Batman musi się zmierzyć z kolejnym niebezpieczeństwem. Czy Failsafe będzie w stanie złamać Mrocznego Rycerza? Przekonajmy się.
Jeden z najważniejszych dla DC Comics bohaterów, Batman, dostał kolejny komiks. Na portalu znajdziecie moje recenzje wielu opowieści poświęconych tej postaci. Do wpisów tych zabierze Was niniejszy odnośnik. Nie ukrywam, że od lat bardzo lubię śledzić losy Mrocznego Rycerza. Dlatego też z przyjemnością sięgnąłem również po recenzowany dziś Failsafe. Czy warto mieć ten komiks w swojej bibliotece? Niedługo się tego dowiecie.
Opowieść

Zagorzałych przeciwników spoilerów od razu uspakajam – w mojej recenzji nie znajdziecie elementów, które mogłyby Wam popsuć odkrywanie historii na własną rekę. Nie znaczy to bynajmniej, że nie mogę napisać niczego o opowieści, jaką roztacza przed nami Chip Zdarksy. Kanadyjczyk przedstawia nam wydarzenia, które u swoich podstaw mają motto „co by było gdyby”. Konkretnej, co by było gdyby Batman złamał swoją żelazną zasadę (choć bynajmniej nie zaczynał od niej swojej kariery, aczkolwiek odłóżmy tę dygresję na bok) i z premedytacją, świadomie kogoś zabił? Nie będę zdradzał, kto ma być tą ofiarą, ale przyznaję, że bardzo zaskoczyła mnie scena śmierci tej osoby. Zanim przejdę dalej, pozwólcie, że przytoczę oficjalny opis komiksu.
Batman walczył z wszelkiego rodzaju przestępcami, potworami i superłotrami. Jednak nic nie mogło go przygotować na pojawienie się Failsafe’a, niepowstrzymanego przeciwnika, który może przechytrzyć i pokonać Mrocznego Rycerza. Czy geneza zagrożenia może mieć związek z mrocznym sekretem z przeszłości Bruce’a Wayne’a?
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w amerykańskich zeszytach „Batman” #125-130.
Przed zabraniem się za lekturę Failsafe nie zaszkodzi lektura Wieży Babel, aczkolwiek nie jest ona absolutnie wymagana do zrozumienia wydarzeń. Nie wchodząc w spoilery, obrońca Gotham musi zmierzyć się ze swojego rodzaju własnym odbiciem. Można się nawet pokusić o postawienie tezy, iż to Mroczny Rycerz jest swoim największym wrogiem. Nie będę zagłębiał się w szczegóły, ale mogę Was zapewnić, że momentalnie wciągnąłem się w tę opowieść. Główny przeciwnik jest może i nieco sztampowy, ale wątki prowadzone są tak umiejętnie, że byłem ciekaw co będzie na kolejnej stronie. I jeszcze następnej. I następnej. Nie mogłem się oderwać od recenzowanego komiksu, w czym oczywiście jest spora zasługa jego strony wizualnej.
Ilustracje w Batman: Failsafe – Tomie 1

Za większością ilustracji w Batman: Failsafe – Tomie 1 stoi hiszpański rysownik, Jorge Jimenez. Muszę z przyjemnością stwierdzić, że postawienie na tego artystę okazało się być strzałem w dziesiątkę. Kadry często prezentują świetne pozycje postaci, zwłaszcza w walce (której tu nie brakuje). Podoba mi się też styl kreski. Jest ona odpowiednio komiksowa, a jednocześnie w idealnym stopniu realistyczna. Mamy dzięki temu wrażenie czytania po prostu nowoczesnego komiksu, który spokojnie mógłby być zamieniony na film pełnometrażowy. Cóż, może kiedyś.
Nie bez kozery napisałem, iż Jimenez stoi za większością ilustracji. W tomie tym znajdziemy bowiem również dwie dodatkowe historie, które już zostały zobrazowane przez innych artystów. W pierwszej z tych opowieści skupiono się na Kobiecie Kot, starającej się pomóc w zrealizowaniu ostatniej woli ofiary z głównej historii. Selina została tu przedstawiona bardzo kobieco, ale na szczęście ani o milimetr nie otarto się o groteskę. Opowieść tę czytało mi się przyjemnie, aczkolwiek mniej niż główną i nieco mniej niż drugą historię.
W drugiej bowiem pierwsze skrzypce gra Joker, który boryka się z dość interesującym problemem. Książe Zbrodni nie jest sobie poradzić z możliwością utraty poczytalności przez Batmana. Opowieść ta świetnie pokazuje, że Batman i Joker potrzebują siebie nawzajem, aby byli w stanie sprawnie funkcjonować. Zdecydowanie warto zapoznać się z tymi wydarzeniami, aby wyrobić sobie zdanie na temat tego niezaprzeczalnie kuriozalnego związku między postaciami.
Podsumowanie

Nie ma co owijać w bawełnę – Batman: Failsafe – Tom 1 to bardzo udany album, który polecam każdemu fanowi Nietoperza. Można się trochę czepiać, że koniec historii jest zbyt nagły, ale mi to nie przeszkadza. Mało tego, czekam na następny tom z tej serii. Nawet pomimo tego, że przeciwnik mnie nie zachwycił. Opowieść wciąga, a poczynania Mrocznego Rycerza i jego pomagierów nie pozwalają się oderwać od lektury. Należy także zaznaczyć, iż towarzysze Batmana występują tu przede wszystkim w roli tła i głównymi bohaterami są Batman oraz Robin. Jak najbardziej warto dorzucić ten album do swojej kolekcji komiksów. Myślę, że nie powinniście być zawiedzeni po jego lekturze. Ja absolutnie nie jestem!


Liczba stron | 224 |
Wymiary | 16.7 cm x 25.5 cm |
Scenarzysta | Chip Zdarsky |
Ilustratorzy | Jorge Jimenez, Belen Ortega, Leonardo Romero |
Tłumacz | Bartosz Sidorkiewicz |
Typ oprawy | Miękka ze skrzydełkami |
Cena | od 48,00 zł |
Komiks do zrecenzowania zapewnił jego wydawca, firma Egmont.
Dodaj komentarz