Fani Strange’a nie mogą narzekać brak materiałów z tym bohaterem. Ledwo co mogliśmy oglądać czarodzieja w ostatnim Spider-Manie, a teraz znów Stephen powraca w swoim drugim solowym filmie. Mistrz sztuk magicznych wyruszy w swoją najdziwniejszą do tej pory przygodę i zabierze nas w podróż przez multiwersum.
Multiwersum
W najnowszym filmie Strange poznaje tajemniczą dziewczynę, Americę Chavez. Nastolatka posiada bardzo ciekawą umiejętność przemieszczania się pomiędzy multiwersami. To wyjątkowa zdolność, na którą ostrzą sobie zęby ciemne moce. Stephen będzie musiał ochronić dziewczynę, samemu zaliczając kilka skoków między światami.
Marvel na serio wziął się za koncept multiwersum. Namiastkę tego mieliśmy już we wspomnianym Spider-Manie, gdzie za pomocą magii w filmie pojawiły się postaci z innych filmowych serii o tym bohaterze. W multiwersum obłędu pomysł ten jest rozwijany jeszcze bardziej. Odwiedzimy alternatywne uniwersa, w których zobaczymy alternatywne wersje tych samych bohaterów.
Fanowskie teorie
Przed premierą filmu można było spotkać się ze sporą liczbą różnych fanowskich teorii i przewidywań dotyczących fabuły. Nie wiem jak wy, ale sam bardzo lubię oglądać twórczość fanów w stylu „50 rzeczy, które ominąłeś w najnowszym zwiastunie” czy inne „Obejrzałem zwiastun w prędkości 0,25x i oto co znalazłem”. Doceniam zaangażowanie osób, które tego typu filmy tworzą i ich zaangażowanie w doszukiwanie się znaczenia w nawet najmniejszym szczególe. Lubię sobie poznać ich punkt widzenia i potem skonfrontować go z rzeczywistością.
I śpieszę wytłumaczyć, że spora część takich teorii się zwyczajnie nie sprawdziła. Mamy tutaj kilka ciekawych zwrotów akcji czy zaskakujących powrotów aktorów, ale nie na taką skalę czy w takiej roli, jakiej doszukiwali się fani. Mimo iż wydawało się, że fani wszystko mieli obcykane, tak ostatecznie okazało się, że Marvel potrafi zaskoczyć.
Reżyser
Za sterami tego dzieła stanął reżyser Sam Raimi. To osoba odpowiedzialna za pierwszą trylogię Spider-Mana. Ale reżyser jest też twórcą wielu horrorów klasy B, na czele z Martwym Złem. I Marvel będąc świadomy takiego zaplecza tego twórcy dał mu dość wolną rękę w tworzeniu nowego Strange’a według własnych zasad. Tym samym Multiwersum obłędu jest miejscami… horrorem, i to takim z elementami gore! Scena ucieczki w tunelu to jest jak żywcem wyjęta z slashera z nastolatkami! To zdecydowanie nie jest więc typowy Marvelowy film dla dzieci. Dlatego ostrzegam o tym przed seansem z własnymi dziećmi czy młodszym rodzeństwem.
Podróże do alternatywnych wersji naszego świata pozwalają też Raimiemu na mniej delikatne obchodzenie się z niektórymi postaciami. Ponieważ na ekranie nie widzimy „naszej” wersji danego superbohatera to reżyser może pozwolić sobie na coś więcej, czego nie mógłby pokazać w podstawowej wersji tego świata.
Multiwersum obłędu dołącza więc do grona dość autorskich filmów w MCU. Marvel zatrudnia utalentowanych reżyserów i daje im dość sporą dozę swobody. Owszem, zgadzam się, że pierwsze filmy z danej serii są zazwyczaj bezpieczne i zachowawcze, ale już przy sequelach możemy dostać coś wyjątkowego. Taki Zimowy Żołnierz był doskonałym political thriller, Thor Ragnarok to piękny festiwal różnorodności, nadchodzący Miłość i grom zapowiada się równie dobrze, a właśnie drugi Dr. Strange jest horrorem. Dlatego też apeluję, by po tylu filmach dać Marvelowi trochę większy kredyt zaufania. W przyszłości czeka nas sporo nowych projektów z zupełnie nowymi postaciami. Więc przygotujmy się na to, że pierwszy występ będzie Marvelowym origin story od linijki, ale w kolejnych odsłonach będziemy mogli liczyć na coś innego.
