Fani Kaczogrodu i jego mieszkańców dostali kolejną interesującą pozycję. Oto recenzja nowego komiksu z cyklu Włoski Skarbiec.
Włoski Skarbiec to jeszcze jeden komiks ze znanymi zwierzęcymi postaciami, które przyszło mi recenzować. Tak ambitny tytuł powinien oczywiście wiązać się z treścią o odpowiedniej jakości. Czy tak jest istotnie? Tego dowiecie się po lekturze niniejszej recenzji. Najpierw skupię się na przedstawianych opowieściach i nie tylko na nich. Kwestię tę wyjaśniam w następnej części dzisiejszego artykułu.
Włoski Skarbiec – jakość opowieści
Należy przede wszystkim zaznaczyć, iż Włoski Skarbiec bynajmniej nie jest jedynie zbiorem komiksów. To również dość przystępnie napisane kompendium wiedzy o weneckim twórcy, którego nazwisko widnieje w tytule tomu. Możemy więc dowiedzieć się, skąd swoje inspiracje czerpał Włoch, a także jaki wpływ na jego twórczość miał Carl Barks. Notabene recenzje niektórych komiksów Barksa, jakie dla Was napisałem znajdziecie pod tym adresem. Teraz kontynuujmy jednak opisywanie trzeciego tomu Włoskiego Skarbca. W tym miejscu przytoczę oficjalny opis tego komiksu:
Tom trzeci serii „Włoski Skarbiec” – kolekcji zawierającej komiksy stworzone przez najsłynniejszych włoskich rysowników Disneya. Każdy tom wzbogacają teksty krytyczne oraz „Szkicownik” z ciekawostkami i rzadkimi oryginalnymi rysunkami pochodzącymi z warsztatu artysty.
Oficjalny opis komiksu
Seria sześciu tomów poświęcona Giorgiowi Cavazzanowi przedstawia pięćdziesiąt jego najważniejszych dzieł wybranych przez samego autora.
Trzeci tom obejmuje lata 1992–1994, kiedy wenecki mistrz zaprezentował swój nowoczesny plastyczny styl całemu światu i stał się „klasykiem” porównywalnym z najwyżej ocenianymi twórcami disnejowskich komiksów. Potwierdza to fakt, że właśnie jemu powierzono zadanie stworzenia najpierw okładki numeru 2000 magazynu „Topolino” – ta piękna akwarela należy we Włoszech do najczęściej przywoływanych i reprodukowanych obrazów – później zaś historii z okazji sześćdziesięciolecia postaci Kaczora Donalda w 1994 roku, która została wydana w wielu krajach. Właśnie w tym roku Giorgio spotkał się z Carlem Barksem, pierwszym mistrzem kaczorowych komiksów.
Bardzo podoba mi się to, iż każda z opowieści wchodzących w skład recenzowanego tomu posiada stosunkowo długi, jednostronicowy, wstęp. Dowiadujemy się z niego szczegółów na temat ilustracji oraz odniesień, jakie pojawiają się na nadchodzących stronach. Moim zdaniem jest to świetny zabieg i przyznaję, że życzyłbym go sobie w każdym zbiorczym tomie komiksów z dowolnej serii. Znajdziemy tutaj również zbiór szkiców, dzięki którym zobaczymy jak wyglądał proces tworzenia kadrów i okładek w wykonaniu Cavazzano. Jeżeli natomiast chodzi o same opowieści, to należy tu rozwiać pewną potencjalną wątpliwość. Mianowicie, mimo że na okładce widnieje Kaczor Donald, to bynajmniej nie jest on główną postacią. Pierwsze historie skupiają się bowiem na Mikim, a Stepujący Reporter na jeszcze innych mieszkańcach Kaczogrodu. Nie ukrywam, że najbardziej lubię właśnie Donalda i jego ekipę. Wobec tego nie powinno Was zaskoczyć, że najbardziej podobały mi się ostatnie opowieści. Niemniej jednak każda z nich jest interesująca i dobrze napisana, co oczywiście uważam za spory plus.
Ilustracje
Nie sposób zaprzeczyć faktowi, że prezentowane we Włoskim Skarbcu opowieści to dość stare historie. Mają one na karku kilka dekad, co poniekąd widać po stylu kreski. Nierzadko mamy przed oczami dość nie tyle rozmazane, co nie do końca zakreślone postaci, czy tła. Szczególnie widać to w trzeciej opowieści i nie będę oczywiście wchodził w związane z nią spoilery. Jednocześnie ilustracje zostały wyraźnie podrasowane, ale mimo tego zachowały dawny styl. Pozostały przy tym w mojej ocenie zgodne z dzisiejszymi standardami. Daje to bardzo fajny efekt, a tym samym pozwala dzisiejszym czytelnikom bez żadnego problemu czy dyskomfortu zapoznać się z kadrami, mającymi swój początek w latach dziewięćdziesiątych XX wieku. Ponownie – jak w przypadku Strasznej Wyspy – mam niestety zastrzeżenie do braku konsekwencji w tłumaczeniu. Naturalnie same dialogi są spolszczone i co do jakości tłumaczenia nie mam w tym kontekście żadnych uwag krytycznych. Szkoda jednak, że zdarzają się napisy w tle, które występują po angielsku. Wprowadza to spory dysonans do tak udanego komiksu i w moim rozumieniu burzy spójność wizualną. Natomiast jakość szkiców i dobór barw są na bardzo wysokim poziomie i nie mogę się do nich przyczepić.
Podsumowanie – czy nowy Włoski Skarbiec to prawdziwy skarb?
Włoski Skarbiec to bardzo udany komiks. Na pewno nie powala on liczbą zawartych w nim opowieści, aczkolwiek każda z historii jest świetnie napisana i narysowana. Doceniam też wstęp z tłem historycznym i motywacjami dla stworzenia każdej opowieści. Przypadły mi też do gustu szkice i dość rozbudowany wstęp wyjaśniający i przybliżający historię weneckiego twórcy. Znajduje się tu sporo ciekawostek i na pewno warto zainteresować się tym tomem jeśli należycie do fanów znanych postaci Barksa. Na pewno jednak nie jest to tom dla każdego – przez dość długie opowieści bez wątpienia nie każdy czytelnik (zwłaszcza młodszy) byłby w stanie na nich się skupić. Jeśli natomiast Wam to nie przeszkadza, to uważam, że otrzymacie bardzo udany zbiór. Zdecydowanie warto się z nim zapoznać.
Liczba stron | 216 |
Wymiary | 16,5 cm x 23 cm |
Scenarzyści | Francesco Artibani, Silvano Mezzavilla, Janet Gilbert, Lello Arena, Luca Boschi, Philippe Gasc, Vicenzo Mollica |
Ilustrator | Giorgio Cavazzano |
Tłumacz | Jacek Drewnowski |
Typ oprawy | Twarda |
Cena | od 42,04 zł |
Komiks do zrecenzowania zapewnił jego wydawca, firma Egmont.
Dodaj komentarz