Dyschronia debiutuje na nowych goglach PlayStation VR2. Czy gra dobrze wykorzystuje funkcje PS VR2 i – co najważniejsze – czy bawi? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Dyschronia to dość specyficzna w odbiorze gra. Mamy bowiem do czynienia z bardzo liniową produkcją, w której lwią część czasu rozgrywki stanowią dialogi. Jednocześnie korzysta ona z wirtualnej rzeczywistości, co może być zarówno zaletą, jak i wadą. Wszystko zależy od stopnia interaktywności. Zobaczmy więc, czy recenzowany tytuł jest w stanie obronić się jakościowo.
Fabuła
Nie jest na pewno tajemnicą moja niechęć do przekazywania spoilerów. Nie znajduję żadnej przyjemności w psuciu komukolwiek przyjemności z samodzielnego odkrywania fabuły. Wobec standardowo posłużę się oficjalnym opisem wydarzeń, jaki znajdziemy na stronie gry w PlayStation Store.
Mieszkasz w Astrum Close. To sztuczne nadmorskie miasto jest otoczone potężną kopułą oddzielającą je od zewnętrznego świata. Stanowi ono bezpieczną przystań będącą swoistym ostatnim rajem dla stojącej na krawędzi zagłady ludzkości.
Dzięki zaawansowaniu naukowemu wskaźnik przestępczości w mieście wynosi 0,001%. Dzięki niestrudzonym wysiłkom jego założyciela, Alberta Rumforda, rewolucyjna technologia przewiduje przestępstwa, zanim się wydarzą.
Posadami Astrum Close wstrząsa nagle zabójstwo Rumforda, które według wszelkich zasad nie miało prawa nastąpić.
Nazywasz się Hal Scion i jesteś śledczym o wyjątkowych talentach. Słyniesz z tego, że posiadasz niezwykłą zdolność widzenia i zmieniania przeszłości. I właśnie one są teraz potrzebne.
Napotkasz groźne siły, które wystawią na próbę twoją sprawność umysłową. Podczas zbierania dowodów ukrywaj się, biegaj, skradaj i uciekaj przed zagrożeniem. Na koniec twoim zadaniem podczas ekscytującej rozprawy sądowej będzie udowodnienie winy oskarżonym, nawet jeżeli będą na każdym kroku z tobą walczyć.
Źródło: PS Store
Oczywiście to, że nie będę się wdawał w szczegóły co do historii nie zmienia jednej kwestii. Mianowicie mogę wyrazić swoje zdanie na temat jakości prezentowanej opowieści. Nie ukrywam, że bynajmniej nie jestem fanem azjatyckiego stylu i dzieł. Mimo tego – i pewnej rezerwy, z jaką zabrałem się za recenzowany tytuł – zdołał mnie on początkowo zainteresować. Sporą zasługę ma w tym dość cyberpunkowa otoczka. Skojarzyła mi się ona momentalnie z filmem Raport Mniejszości, który uważam za jeden z lepszych przedstawicieli swojego gatunku. Teraz wróćmy jednak do Dyschronia: Chronos Alternate – Episode 1.
Początkowa sprawa morderstwa rozwija się dość dynamicznie – o ile jest to możliwe w grze, która jest właściwie powieścią wizualną. Na pewno nie można narzekać na brak zwrotów akcji. Jednocześnie muszę przyznać, że rozwiązanie akcji jest w mojej ocenie dość zaskakujące. Nie byłoby to dla mnie problemem, gdyby poszczególne etapy zbrodni było sensowne. Niestety, uważam, że twórcy za bardzo popuścili wodze fantazji. Przez to w ostatecznym rozrachunku fabuła jest dla mnie źle rozwinięta i wieńczy ją pewnego rodzaju absurd. Szkoda, mogło być o wiele lepiej.