WandaVision
Jest w tym filmie jedna kwestia, szczególnie istotna dla widzów z Polski. Wiadomo było, że w filmie znajdziemy nawiązania do serialu WandaVision, który przez brak dostępu do serwisu Disney+ w naszym kraju jest nieznany dla wielu widzów. Owszem, co bardziej rezolutni fani skorzystali z różnych metod obejścia restrykcji, ale nie da się ukryć, że większości widzów wydarzenia z tego serialu będą całkowicie obce. Jeśli więc podobnie jak ja, WandaVision nie widzieliście, to zdecydowanie polecam, by chociaż obejrzeć jakieś streszczenie tego serialu. Tak byście wiedzieli mniej więcej co się w nim działo i jak się on zakończył. Bez tego wątki kontynuowane w tym filmie, będące jednocześnie kluczowe dla całej fabuły, mogą być dla was dość niezrozumiałe. No, chyba że nie macie wyjątkowego ciśnienia na ten film, wtedy teoretycznie możecie poczekać do 14 czerwca aż serwis Disney+ wystartuje w Polsce, nadrobić serial i dopiero wtedy udać się do kina.
Aktorzy, efekty, muzyka
Benedict Cumberbatch to jeden z lepszych angaży Marvela. Ten aktor po prostu jest Doktorem Satrange’m, tak samo jak Robert Downey Jr. jest Iron Manem. Cieszy powrót większości aktorów znanych z pierwszej części filmu. Benedict Wong jako Wong jest wciąż bardzo ciepły i sympatyczny. Potrafi być źródłem śmiesznych scen, ale i pokaże się z drugiej, dość poważnej strony. Elizabeth Olsen jako Scarlet Witch daje tutaj olbrzymi pokaz swoich zdolności aktorskich. To zdecydowanie najlepsza jej rola w całej serii i godny pokaz jej warsztatu. Debiutująca Xochitl Gomez jako America Chavez również wypada dobrze. To sympatyczna, młoda aktorka, która od razu zjednuje sobie sympatię widza.
Jak na typowo Marvelową produkcję przystało, efekty są tutaj na najwyższym poziomie. Podróże przez multiwersum wyglądają mega efektownie, równie ciekawie jak pierwsza styczność Strange’a z magią w części pierwszej.
Za muzykę w filmie odpowiada Danny Elfman. To nie jego pierwszy występ w MCU, bo na swoim koncie ma, chociażby Czas Ultrona. Zresztą współpracował on już z Raimim przy Spider-Manie, jest też autorem muzyki do klasycznych Batmanów Burtona. To niezwykle utalentowany twórca, który potrafi także w swojej pracy wpleść fragmenty kultowych utworów z innych filmów. Pokazał to chociażby w ścieżce dźwiękowej do Ligi Sprawiedliwości, gdzie udało mu się wpleść motyw z Supermana czy wspomnianego Batmana. Tutaj też sprawnie żongluje aranżacjami nawiązując do innych postaci Marvela. Fajnie jest wyłapywać takie muzyczne smaczki. Część z nich jest oczywista i trzeba być chyba głuchym by ich nie dostrzec, reszta jest fajnym mrugnięciem do widza.
Podsumowanie
Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to chyba będzie to trochę zbyt mało tego multiwersum. Owszem mamy tutaj wspomnianą efektowną scenę przeskoku między różnymi światami, ale trwa ona zaledwie chwilę. Ostatecznie w filmie odwiedzimy tylko kilka alternatywnych światów. A chciałoby się więcej. Idąc do kina spodziewałem się tego więcej, i ostatecznie czuję, że materiał nie został do końca wyczerpany.
Nie zmienia to jednak faktu, że film zdecydowanie mi się podobał. Marvel ma kolejny sukces na koncie i pokazał, że można pokazać coś nowego, w tym wydawać by się mogło skostniałym superbohaterskim świecie. Zdecydowanie polecam, nie tylko dla fanów samego Strange’a.
Dodaj komentarz