Pinchcliffe Grand Prix (lub częściej da się wyszukać jako Flaklypa Grand Prix) to gra, która powstała na podstawie norweskiego filmu animowanego poklatkowego z roku 1975. Całość oparto na postaciach z serii książek norweskiego rysownika i autora Kjella Aukrusta. Gra już wcześniej wylądowała na Steamie. Tym razem mamy okazję ścigać się i poznać fabułę na konsolach Nintendo Switch.
Gra jest oparta na The Pinchcliffe Grand Prix, który jest uważany za najczęściej oglądany norweski film wszech czasów. Przypomina on historię pełnometrażowego filmu z 1975 roku za pomocą wyścigów i minigier. Tytuł dostępny jest na platformie Nintendo od 4 listopada 2021. Pinchcliffe Grand Prix jest godnym następcą hitu niegdyś dostępnego na C oraz Nintendo DS, który w samej Norwegii sprzedał się w ponad 380 000 egzemplarzy. Produkcja znakomicie odtworzona w Unreal Engine powraca w pełnym 3D. Wszystko po to, by wysłać Theodora, Sonny’ego, Lamberta i innych mieszkańców wioski na ich kultową przygodę.
Pierwsze wrażenia
Zanim odpaliłam grę, postanowiłam w Internecie sprawdzić, co to takiego. Chyba większość z Was kompletnie nie kojarzy samego filmu (podobnie jak ja), więc kiedy zobaczyłam animacje i to, jak świat w grze wygląda, bardzo się zaciekawiłam. Na sam widok szejka Arabskiego w charakterystycznym ubraniu, wiedziałam, że chcę w to zagrać. Od razu pomyślałam, że humoru nie zabraknie. Po wejściu do gry wybrałam, oczywisty po tym, co napisałam, awatar i postanowiłam rozpocząć fabułę. Jedyne, czego w trakcie jej trwania się bałam, to to, że będzie się bardzo długo przeciągać. Na całe szczęście szybko się z nią uporałam.
Co się dzieje w fabule Pinchcliffe Grand Prix?
Rozpoczynamy zabawę, sterując Pingwinkiem i śmiesznych Gostkiem. Oczywiście, oboje mają swoje imiona: Sonny oraz Lambert. W niezbyt dużym świecie gry (wątek fabularny jest dość krótki) odszukujemy części do zbudowania swojej wyścigówki II Tempo Gigante. Oprócz tego, rozglądając się po lokalizacjach, możemy przeczytać ciekawostki – co jakiś czasz dostajemy za nie nowe części, więc warto. Zbieranie puzzli i odkrywanie kryjówek odblokowuje minigry – w których również zgarniamy części do naszej wyścigówki.
Fabuła sama w sobie opiera się na zebraniu części, zbudowaniu samochodu i ostatecznym wystartowaniu w wyścigach. Im większy progres z częściami i składaniem go osiągniemy, tym szybciej możliwość wyścigów zostanie odblokowana. W trakcie fabuły spotykamy na swojej drodze kilka postaci, które później będziemy spotykać w minigierkach i samych wyścigach. Ostatecznie – historia kończy się startem w wyścigu i zwycięstwem. Jak można się domyśleć, naszym.
Animacje, grafika i dźwięk
Przyznaję, że w tej kwestii jestem mile zaskoczona. Animacje pomiędzy poszczególnymi elementami fabuły przyjemnie się ogląda, a przede wszystkim są bardzo płynne. Sposób, w jaki został przedstawiony świat i same postacie ma swój charakterystyczny urok. Jedyne, co nieco mnie irytowało, to poruszanie się postaciami w trakcie wątku fabularnego. Na całe szczęście korzystając z przycisku X mogłam pominąć „drogę”, którą Sonny musiał przejść pieszo. Graficznie jest bardzo przyjemnie dla oka. Jeżeli chodzi o dźwięk i muzykę w traki gry, nikomu nie będzie przeszkadzać. Muzycznie jest przyjemnie, wesoło jak na tego typu grę. W trakcie animacji możemy wręcz poczuć te sportowe emocje, kiedy to narrator rozpoczyna przedstawianie poszczególnych zawodników!
Minigry
Przeszukując lokacje w grze, odblokowujemy wspomniane już przeze mnie minigry. Jedne są bardziej wciągające, inne znacznie mniej. Nie ukrywam, że okazują się one być całkiem ciekawym dodatkiem do całości. Kiedy już zakończymy wątek fabularny i zostaną nam same wyścigi i gierki, tytuł jeszcze długo będzie przez nas ogrywany. Do dyspozycji otrzymujemy aż 9 przeróżnych rozgrywek. Osobiście muszę poszukać jeszcze jednej do odblokowania – kilkukrotnie wracałam się do plansz, ale się mi nie udało. Tak szybko jednak się nie poddam! Każda pomyślnie zakończona gra odblokowuje kolejne części do naszego II Tempo Gigante oraz inne samochody, którymi będziemy mogli się ścigać. Nie brakuje również zdobywania osiągnięć.
Wyścigi w Pinchcliffe Grand Prix
Bo to głównie o nie chodzi, zostają odblokowane po zakończeniu wątku fabularnego. W trakcie wygrywania tras również odblokowujemy brakujące części do II Tempo Gigante oraz nietuzinkowe samochody, którymi możemy się ścigać w różnych konkurencjach. Mogłoby się wydawać, że sterowanie w tej grze będzie problematycznie. Po opanowaniu sposobu jazdy przeróżnymi pojazdami można w łatwy sposób wyczuć, kiedy użyć hamulca, a kiedy rozpocząć skręcanie w lewo lub prawo. Po drodze zbieramy punkty, nasze ulubione nitro i uważamy, by nie uszkodzić pojazdu. W prawym dolnym rogu możemy śledzić poziom jego zniszczenia. Jeżeli będzie zbyt duży, wyścig zostanie nam przerwany i będziemy musieli rozpocząć zabawę od nowa. Tak, wozem do rozwożenia baniek z mlekiem już też się ścigałam!
Podsumowanie
Pinchcliffe Grand Prix to bardzo przyjemna gra, która swoimi ciekawymi minigierkami i wyścigami może pochłonąć więcej czasu, niż może się wydawać na pierwszy rzut oka. Charakterystyczna grafika jest bardzo przyjemna dla oczu, przez co wątek fabularny mija w przyjemnym klimacie. Całość nie jest zbyt skomplikowana, więc tytuł idealny dla każdej kategorii wiekowej. Możliwość ogrania tego tytułu wzbudziła we mnie ciekawość dotyczącą samego filmu animowanego. Ktoś może wie, gdzie uda mi się go znaleźć?
Kod recenzencki dostarczyło Zordix Games
Dodaj komentarz