Długo wyczekiwany Forspoken od Luminous Productions oraz Square Enix w końcu ukazał się na PS 5. Czy gra o magii potrafi też oczarować?
Nie ukrywam, że na Forspoken spoglądałem już od dawna. Wszystko rozpoczęło się od technicznego dema Luminous Engine, aby z czasem przekształcić się w zapowiedź oryginalnej gry. W erze wszędobylskich remaków, spin-offów i n-tych kontynuacji, to odważny krok. Czy duże ryzyko, jakiego podjęło się studio Luminous Productions, w ostatecznym rozrachunku się opłaciło?
Wprowadzenie
Początek gry zaskakująco przypomina serię Judgement. Główną bohaterkę, czyli Frey Holland, poznajemy na sali sądowej. Szybko dowiadujemy się, że często wchodzi w konflikt z prawem za drobne przestępstwa. Frey jako niemowlę znaleziono porzuconą koło stacji metra, co sugeruje jej trudne dzieciństwo. Ponieważ ma również zatargi z drobniejszymi przestępcami, szybko zobaczymy w akcji jej umiejętności parkour oraz… „ciętego języka”. Bandyci podpalają jednak jej mieszkanie i musi uciekać. Po krótkim pobycie na ulicy bohaterka odnajduje tajemniczą bransoletkę i przenosi się do innego wymiaru — świata Athii.
Większość krainy pochłonięta jest przez zepsucie, zmieniające ludzi i zwierzęta w agresywne zombie. Mieszkańcy jedynego ocalałego zamku — miasta Cipal — podejrzewają, że za pojawienie się tego fenomenu odpowiadają 4 Tanty — potężne czarodziejki władające niegdyś całą krainą. Pomimo wszystkich trudności, o których się dowiedzieliśmy, Frey chce wrócić do „naszego wymiaru”. Jak się jednak domyślacie, po drodze zostanie wciągnięta w sprawy Athii. Tym bardziej, że bransoletka pozwala jej tam władać potężnymi czarami. Prowadzi również z Frey dyskusje, które słyszy tylko protagonistka.
Scenariusz
Spójrzmy na powyższą historię… ponieważ mogła być naprawdę udana. Twórcy sami odnoszą się do powiązań z Alicją w Krainie Czarów. Zresztą odpalając gry video, sami często chcemy przenieść się właśnie w inny świat. Do tego duet Frey — Bransoletka, z ciętymi ripostami i ciekawymi dyskusjami mógłby być przykładem nietuzinkowej dynamiki relacji. Wymienię tu takie pary jak Tony Stark i Jarvis, Kratos i Atreus albo Joel i Ellie. Postaci te lubimy właśnie za ciekawe dialogi, często ukazujące ewolucję bohaterów. Nic jednak takiego nie dzieje się w Forspoken, a to z prostego względu, który jest plagą współczesnej popkultury — kiepskiego scenariusza. Dialogi nie powalają, a wręcz przesiąknięte są tanim, kiepskim humorem. Pomysłem na pokazanie problemów i trudnego charakteru głównej bohaterki było wepchnięcie w jej usta wielu przekleństw. Pomimo rozwoju historii jej postać, przynajmniej dla mnie, nie dała się polubić.
Trochę lepiej jest ze zwiedzanym przez nas światem. Możemy w nim napotkać na zapiski o miastach, zwyczajach panujących w Athii czy Tantach przed nadejściem zepsucia… oraz tym, co działo się w pierwszych dniach kataklizmu. Szczególne uznanie należy się w tym miejscu postaciom Tant, ubiorom i ogólnej kreacji świata. Bardzo dobrą pracę wykonują też aktorzy głosowi, którzy wczuwają się w role, pomimo słabego materiału, który dano im do pracy. Nie jest również ich winą, że podczas rozgrywki niektóre dialogi pojawiają się za często i po pewnym czasie zaczynają irytować. Po prostu nagrano ich za mało!
Silnik graficzny
Jak już wspominałem, produkcja zaczynała jako techniczne demo silnika Luminous Engine. Można by się więc spodziewać po Forspoken prawdziwych fajerwerków. Po wydanym w 2016 Final Fantasy XV recenzowana gra zostanie wizytówką tego silnika na dłuższy czas. Niestety, grafika nie wszędzie błyszczy! Silnik zdecydowanie dobrze radzi sobie z efektami cząsteczkowymi, powiewającymi włosami czy płaszczem bohaterki. Na ekranie często widać dużo krzaków i traw, które również prezentują się bardzo dobrze.
