Fani Gwiezdnych Wojen znów mogą wybrać się do swojego ulubionego wszechświata. Ubisoft i Massive Entertainment ponownie zapraszają nas na odległe planety. Czy po dość dobrym Avatar: Frontiers of Pandora otrzymamy równie dobry tytuł? W świecie filmów opowieści z Gwiezdnej Sagi bez udziału Jedi i mieczy świetlnych wypadają dobrze, czy podobnie będzie z grą video?
Przygoda dla jednego gracza
Przed premierą gry pojawiło się w związku z tym tytułem kilka kontrowersji. I choć moim zadaniem nie jest bronienie wielkiej korporacji, to jednak z częścią zarzutów nie sposób się zgodzić i w poniższym tekście mam nadzieję, że uda mi się rozwiać część wątpliwości.
Jedną z takich kontrowersji, która dość mocno rozbrzmiała w ostatnich dniach jest rzekoma konieczność połączenia online. Generalnie nie jest to prawda. Gra Star Wars Outlaws to doświadczenie dla pojedynczego gracza i grać można bez podłączenia do sieci. Pojawiły się głosy, że połączenie potrzebne jest do instalacji gry, nawet w przypadku wersji płytowej. O ile nie jestem w stanie tego zweryfikować, bo producent udostępnił mi wersję cyfrową, którą siłą rzeczy musiałem pobrać z internetu, tak po instalacji gry mógłbym kontynuować zabawę z wyciągniętą wtyczką od internetu. Nie ma więc obaw o to, że bez połączenia z siecią nie pogramy.
Star Wars Outlaws to kolejna, duża produkcja wysokobudżetowa w świecie Gwiezdnych Wojen. I choć na pierwszy rzut oka tytuł mógłby przypominać wydany w zeszłym roku sequel Star Wars Jedi, tak gry te dzieli naprawdę sporo. Zaczynając od ogólnej tematyki. Gdzie Jedi koncentruje się, jak sama nazwa wskazuje, na Jedi, tak w Outlaws nie pokierujemy losami władającego mocą i mieczem świetlnym.
Outlaws jest grą z otwartym światem z lekkimi elementami RPG. Kay Vess, nasza główna bohaterka, jest łowczynią nagród, która powoli buduje swoją karierę. W wyniku dość nieszczęśliwego zbiegu zdarzeń staje pośrodku konfliktu pomiędzy różnymi klanami przestępców w Galaktyce. Na szczęście u swojego boku ma Nix, stworka gotowego do pomocy w każdej chwili. Bohaterka wyrusza w świat, kompletując swoją załogę. Nie będzie to misja na równi tej z Mass Effect 2, ale kilka mniej lub bardziej barwnych postaci spotkamy na swojej drodze.
Bez miecza jak bez ręki?
Jak już wspominałem, Kay Vess nie biega po świecie z mieczem świetlnym, nie jest więc niezwyciężonym rycerzem. Zamiast tego musi podejść do sprawy nieco inaczej. Wyposażona w blaster i kilka gadżetów będzie starała się pokonać przeciwności losu. Zamiast bezpośrednią siłą będzie musiała wykazać się sprytem i dedukcją. Wiele z potyczek można pominąć, odpowiednio badając otaczający nasz teren. Zamiast iść na bezpośrednie zwarcie, warto rozejrzeć się czy gdzieś nie jest dostępny ukryty szyb wentylacyjny. Oczywiście opcja na Rambo również wchodzi w grę, ale warto czasem poszukać innego rozwiązania.
Niejednokrotnie przyjdzie nam też rozmawiać z niektórymi postaciami. Gra posiada dość prosty system dialogów, gdzie wybrać można z kilku dostępnych opcji. Te jednak mogą być dla nas zablokowane. Jeśli nie będziemy mieli odpowiedniej liczby kredytów, to nie przekupimy ochroniarza w klubie, aby nas wpuścił. Ale jeśli zasłyszeliśmy w rozmowie innych gości tajne hasło, to możemy jego użyć jako karty przetargowej, by wpuszczono nas do sali VIP. Oczywiście nie są to opcje rozbudowane jak w olbrzymich grach RPG, niemniej jednak miło, że występują, bo dodaję do gry sporo głębi.
