zachęcają do ich uważnego śledzenia i szybko stają się czymś, co istnieje, ale nie interesuje odbiorcy.
Na szczęście nieco lepiej przedstawia się wizualny aspekt tytułu. Tła cieszą oczy dzięki zastosowaniu obszernej palety barw z jednoczesnym zachowaniem umiaru. Kolory są nasycone, ale elementy świata gry nie są niepotrzebnie przeładowane różnymi odcieniami. Podobać się może również prostota interfejsu. Można stwierdzić, że widoczne są jedynie 2 małe okienka, zawierające najważniejsze informacje o charakterystykach bohatera. Z formatki ulokowanej w prawym dolnym rogu bez problemu można dowiedzieć się, na jakim poziomie rozwoju znajduje się postać gracza, ile posiada zdrowia, czy też energii. W górnej części ekranu umiejscowiony jest natomiast zegar, który dostarcza małej, acz istotnej, informacji – jaka jest pora dnia i czy w związku z tym sklepikarze są chętni do handlowania.
W Rainbow Moon występuje prosty element ekonomiczny. Za zdobytą za pokonanych przeciwników, czy też znalezioną w świecie gry gotówkę można nabyć przedmioty mające wielki wpływ na powodzenie starć. Na zakup (a także, oczywiście, sprzedaż) czekają elementy uzbrojenia oraz opancerzenia, mikstury lecznicze, owoce (postać musi jeść, by być w formie), pochodnie, czy też umiejętności. W produkcji Niemców jest na co wydawać pieniądze.
Jednym z najważniejszych aspektów Rainbow Moon jest walka. Odbywa się ona w systemie turowym, ale jest bardzo prosta. Przy atakach nie są uwzględniane odległości od oponentów ani ukształtowanie terenu. Skuteczność ciosu zależy w głównej mierze od tego, czy atakowany zastosował obronę, czy nie. Występują również losowe obrażenia krytyczne. W starciach można zachować się na wiele sposobów. Pierwszym, co może wykonywać bohater jest ruch. Przemieszczenie się o odpowiednią liczbę pól kosztuje odpowiednią liczbę tur. Poza zmienianiem miejsca, w którym znajduje się postać gracza można oczywiście atakować. Cios zawsze trafi przeciwnika – losowość występuje jedynie w punktach obrażeń, jakie zostaną zadane. Można także zrezygnować z brania udziału w potyczce, jeśli spostrzeże się, że przeciwnicy mają zbyt wielką przewagę. Do dyspozycji gracza oddane zostały także umiejętności – stanowiące odpowiednik zaklęć znanych z wielu produkcji. Do tych czarów należą na przykład uderzenie tarczą (zadające wiele obrażeń), czy też wywołanie trzęsienia ziemi, mogącego ogłuszyć nieprzyjaciół.
Stwory, z którymi przyjdzie się zmierzyć są całkiem zróżnicowane. Należą do nich wielkie pszczoły (jak wszyscy oponenci, na różnych poziomach doświadczenia), rycerze, czy na przykład latające potwory przypominające skrzaty. Wrogowie nie różnią się od siebie jedynie wyglądem, ale także zadawanymi obrażeniami i możliwościami na polu bitwy. To zróżnicowanie wprowadza do Rainbow Moon pewną dozę strategii – przed przystąpieniem do walki należy zastanowić się, czy warto ryzykować przegraną, które postaci zdjąć najpierw, kiedy się bronić, a kiedy atakować. Walki byłyby bardzo ciekawe, gdyby nie jeden mankament. Cała gra się na nich opiera, potyczki są proste w założeniach i szybko zaczynają nużyć, sprawiając, że klimat, muzyka i ciekawa strona wizualna nie sprawiają takiej przyjemności, jakiej mogłyby dostarczać.
Niemieckie dzieło to RPG, więc występuje w nim oczywiście rozwój bohatera. Każde wygrana starcie dostarcza punktów, które można przeznaczyć (co ważne, tylko u określonych osób) na zwiększenie cech charakteryzujących protagonistę. Ulepszać można siłę, maksymalną liczbę dostępnych punktów życia i energii, obronę przed ciosami, prędkość wyprowadzanych ciosów oraz szansę na zadanie uderzenia krytycznego. Im więcej potyczek zostanie wygranych, tym bardziej można będzie ulepszyć cechy oraz tym wyższy będzie poziom postaci.
Czy wobec tego Rainbow Moon to produkcja udana? Niestety, nie mogę jej z czystym sumieniem polecić każdemu. Osoby ceniące stronę wizualną, prostą rozgrywkę i krótkie posiedzenia z konsolą powinny być w stanie docenić recenzowaną grę. Jednakże ci z Was, którzy od RPG-a oczekują głównie wciągającej fabuły, będą rozczarowani najnowszym dzieckiem Sidequest Studios.
Dziękuję firmie eastasiasoft za dostarczenie gry do recenzji.
Jedna z lepszych gier które wciągają na wiele godzin. Polecam!