Od zera do imperatora? Jeśli chcieliście przenieść się do średniowiecznego świata i wcielić w głowę klanu, nie ma obecnie ku temu lepszej okazji.
Nie jest tajemnicą, że lubię dobre strategie. Nie zawsze jednak sterowanie na konsoli pozwala wyciągnąć z nich pełen potencjał. Tym razem jednak mamy do czynienia z hybrydą gry strategicznej i gry pierwszo- bądź trzecioosobowej (w zależności od naszego upodobania). Zanim jednak przejdę do odpowiedzi na pytanie, czy konsola to właściwe miejsce do ogrywania Mount & Blade II, słów kilka o samej grze.
Od zera do bohatera
Naszą przygodę odbędziemy w fikcyjnym świecie Calradii, w którym bez trudu odnajdziemy frakcje odpowiadające średniowiecznym potęgom. Są więc tutaj: Bizantyjczycy, Anglosasi, Mongołowie, Wikingowie i tak dalej. Po wybraniu jednego z ośmiu królestw stworzymy naszego bohatera i określimy jego pochodzenie. Począwszy od pozycji w klanie piastowanej przez jego rodziców, poprzez przebieg dzieciństwa i jego młodość. Wybory te będą miały wpływ na podstawowe statystyki naszej postaci. Z którym rodzajem oręża będzie radził sobie najlepiej? Bronią jedno czy dwuręczną? A może drzewcową bądź dystansową? Przy tej ostatniej kategorii możemy wybierać choćby między łukami, kuszami albo oszczepami. To wszystko tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ nie samą walką w Mount & Blade II będziemy się parać. Umiejętności jeździeckie, dowódcze, zarządcze… a nawet kowalstwo. Możemy przyszłego władcę kształtować wedle upodobania, a to dopiero początek rozgrywki!




Fabularny sandbox
Gra zaczyna się w chwili, kiedy rodzice naszego bohatera zostają zamordowani w wyniku napaści handlarzy niewolników. Wraz z bratem postaramy się uwolnić pozostałe rodzeństwo z niewoli. W trakcie tego zadania znajdziemy się w posiadaniu interesującego przedmiotu… I tutaj otwiera się pole do popisu. O ile główny wątek fabularny związany ze znalezionym przedmiotem jest wciąż otwarty, to mamy całkowitą dowolność w tym, jakie z ośmiu głównych królestw zaszczycimy naszą służbą.




W trakcie gry możemy zresztą dowolnie to zmieniać, a nawet zostać samodzielnym klanem. Nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby kupować kuźnie, browary, garncarnie i tworzyć karawany między regionami, aby w ten sposób się wzbogacić. Jeśli jednak zdecydujemy się służyć jakiemuś władcy, z najemników możemy wkrótce stać się lennikami i mieć wpływ na rozwój tegoż królestwa. Podczas służby zdobędziemy punkty wpływów, które wydamy na zmiany jego polityki. Warto wspomnieć, że możemy również bawić się on-line, gdzie może spotkać się nawet do 64 graczy!
Dowodzenie i walka
To gdzie gra błyszczy, to (pomimo dużej dowolności w strategii rozwoju klanu) przede wszystkim… pole bitwy. Z tego też powodu zamiast rozbudowywać własne miasta i lukratywne połączenia handlowe, postanowiłem wybrać żywot „miecza do wynajęcia”. A to rozwiązywałem problemy z grasującymi na szlakach bandziorami, to z kolei ochraniałem karawanę. Oczywiście, zdarzało się również ściągać podatki na prośbę władców, którzy nie chcieli tego robić osobiście. Jednak największą przyjemność miałem z podróżowania między zamkami i brania udziału w licznych turniejach rycerskich.




Na turnieju możemy podszkolić swoje indywidualne umiejętności walki. A trzeba w Mount & Blade II poświęcić trochę czasu na przyzwyczajenie się do sterowania. Przede wszystkim do tego, że nasza postać zaatakuje (bądź obroni się) z tej strony, w którą poruszyliśmy prawy joystick po raz ostatni. Tym samym joystickiem kontrolujemy również pozycję kamery, dlatego też wymaga to krótkiej praktyki. Trzeba przyznać, że walka i strzelanie z łuku są bardzo przyjemne, ponieważ wykorzystano adaptacyjne spusty kontrolera Dual Sense. Jest to funkcja kontrolerów, która przekonała mnie do zakupu PS5.