Rozgrywka w Dyschronia: Chronos Alternate – Episode 1
Jak wspomniałem wyżej, mamy do czynienia z liniową produkcją, mającą wiele znamion powieści wizualnej. Na szczęście jednak rozgrywka pozwala na – dość ograniczoną – swobodę. Oznacza to, że możemy się poruszać w trójwymiarowym – aczkolwiek stosunkowo sterylnym – środowisku. Wykorzystujemy do tego naturalnie kontrolery Sense, a dokładniej ich gałki analogowe. Lewy analog służy do poruszania się, natomiast prawy do rozglądania się. Można także wychylić prawą gałkę do przodu. Dzięki temu przeteleportujemy się przed nas. Ja preferowałem płynne sterowanie obiema gałkami, aczkolwiek doceniam alternatywną możliwość. Nierzadko będziemy też podnosić przedmioty i wchodzić z nimi w interakcje. Pozwoli nam to na oglądanie retrospekcji, a nawet na zmienianie teraźniejszości poprzez nasze działania w przeszłości. Brzmi to interesująco i w moim rozumieniu stanowi jeden z najjaśniejszych punktów tej produkcji.
Często będziemy też stali przed zagadkami przestrzenno-logicznymi. Nie są one przesadnie trudne, ale należy zaznaczyć, że niejednokrotnie zmuszą nas do ponownego odwiedzania znanych już lokacji. Zawsze możemy mieć pewność, czy zrobiliśmy już wszystko tu, gdzie się znajdujemy – wystarczy porozmawiać z naszą pomocnicą, Lily, a usłyszymy stosowny komentarz. Można także uspokajać mieszkańców fikcyjnego świata, wchodząc z nimi w interakcje, a następnie wciskając symbole w odpowiedniej kolejności. Możliwości interakcyjne nie są wielkie, ale jednak pozwalają poczuć się częścią świata. Szkoda tylko, że tak po macoszemu potraktowano kontrolery Sense.
Grafika i udźwiękowienie
Jak widzicie na zrzutach ekranu w tej recenzji, Dyschronia: Chronos Alternate – Episode 1 odznacza się dość oszczędną, a jednocześnie specyficzną oprawą wizualną. Niestety, nie uważam, aby dobrze sprawdzała się ona w wirtualnej rzeczywistości. Pomijając nawet niedociągnięcia techniczne – niskiej jakości tekstury i brak wygładzania krawędzi – nie sposób nie dostrzec oszczędności graficznej. Na plus na pewno zasługuje fakt, iż tytuł ten działa płynnie w 60 klatkach na sekundę. Ale tak naprawdę nie jest to wielkie osiągnięcie, zważywszy na to, jak ta gra wygląda. Udźwiękowienie natomiast jest całkiem przyjemne – zwłaszcza nagranie tytułowe. Mimo że ani trochę nie znam języka chińskiego, to ten kawałek od razu wpadł mi w ucho. Przyjemne są też utwory przygrywające nam w tle podczas tej około 5-godzinnej przygody. Angielski dubbing również daje radę – może oprócz irytującego głosu Lily.
Podsumowanie – czy pierwszy odcinek Dychronia zachęca do kolejnych?
Dyschronia: Chronos Alternate – Episode 1 to moim zdaniem przeciętna gra, która bynajmniej nie powinna być startowym tytułem nowych gogli od PlayStation. Ta gra wyglądałaby źle nawet na PS VR1, a co dopiero na PlayStation VR2. Zwłaszcza w zestawieniu z – oczywiście korzystającym ze zdecydowanie większego budżetu – Horizon: Call of the Mountain. Możliwości wchodzenia w interakcje są dość oszczędne, a fabuła nie prowadzi do satysfakcjonującego zakończenia. Zagadki przestrzenno-logiczne są przyjemne, ale jest ich za mało, abym mógł rekomendować tę grę. Na koniec zaznaczam, że recenzowana gra to dopiero pierwszy odcinek – na innych platformach są już dostępne kolejne. Niestety, po ograniu debiutanckiego epizodu z tej serii nie mam ochoty na więcej. Może z Wami będzie inaczej, ale ja nie jestem w stanie polecić pierwszego odcinka Chronos Alternate na PS VR2.
Kod recenzencki dostarczyło Perp Games.
Dodaj komentarz