Początkowo nie sądziłam, że opowieści językiem rdzennych mieszkańców Alaski kiedykolwiek mnie zainteresują. Spotkało mnie jednak miłe zaskoczenie. Dziewczynka ze swoim towarzyszem lisem walczy z zamiecią i postaciami, które spotka na własnej drodze. Więcej o tym w poniższej recenzji Never Alone: Arctic Collection w wersji na konsolę Nintendo Switch, która dostępna będzie dla wszystkich od jutra.
Never Alone: Arctic Collection to platformówka pierwotnie wydana na platformy PC, PlayStation 4, Xbox One oraz w wersji mobilnej na systemy iOS, a także Android. Tytuł został wzbogacony ciekawymi elementami zaczerpniętymi z gier logicznych. Całą fabułę oparto na wierzeniach ludu Inuitów. W grze wcielamy się w młodą dziewczynę z plemienia Inupiaq, której podczas całej podróży przez pokryte śniegiem krainy i mocne wiatry towarzyszy biały lisek. Ten pełni funkcję niezastąpionego towarzysza, który będzie pomagał jej dostać się w niektóre zakamarki świata. Produkcję opracowało studio Upper One Games. Never Alone: Arctic Collection pojawi się na konsolach Nintendo Switch od 24 lutego 2022.
Pierwsze spotkanie z mroźną aurą
Never Alone: Arctic Collection zostało stworzone we współpracy z rdzennymi mieszkańcami Alaski. Sama fabuła została osadzona w tradycji ludu Inuitów zamieszkującego tereny arktyczne. Jakież było moje zdziwienie, kiedy to zobaczyłam. Po ustawieniu języka na język polski zainteresowała mnie zakładka „Świadectwa kultury”. Okazało się, że każde z nich będziemy odblokowywać w miarę postępów w grze. Nie pozostało mi wtedy nic innego jak rozsiąść się wygodnie na kanapie, nakryć kocykiem i poznać naszych bohaterów.
Przygoda się rozpoczęła
Na samym początku moim zadaniem okazała się ucieczka przed niedźwiedziem. Oczywiście, zanim udało się tego dokonać, kilkukrotnie bohaterka pożegnała się z życiem. Ostatecznie z pomocą sprytnego liska zadanie zostało wykonane i mogłam rozpocząć zabawę. W trakcie rozgrywki dowiadujemy się o możliwości przełączania pomiędzy Nuną (nasza mała bohaterka) a liskiem. Oczywiście można uruchomić tryb kooperacyjny z inną osobą, jednak tym razem w drogę przez śnieżne zamiecie wybrałam się sama. Całe szczęście, że odpowiedni przycisk pozwala bohaterce się położyć i przeczekać wiatr.
Głównym celem naszej uroczej dwójki jest poznanie źródła wiecznej zamieci, która zagraża wszystkiemu dookoła. Już po chwili dotarło do mnie, że przełączanie się pomiędzy bohaterami będzie kluczowe do przemierzania całego świata. Ta dwójka ma wyjątkowe umiejętności, dzięki którym tylko współpracując, mogą osiągnąć cel. Lisek potrafi szybko biegać i wspinać się nieco po ścianach, podrzucając swojej przyjaciółce linę. Mała i dzielna Nuna może używać swojego bolasa, dzięki któremu niszczy to, co przeszkadza im w trakcie wędrówki i uniemożliwia przejście dalej.
Uroczy krajobraz i piękna grafika
Bohaterami możemy poruszać się w prawo i w lewo. Wydawałoby się, że taki widok i mechanika gry może okazać się nudna – nic bardziej mylnego. Wszystko, co widzimy, jest gładkie, w miarę szczegółowe i przyjemne dla oka. Postacie powstały w sposób uproszczony, jednak na tyle wyrazisty, że wszystko doskonale ze sobą współgra. Całość dopełnia oprawa audiowizualna, która doskonale buduje magiczną atmosferę. To właśnie dzięki niej we właściwych i najmniej oczekiwanych chwilach czujemy lekki niepokój. W trakcie rozgrywki nie brakuje opisów, historii i fabularnych wstawek, które znakomicie uzupełniają całość.
Z minuty na minutę nieco trudniej
Pierwsze poziomy w Never Alone: Arctic Collection są proste, dzięki czemu sprawnie poruszamy się z fabułą na przód, odblokowując kolejny etap rozgrywki. Z czasem jednak dochodziłam do wniosku, że tytuł staje się odrobinę trudniejszy. Jeżeli skusicie się na wypróbowanie tej gry, musicie pamiętać, że każdy, nawet najmniejszy błąd sprawi, że powrócimy do ostatniego zapisanego momentu. Sama kilka takich miałam i moje zdziwienie było wtedy bezcenne. Zatem mogę stwierdzić, że twórcy dobrze wykonali swoją robotę, jeżeli chodzi o stopniowanie poziomu trudności. Dynamika w poruszaniu się postaciami mogłaby być nieco sprawniejsza.
Fabuła i nawiązania do ludowych opowieści
To główny element całej zabawy. Pokonując kolejne elementy świata, naszym oczom ukażą się charakterystyczne fikcyjne duchy i postacie, które będą nam pomagały w pokonywaniu przeszkód. Gra została oparta na tradycyjnej baśni Kunuuksaayuka, co dodatkowo zachęca do poznawania całej historii. Oprócz fabuły, z którą spotykamy się w trakcie rozgrywki, z menu gry możemy włączyć sobie materiały dodatkowe. Opowiadają one o spotykanych przez nas postaciach i przedmiotach, np. o małych ludziach czy też o bolasie, którego Nuna używa do niszczenia przeszkód. W ten sposób możemy wręcz poczuć, jak wsiąkamy w historię kultury ludu Inuitów.
Tak, Never Alone: Arctic Collection to sprawna platformówka
Nuna i jej biały, zwinny lisek często muszą unikać przeróżnych pułapek. Likwidują przeszkody zatrzymujące ich przed ucieczką, a co jakiś czas muszą radzić sobie z przeciwnikami na wielopoziomowych platformach. Elementów gry zręcznościowej również tu nie brakuje, ponieważ by ukończyć wędrówkę sukcesem, nasz refleks okaże się kluczowy. Dlaczego można powiedzieć, że platformówka ta jest również przygodówką? Ponieważ bohaterowie mają swoją misję, a grę napędza samo klimatyczne opowiadanie historii. Jeżeli się mylę – zagrajcie i wyprowadźcie mnie z błędu.
Podsumowanie
Never Alone: Arctic Collection uświadamia, jak ważna jest współpraca, by sprawnie dotrzeć do celu. Tytuł można przejść w zaledwie jedno popołudnie. W prawdzie za oknem niezbyt często uda nam się doświadczyć śnieżnych zamieci. Wystarczy jednak odpalić grę i wczuć się w ten klimat. Produkcja jest nieskomplikowana, oprawiona w ładną szatę graficzną, cudowne audio i doskonałą fabułę. W wersji na konsole Nintendo Switch przyznaję, że grało się bardzo dobrze i nie zauważyłam, żeby lis zaklinował się w szczelinie – zatem na plus.
Kod recenzencki dostarczyło Dead Good Media.
Dodaj komentarz