Batman i wątki inspirowane twórczością H.P. Lovecrafta – czy to może się udać? Odpowiedź przynosi oczywiście niniejsza recenzja komiksu.
Nie ukrywam, że Batman to zdecydowanie mój ulubiony bohater. Od wielu lat z przyjemnością śledzę przygody tego obrońcy Gotham. Na portalu możecie w związku z tym znaleźć moje recenzje i testy wielu gier, komiksów, filmów czy nawet klocków LEGO odnoszących się do świata DC Comics. Naturalnie nie wszystkie formy obecności Mrocznego Rycerza były – w mojej ocenie – dobre. Na szczęście jednak w większości przypadków miałem do czynienia z całkiem udanymi dziełami. Do którego segmentu trafia dziś opisywany komiks? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji. Nie pozostaje mi wobec tego nic innego, jak tylko zaprosić Was do lektury moich wrażeń.
Fabuła w Batman: Zagłada Gotham

Nie będę zmieniał swojego nastawienia do spoilerów, więc nie doświadczycie ich w tym artykule. Standardowo posłużę się też oficjalnym opisem wydarzeń. Oto on:
Przerażające połączenie ikony amerykańskiego komiksu i lovecraftowskiego horroru! Gotham, rok 1928. Minęło dwadzieścia lat, odkąd szaleniec zamordował rodziców młodego Bruce’a Wayne’a, spadkobiercy jednej z najstarszych fortun w mieście. Wkrótce potem Bruce uciekł przed rzezią Gotham i głosem ostrzegającym go, by przygotował się na nadchodzący świat. Teraz Bruce Wayne powrócił. A za nim wróciło piekło…
Źródło: Egmont
Niestety, nie mogę stwierdzić, żeby opowieść mnie wciągnęła. Jest ona dość naiwna i nie przypadło mi do gustu takie przedstawienie wielu znanych fanom DC Comics postaci. Za przykład niech posłużą alternatywna wersja Pingwina, ale i kierunek, w którym udano się z prezentacją i możliwością Mrocznego Rycerza. Nie stroni on też niestety od korzystania z broni palnej, co może być bardzo szokujące dla miłośników postaci. Oczywiście na początku swojej komiksowej kariery Batman używał pistoletu. Kanon jednak stał się inny i można się przez to dość odczuwalnie odbić. Początkowo intrygująca opowieść – przywodząca na myśl mroźny horror To – dość szybko ustępuje miejsca poczuciu znużenia. Dialogi są płytkie i nierzadko naiwnie prowadzone. W połączeniu z absurdalnymi rozwiązaniami fabularnymi sprawia to, że można poczuć znużenie komiksem jeszcze przed dobrnięciem do ostatniej strony. Może chociaż oprawa wizualna jest lepsza? Przyjrzyjmy się jej.
Ilustracje

Na szczęście pod względem artystycznym Batman: Zagłada Gotham może się podobać. Tom nie odznacza się bynajmniej najbardziej nowoczesną kreską. Nie ma się temu co dziwić. Powstał on przecież już niemal 2 dekady temu. Odznacza się on przez to swoim specyficznym stylem, pewnego rodzaju niedopracowaniem. Ma to jednak swój urok i nie uważam tego, jak Zagłada Gotham wygląda za wadę. Podobały mi się też różnego rodzaju dymki, czcionki i ich kolory. Bardzo fajnie pokazują one pewną nierealność wypowiadających je postaci.
Znajdziemy tu bowiem niemało inspiracji twórczością H.P. Lovecrafta. Na papierze brzmi to całkiem nieźle. Szybko okazuje się niestety, że lovecraftowość nie jest odpowiednio wykorzystana. To, co mogło prezentować się naprawdę interesująco pozostawia poczucie niedosytu. Przez taki poziom skorzystania ze wspomnianych materiałów nie pasują one do wydarzeń i sprawiają, że ten komiks jest niestety groteskowy. Zamiast straszyć nierzadko powodował grymas zażenowania. Dobre podstawy to nie wszystko – należy je jeszcze umiejętnie zaadaptować. Tu moim zdaniem się to nie udało, a szkoda.
Podsumowanie
Wyżej możecie obejrzeć zwiastun filmu animowanego na podstawie recenzowanego komiksu. Po jego lekturze mogę stwierdzić, że nie rozumiem decyzji o przeniesieniu tej historii na ekrany. Batman: Zagłada Gotham jest zwyczajnie nudnym, absurdalnym komiksem, który nie przypadł mi do gustu. W portfolio DC Comics znajduje się mnóstwo lepszych komiksów, na których podstawie warto byłoby nakręcić animacje. Za przykład niech posłuży chociażby Batman: Impostor czy rewelacyjna seria Metal. Zagłady Gotham nie mogę niestety polecić ani fanom Mrocznego Rycerza, ani mitologii Cthulhu. Ten alternatywny świat wręcz zmuszał mnie do lektury i dobrnąłem do końca wyłącznie po to, abym mógł napisać recenzję. Mam nadzieję, że kolejny komiks, który spogląda na mnie z półki – Joker – okaże się dużo lepszy. Czy tak będzie w istocie? Tego dowiecie się oczywiście za kilka dni. Zagładę Gotham można według mnie bez żalu sobie odpuścić.
Liczba stron | 160 |
Wymiary | 18 cm x 27,5 cm |
Scenarzyści | Mike Mignola, Richard Pace |
Ilustrator | Troy Nixey |
Tłumacz | Jarosław Grzędowicz |
Typ oprawy | twarda z obwolutą |
Cena | od 56,77 zł |
Komiks do zrecenzowania dostarczył polski wydawca, Egmont.
Dodaj komentarz