W sierpniu na targach Gamescom sprawdziłem Metro: Awakening VR. Zapraszam do moich wrażeń z grania w tę produkcję.
Na wstępie jasno określę, że nie jestem i nigdy nie byłem fanem serii Metro. Nie czekałem wobec tego na nadchodzącą odsłonę realizowaną w wirtualnej rzeczywistości. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę z ogromnego zainteresowania, jakim cieszy się ten cykl. W związku z tym nie mogłem nie skorzystać z zaproszenia na ogranie opisywanego tytułu osobiście. Zanim przejdę do zreferowania moich wrażeń zachęcam do obejrzenia materiału filmowego prezentującego tę grę. Znajdziecie go niżej.
Udostępniony mi na Gamescomie fragment rozpoczął się od sekwencji samouczkowej (która będzie wyglądała inaczej w finalnej wersji gry Metro: Awakening VR). Dzięki temu jeszcze przed rozpoczęciem rozgrywki mogłem zapoznać się ze sterowaniem. Na szczęście jest ono bardzo intuicyjne. Poruszamy się oczywiście za pomocą lewej gałki analogowej kontrolera Sense, natomiast prawą gałką obracamy naszą postać. Możemy też wykorzystywać obie ręce do sięgania po przedmioty, czy zdejmowania naszego plecaka. Znajdziemy na nim przyczepione bronie czy inne przedmioty użytkowe (jak na przykład zapalniczkę). Przyznaję, że podoba mi się sposób zrealizowania korzystania z uzbrojenia. Aby przeładować pistolet, musimy wypuścić magazynek, włożyć nowy i pociągnąć za osłonę komorę nabojową w odpowiednią stronę. Inaczej, ale nadal realistycznie, wypada przeładowywanie kuszy, czy karabinu. Możemy też ładować niektóre urządzenia, kręcąc korbką naszego przenośnego generatora. Immersja i interakcje są na najwyższym poziomie. Nie ma też przeszkód, aby chwycić gitarę i trącić struny.
Wymiana ognia

Naturalnie zbliżając muszkę do oka, możemy przycelować. Nie omieszkałem sprawdzić tego w boju. W jednym z pomieszczeń zdjąłem sporo przeciwników po cichu, aby ostatnich zlikwidować w otwartej walce. Bardzo podobało mi się chowanie, kucając za skrzynią z bronią gotową do strzału. Zabicie przeciwnika jednym celnym strzałem w głowę było niesamowicie satysfakcjonujące. Nie mogę tego niestety powiedzieć również o ogłuszaniu wrogów, za których się zakradałem w Metro: Awakening VR. Uderzenie przeciwnika w głowę było dość toporne i stoi w silnym kontraście z resztą bardzo wiarygodnego sterowania. Mam nadzieję, że do premiery zostanie to naprawione.
Klimat i zagrożenia w Metro Awakening VR

Plusem jest też niewątpliwe zachowanie klimatu z gier. Czujemy się w pewnym stopniu osaczeni. Nie brakuje również stref, w których musimy poruszać się z założoną maską. Filtry wymieniamy oczywiście, wypuszczając zużyty filtr i montując nowy, przykładając go do „ust” założonej maski. Nie brakuje również możliwości włączania latarki na naszym czole. Jednocześnie na każdym kroku należy spodziewać się ataku – czy to ze strony ludzi, czy zmutowanych stworzeń. Od razu czuje się w obowiązku przestrzec przed graniem osoby cierpiące na arachnofobię. W pewnym etapie dema Metro: Awakening VR nie brakowało bowiem wielu pająków, które były nawet w stanie skoczyć nam na twarz. Mogliśmy wtedy pozbyć się ich, uderzając w nie pięścią lub strzelając do nich z naszej broni. Nie mogę niestety nie doczepić się udźwiękowienia. O ile same bronie brzmią bardzo dobrze, o tyle w pewnym etapie trzeba było poruszać się wzdłuż rur w stronę nasilających się odgłosów. Niestety trudno było mi często zorientować się, w którą stronę powinienem iść, gdzie dźwięk był wyraźniejszy. Myślę, że warto byłoby to dodatkowo sygnalizować efektami dotykowymi kontrolerów Sense. Czy tak się faktycznie stanie? Tego dowiemy się najpewniej bliżej premiery.
Kiedy premiera?

Metro: Awakening VR ukaże się na goglach PlayStation VR2, Meta Quest 2, Meta Quest 3 i PC VR już 7 listopada 2024 roku. Tytułem tym w Polsce opiekuje się PLAION.
Dodaj komentarz