Szacunek ulicy
Dla łowcy nagród nie ma chyba ważniejszej rzeczy niż reputacja. A ta liczy się w galaktyce. Każda grupa rzezimieszków ma do nas jakiś stosunek. I od naszych akcji zależeć będzie czy patrzeć będą na nas jak na przyjaciela, czy wręcz przeciwnie. Reputacja otwiera bądź zamyka dla nas sporo różnych opcji. Klan, który nas nie lubi, w ogóle nie wpuści nas na swój teren. Z kolei im lepsza reputacja tym np. lepsze oferty u lokalnych handlarzy. Znowu, nie jest to system na miarę wielkiej gry RPG, ale dodatkowy smaczek, który znacząco poprawia doznania z gry. Często też podejmować będziemy decyzje, które zaskarbią nam przychylność jednego klanu, a pogorszą stosunki z innym.
W naszych przygodach w kosmosie nieoceniona będzie pomoc Nix. Zwierzak towarzyszy nam cały czas i jest czymś zdecydowanie bardziej użytecznym niż tylko maskotką. Jest aktywnym uczestnikiem naszej przygody, któremu możemy wydawać proste rozkazy. Nix może przynieść jakiś przedmiot, okraść kogoś czy zwyczajnie przecisnąć się przez dziurę i otworzyć nam od wewnątrz drzwi. Wspomoże nas w walce atakując przeciwnika, czy rozproszy patrol, byśmy mogli przemknąć za ich plecami.
Otwarta galaktyka
Sama struktura otwartego świata to coś, do czego Ubisoft nas przyzwyczaił. O ile w przypadku przytaczanego wcześniej Avatara można było użyć określenia, że jest to Far Cry w kosmosie, tak tutaj dużo trudniej jest takiej analogi użyć. Gra nie jest bezpośrednim klonem jakiejś innej marki, ale z drugiej strony nie wyróżnia się zbytnio z tłumu.
Jak na grę z otwartym światem przystało czeka na nas mnóstwo znajdziek, dodatkowych atrakcji i sekretów do odkrycia. Jest też sporo pobocznych aktywności i zadań. Misje w dużej mierze nie odbiegają od sztampowego przynieść, znajdź, idź. Raz na jakiś czas pojawi się coś bardziej inspirującego, ale czeka nas też sporo zapychacza. Taki już los open worldów.
Sami też decydujemy, co tak naprawdę będzie na nas czekać. Czy skupimy się tylko na głównym wątku, czy zboczymy na poboczne zadania? Jak zapewniają twórcy, przejście samego głównego wątku zajmuje około 30 godzin. Sam nie byłem tego w stanie zweryfikować, bo choć nie jestem typem liżącym ściany, to jednak lubię zająć się pobocznymi atrakcjami, szczególnie tymi związanymi z ulepszaniem sprzętu czy umiejętności. Tym samym moja przygoda trwała zdecydowanie dłużej. Zabawy i zawartości jest tu sporo. I myślę, że spokojnie zapewni to zabawy na wiele tygodni.
Pimp my spaceship
Po powierzchni planet poruszać możemy się za pomocą naszego ścigacza, zaś w przestrzeni kosmicznej zasiądziemy za sterami statku. Fajnie, że opuszczanie atmosfery i skierowanie się na orbitę jest płynne i bez ekranu wczytywania, ale właśnie na dłuższą metę, po kilkudziesięciu startach i lądowaniach, staje się to monotonne. Oczywiście nasze pojazdy, jak i inne elementy ekwipunku możemy modyfikować i ulepszać.
Ciekawie twórcy podeszli do tematu rozwoju postaci. Nie mamy tutaj tradycyjnych punktów doświadczenia, które wymieniamy na nowe umiejętności na jakimś drzewku. Zdecydowano się na inne podejście. Nowych zdolności uczymy się od naszych towarzyszy. Jednak aby odblokować nową umiejętność, musimy spełnić konkretne wymogi. Czasem będzie to zebranie jakiegoś przedmiotu, innym razem wykonanie konkretnych czynności. Jest to dużo bardziej naturalne podejście do rozwoju, bo nowości uczymy się poprzez praktykę. Dla przykładu — umiejętność skakania na ścigaczu odblokujemy po wykonaniu wyskoku z rampy na odległość 60 m. Jak tylko pojawiła się dla mnie taka możliwość, to zacząłem skakać z pobliskich ścieżek i po kilku minutach udało mi się taką akrobację wykonać. Tym samym zdobyłem nową umiejętność.