Z drugiej strony oświetlenie sceny, pomimo obecnego Ray Tracingu, nie zachwyca. W Forspoken nie istnieje poza tym dynamiczny system dnia i nocy, co widocznie miało również odciążyć silnik. Niektóre źródła światła dosyć ewidentnie nie generują cieni, na przykład paleniska z początku przygody w Athii. Z kolei niektóre lokacje rozświetlone są światłem niewiadomego pochodzenia. W efekcie pomieszczenia, a nawet miasta wyglądają sterylnie i czysto, nie mają głębi i mocnych cieni. Monumentalne budynki, pomimo dobrych projektów i modeli wyglądają więc bardzo sztucznie i nie nadają oczekiwanego klimatu.
Gra oferuje 3 tryby graficzne: najwyższej jakości, Ray Tracing oraz płynność rozgrywki. W trybie Ray Tracing rzucają się w oczy co jakiś czas doładowujące się obiekty, czasem zdarza się grze przyciąć, jednak tryb ten wydawał się najlepszym wypośrodkowaniem między grafiką a płynnością. Z czego powtórzę — oświetlenie sceny w Luminous Engine wymaga jeszcze sporo pracy od deweloperów.
Rozgrywka
Fabuła i silnik graficzny to oczywiście sprawy bardzo ważne, jednak niemniej ważne jest to, nad czym spędzimy większość czasu w grze. A będzie to oczywiście eksploracja Athii i walka ze znalezionymi tam przeciwnikami. Tutaj Forspoken nie mam wiele do zarzucenia. Przemieszczamy się parkourem wzmocnionym dodatkowo magią. Dzięki temu przemierzamy duże dystanse w miarę szybko i przyjemnie. Grę zaczynamy z dostępem do pokaźnego arsenału czarów ofensywnych i wspomagających, które możemy kolejno rozwijać. Z czasem opanujemy kolejne „szkoły” magii, które dorzucą całą masę kolejnych zaklęć. Jest z nimi dużo zabawy, szczególnie kiedy możemy rzucić parę czarów wspomagających z rzędu. Na przykład strzelające rośliny, sojusznicze golemy, trujące węże lub wodne czy ogniowe pułapki. Bardzo przyjemnie walczy się również z głównymi bossami fabularnymi (puszczając mimo uszu dialogi). Nawet trudniejsi przeciwnicy, których mutacje możemy znaleźć w krainie czy podziemnych labiryntach, dają dużo frajdy.
Athia jest ogromna, a większość zadań pobocznych to dostanie się do jakiegoś punktu (najczęściej ruin) i oczyszczenie go z przeciwników albo narośli spowodowanej przez zepsucie. Nie ma tu zagadek środowiskowych, ot od czasu do czasu łamigłówka na niektórych skrzyniach. Można więc powiedzieć, że zadania poboczne są bardzo wtórne, choć miłośnicy „lizania ścian” i maksowania gier się tutaj odnajdą. Na plus na pewno trzeba zaliczyć świetną mapę 3d, ułatwiającą poruszanie się po krainie. Nie sposób nie docenić szybkiego ładowania gry i punktów zapisów dzięki technologi SSD PlayStation 5. Poza tym wykorzystano adaptacyjne spusty, głośniczek i drgania pada Dual Sense, jednak w mało finezyjny sposób.
Werdykt
Pomimo potencjału, jaki był w Forspoken, finalnie nie widzę w nim nic, co będę mógł za jakiś czas powspominać. Ryzyko podjęte przez twórców niestety najprawdopodobniej przerodzi się w nauczkę, że graczom nie wystarczy już tylko solidny gameplay. Po produkcjach tego kalibru oczekujemy, aby oczarowały nas swoją historią i postaciami. Tymczasem dialogi, a nawet docinki między Frey i Bransoletką bardziej irytują, niż budują jakikolwiek klimat. Sytuacji nie ratuje solidna gra aktorów głosowych i wykreowanie ciekawego świata, kiedy zupełnie nie sympatyzujemy z główną bohaterką.
Gry nie można też potraktować jako technologicznej ciekawostki, ponieważ jako wizytówka Luminous Engine wystawia mu raczej przeciętne świadectwo. Pod względem jakości tego, co widzimy na ekranie, na pewno nie jest to pierwsza liga gier najnowszej generacji. Forspoken nie jest zły ani bardzo dobry, jest po prostu przeciętny. Gdyby była to niespodziewana premiera od mało znanego studia, na pewno zwróciłaby na siebie uwagę. Ponieważ jednak rozpatruję ją w kategorii gry AAA i przez pryzmat wszystkich zapowiedzi, mocno rozczarowuje.
Kod do recenzji dostarczyła Cenega
Dodaj komentarz