Drugi odcinek The Last of Us za nami. Dziś, podobnie jak tydzień temu, chciałbym podzielić się z Wami wrażeniami oraz opisać kilka zmian względem pierwowzoru. Z góry ostrzegam, że będzie tu kilka spoilerów, więc do lektury zachęcam po zapoznaniu się z odcinkiem.
Prolog
Odcinek otwiera prolog, który ukazuje wydarzenia z początku pandemii. Widzimy w nim wydarzenia całkowicie niezwiązane z Joelem i jego rodziną, dziejące się na drugim końcu świata. HBO poświęciło na ten fragment prawie 10 minut, ale pokazuje on idealnie, jak rozpoczęła się cała zaraza.
Te pierwsze minuty są wypełnione emocjami, które chwytają za serce i których kulminację widzimy w scenie z herbatą. To też doskonały sposób na szersze spojrzenie na serialowego maczużnika. Już w pierwszym odcinku chwaliłem decyzję o poświęceniu mu większej ilości czasu. Dzięki serialowi dowiemy się nieco więcej o tym przeciwniku całej ludzkości.

Zarażeni
Po emocjonującym początku przenosimy się do Joela, Ellie i Tess. Starsi bohaterowie są tutaj zdecydowanie bardziej podejrzliwi wobec młodej dziewczyny. Ledwo co odkryli jej odporność na grzyba, ale nie do końca zawierzają, że jest to możliwe. Trzymają dziewczynę na dystans i są wobec niej bardzo ostrożni.
W dalszej części odcinka śledzimy drogę, jaką cała trójka musi pokonać, by dostać się do umówionego miejsca. Piękne pejzaże zniszczonego Bostonu prezentują się niesamowicie. Głównie za sprawą faktu, że większość odcinka dzieje się za dnia, podczas gdy w grze zwiedzaliśmy tę lokację po zmroku. Post apokaliptyczne miasto wygląda niesamowicie.

Główną rolę jednak w tym odcinku grają tytułowi zarażeni. O ile narzekać można było na ich brak w odcinku premierowym, tak teraz mamy ich sporo. Dużą hordę zarażonych nasi bohaterowie widzą z oddali, ale najwięcej emocji czeka nas w scenie w muzeum. Jest to pierwsze spotkanie z Klikaczami!
Klik klik
Klikacze przeniesieni są z konsoli perfekcyjnie. Wyglądają, poruszają się i wydają dźwięki rodem z gry. Gdyby nie materiały zakulisowe, to byłbym przekonany, że modele tych przeciwników zostały wyciągnięte bezpośrednio z konsoli. Charakteryzacja aktorów, ich ruchy, wszystko wygląda niesamowicie i przeraża tak samo, jak przy pierwszym spotkaniu w grze. Fani serii wiedzieli, na co czekać, ale niesamowicie ogląda się reakcje ludzi, którzy z nią nie mieli do czynienia.
Scena przekradania się między zarażonymi jest nakręcona niesamowicie klimatycznie. Aż samemu chce się siedzieć cicho i wstrzymać oddech, by pomóc bohaterom przetrwać to starcie. Ciarki lecą po plecach, a całość dopełnia doskonale przygotowany dźwięk.

Koniec odcinka
Ogólnie rzecz biorąc, drugi odcinek bardzo wiernie trzyma się oryginału. Niektóre ujęcia, sceny czy wręcz dialogi są wyjęte prosto z gry. Największą różnicą jest jednak sama końcówka w budynku ratusza. W grze The Last of Us czekała na graczy tutaj zasadzka oddziałów FEDRY. W serialu zaś zdecydowano się zastąpić ludzi hordą zarażonych. Sam przebieg sceny i poświęcenie Tess jest identyczne, natomiast zmianę tę zaliczam jak najbardziej na plus.

Tak jak pisałem w recenzji pierwszego odcinka — twórcy musieli wprowadzić pewne zmiany, chociażby po to, żeby gracze mieli coś nowego do odkrycia. Drugi odcinek poświęcony jest zarażonym, więc idealnie jest zakończyć właśnie nimi. Gdyby nagle pojawili się tutaj żołnierze, to całość wypadałaby dużo gorzej. Taka zmiana idealnie pokazuje, że dokładnie ten sam efekt można osiągnąć innymi metodami.
Podsumowanie
Pod wieloma względami drugi odcinek jest lepszy od pierwszego. Mnie natomiast cieszy, że wciąż poziom jest naprawdę wysoki. Pedro Pascal i Bella Ramsey jedynie potwierdzają to, jak dobrze są to dobrani aktorzy. Ale na osobne pochwały zasługuje Anna Torv, której Tess błyszczy w tym odcinku. Jej ostatnia scena chwyta za serce, a sposób przedstawienia dialogu z Joelem wypada dużo lepiej niż w grze. Generalnie postać ta jest dużo bardziej ludzka i dużo lepiej przedstawiono tutaj łączące ją z Joelem uczucie.

Ja po seansie drugiego odcinka jestem bardzo zadowolony. Cieszę się, że twórcy poświęcają dużo czasu na wyjaśnienie zasad działania grzyba czy jego pochodzenia. Chwytający za serce prolog jest świetnym rozpoczęciem odcinka, a zakończenie tylko dopełnia całości. Nie pozostaje nic innego jak tylko czekać na kolejny epizod, który wygląda na to, że odejdzie sporo od pierwowzoru. Natomiast już teraz daję mu spory kredyt zaufania, bo The Last of Us to czołówka seriali w klimacie postapo.
Dodaj komentarz