W miarę jak na znaczeniu będzie zyskiwać nasz klan, zacznie rosnąć liczba żołnierzy różnych klas w ramach grupy naszego bohatera. Będziemy dowodzić piechotą, łucznikami, kawalerią i łucznikami na koniach. W tym wszystkim będzie również nasz bohater… i okaże się, że niewiele sami w walce zdziałamy. Koordynacja wspomnianych formacji, szyków, w jakich będą się poruszać i atakować daje dużo zabawy. Tym razem jednak nie będzie żadnego „widoku z lotu ptaka”. Będziemy musieli widzieć teren, na który wyślemy naszych oddanych ludzi, co dodało warstwie dowodzenia realizmu. Nie widziałem czegoś takiego do tej pory w średniowiecznej symulacji. Jeśli zaczniemy poważnie uczestniczyć w życiu wybranego przez siebie królestwa, szybko nasz klan stanie się częścią wielkich bitew, a nawet szturmów na zamki z użyciem machin oblężniczych!
Grafika i co słychać w głośnikach
No cóż, już przy tworzeniu postaci miałem jakieś dziwne wrażenie, że nie mogę doprowadzić twarzy bohatera do porządku. Sprawa potwierdziła się podczas gry i wiele napotkanych postaci wyglądało po prostu karykaturalnie. Jednak jest już o wiele lepiej, jeśli popatrzymy na świat z grzbietu naszego wierzchowca, albo z widoku mapy strategicznej. Możemy ją w bardzo wygodny sposób obracać, zbliżać i oddalać. Jeśli chodzi o kwestie wizualne, to jest po prostu poprawnie. Podobnie mogę ocenić polską wersję językową. Napotkałem parę nieprzetłumaczonych zdań albo jakichś mniejszych błędów, ale nie są to rażące potknięcia.




Nie mogę powiedzieć złego słowa o muzyce, która zdecydowanie pasuje do średniowiecznych klimatów. Jest na tyle dobra, że nie drażni nawet przy wielogodzinnych posiedzeniach. Z kolei, kiedy jesteśmy w karczmie bądź salach tronowych władców, trochę za często powtarzają się dźwięki poboczne. Chodzi tu na przykład o dźwięk nalewania bądź picia trunków. Zauważa się to w szczególności przy zasiadaniu do gier planszowych. Tak, każde z królestw ma swoją odmianę „narodowej”, pradawnej gry planszowej! Co jednak już bardziej smuci, to brak nagranych ścieżek dialogowych, dzięki którym jeszcze bardziej wczulibyśmy się w rozgrywkę.
Ogólne wrażenia
Dawno tak nie straciłem poczucia czasu, jak przy Mount & Blade II: Bannerlord, który trzymał mnie przykutego do telewizora nawet do godzin porannych! Nie jest to gra historyczna, jednak jest do kości przesiąknięta średniowiecznym klimatem. Zupełnie sprawdziło się to, o czym czytaliśmy na lekcjach historii, że za dobrą zbroję, wierzchowca i oręż można było spokojnie kupić parę wiosek. To w tej grze po prostu czuć i musimy podjąć decyzję co do dalszych kroków. Czy bardziej interesuje nas zdominowanie jakiegoś regionu? A może podróż po królestwie i zostanie najlepszym turniejowym championem? W tej grze przeniosłem się na chwilę do wieków średnich, gdzie mogłem pokierować swoją historią zupełnie tak, jak tego chciałem. Muszę też docenić sterowanie na konsoli, które jest przemyślane i rzadko kiedy musiałem jeździć kursorem po ekranie. Za pomocą d-pada szybko przeskoczymy do aktywnych przycisków.
Produkcja nie jest bez wad. Rozmowy z nowo poznanymi postaciami szybko robią się powtarzalne, jak i zadania, które od nich dostajemy. Sam już wygląd tych postaci oraz to, że dialogi są przeważnie czytane, potrafi zburzyć trochę z tej wszędobylskiej fenomenalnej immersji. Pomimo tego warto przymknąć na to oko dla satysfakcjonujących rycerskich turniejów oraz bitew, gdzie Mount & Blade II: Bannerlord błyszczy najjaśniej.
Kod do recenzji zapewnił PLAION Polska

Dodaj komentarz