Piękny wszechświat
Pochwalić należy oprawę graficzną. Tytuł wygląda fenomenalnie. Wzgórza Toshary, pustynie Tatooine czy lasy Akivy prezentują się super. Całość wygląda niczym film, co potęgują domyślne proporcje ekranu. Gra uruchamiana jest w proporcjach 21:9. To typowo kinowe wartości, przez co z boku wygląda to jak wysokobudżetowy film. Zapewne nie raz jak ktoś zobaczy jak gracie w Star Wars Outlaws zapyta, czy to przypadkiem nie jest film. Oczywiście zastosowanie takich proporcji wyświetlania obrazu powoduje, że na standardowym ekranie 16:9 zostajemy z czarnymi pasami na górze i dole ekranu (wszystkie screeny i filmy w tej recenzji są w proporcjach 21:9). Jest to zmarnowana przestrzeń, którą na szczęście da się odzyskać. Tryb 21:9 można wyłączyć, ale może to powodować problemy z rozciąganiem elementów interfejsu.
Standardowo dla gier wydawanych na obecnej generacji mamy tu kilka trybów wyświetlania. Możemy postawić na jakość albo płynność rozrywki. Dodatkowo jest też tryb pośredni, który stawia na jakość oprawy, ale w 40 klatkach na sekundę. Wydaje mi się, że są to wystarczające opcje dla każdego.
Warstwa audio również stoi na wysokim poziomie. Wszystkie droidy, statki czy blastery wydają dźwięki żywcem wyjęte z filmów. Przywiązanie do szczegółów jest tu widoczne i fani poczują się jak u siebie. Aktorzy głosowi też spisują się nieźle. Nie znajdziemy tu co prawda dubbingu, ale pełne polskie napisy są wystarczające.
Czy trzeba wymienić generator nadprzestrzeni w tym statku?
Gra działa też dobrze. Przez cały czas nie napotkałem żadnych rażących błędów. Wszystko działało płynnie. Domyślnie gra uruchomiła się w trybie płynności i pozostawiłem w tym ustawieniu przez większość testów. Napotkałem kilka błędów, typowych dla gier z otwartym światem. A to gdzieś geometria przedmiotów nie zadziałała najlepiej, innym razem nie mogłem wejść w interakcje z przedmiotem na ziemi. Są to rzeczy tak normalne w świecie open worldów, że nawet nie zwracam na nie uwagi.
Nie jest to też gra bez wad. Czymś, co najbardziej mnie irytowało, jest mini gra przy odblokowaniu zamków. Postawiono tu na rytmiczne wciskanie R2. Możliwe, że to po prostu mój brak talentu do rytmów, ale za każdym razem kiedy musiałem odblokować jakiś zamek, to złość szybko mnie dopadała.
Irytujące też były nieścisłości w interfejsie. Najbardziej doskwierało mi to w menu handlu. Jeśli mamy np. do sprzedania tylko i wyłącznie jeden przedmiot, to robimy to przytrzymująć X. Jeśli przedmiotów mamy kilka, to naciskamy raz X by pojawiło się okno wyboru liczby przedmiotów i potem akceptujemy to również wciśnięciem X. Więc w zależności od liczby przedmiotów nasza interakcja będzie inna.
Jak w każdej dużej grze z otwartym światem znajdziemy też tu sporo zawartości wypełniającej. Nie każda misja poboczna czy znajdźka jest równie interesująca, co wątek główny. Jest to zarzut typowy dla gier z otwartym światem.
Podsumowanie
Fani Gwiezdnych Wojen bywają różni. Większość cieszy się z tego co pojawia się tym świecie. Nowe filmy, seriale czy właśnie gry są dla nich źródłem radości. Niestety są też tacy, którym nie do końca odpowiadają kierunki, w jakich ta marka zmierza. I niestety są oni najgłośniejsi w pewnych zakątkach internetu. Wspominam o tym, bo wiele osób skreśliło ten tytuł od samego początku. A nie zasłużył on na aż taką krytykę. Owszem, nie jest to gra, o której będziemy wspominać jako coś wiekopomnego. To po prostu dobry, wysoko budżetowy tytuł z otwartym światem.
Okazja by powrócić do świata Gwiezdnych Wojen w odrobinę innych butach niż zazwyczaj. Poznać świat przestępczości i łowców nagród. Ostatecznie uważam też, że powinniśmy się cieszyć, że dostaliśmy kolejną duża grę dla samotnego gracza, a nie np. kolejnego nastawionego na mikrotransakcje i online Battlefronta.
I owszem, nie polecam rzucać się od razu na wersję ultimate z wszystkimi dodatkami i Season Passem. Gra ma sama w sobie wystarczająco dużo zawartości by bawić przez wiele czasu. A jeśli tego będzie wam mało, to dodatki będzie można dokupić, jak już pojawią się na rynku.
Dlatego ostatecznie uważam, że Star Wars Outlaws warto dać szanse. To porządna gra, która fanom Gwiezdnych Wojen powinna dać sporo zabawy.
Grę do recenzji dostarczył Ubisoft
Rozgrywka:
Dodaj komentarz