Rok 2021 to zdecydowanie rok remasterów i odświeżania klasyków. Praktycznie co miesiąc mieliśmy premierą jakiejś większej produkcji będącej nową wersją hitu sprzed lat. Teraz to samo dzieje się z klasyczną trylogią Grand Theft Auto. Pytanie tylko jak Rockstar podszedł do tematu?
Na samym wstępie chciałbym dodać odrobinę prywaty, prosto od siebie. Jeśli miałbym powiedzieć, jakie gry były w moim życiu najważniejsze, może niekoniecznie ulubione, ale najważniejsze, to bez cienia wątpliwości powiedziałbym, że właśnie trylogia GTA na PS2. Pamiętam doskonale moment kiedy mój starszy brat przyniósł do domu kopię GTA 3. I choć miałem wtedy niewiele ponad 10 lat, więc zdecydowanie byłem poniżej zalecanej kategorii wiekowej, to zakochałem się w tym tytule od pierwszego wejrzenia. Spędziłem z nim mnóstwo czasu i pamiętam jak w piątki na lekcjach informatyki wyszukiwałem w internecie kody do gry, które zapisywałem w zeszycie by wypróbować je w weekend (tak to były tak stare czasy). Same sekwencje wstukiwane na padzie pamiętam do dziś i byłbym w stanie je wyrecytować obudzony w środku nocy. Vice City zapoczątkowało u mnie miłość do muzyki z lat 80, a przed samą premierą gry rozpoczęła się moja przygoda z branżową prasą, kiedy wszedłem z Mamą do kiosku i poprosiłem o kupienie wszystkich gazet, w których pisali o przygodach Tommy’ego. Przy okazji premiery San Andreas byłem chyba jedyną osobą w szkole, która miała ten tytuł i przez to co przerwę przychodzili do mnie koledzy z pytaniem jak się nowe GTA sprawuje.
Wspominam o tym wszystkim, żeby uświadomić was jak bardzo ta trylogia jest dla mnie ważna i żebyście może przez to też poczuli jak bardzo jest mi przykro, że ostatecznie wyszło jak wyszło. Zresztą tytuły te nie są ważne tylko dla mnie. To prekursorzy wszystkich dzisiejszych gier z otwartym światem i bez trylogii GTA zdecydowanie rynek gier wyglądałby dziś zupełnie inaczej.
Niestety ale mam wrażenie, że ludzie w Rockstar, którzy pływają w basenach gotówki zarobionej na GTA V, obudzili się trochę za późno. Dosłownie za pięć dwunasta ktoś skapnął się, że w tym roku świętujemy dwudziestolecie GTA III i wypadałoby coś w tym temacie zrobić. Na szybko więc zaczęto prace nad tym remasterem, czego efekty niestety widać.
Olbrzymim problemem w przypadku tego tytułu w mojej ocenie jest sama komunikacja studia z fanami. Ledwo miesiąc temu otrzymaliśmy lakoniczną zapowiedź trylogii by później przez kilka tygodni nie otrzymać nic więcej. Oficjalne materiały publikowane przez Rockstar były krótkie i nie dawały pełnego obrazu sytuacji. Nic więc dziwnego, że gracze wyobrazili sobie niestworzone rzeczy i oczekiwania wobec trylogii były wielkie. Twórcy więc są sami sobie winni, bo gdyby od początku dawali jasny sygnał z czym mamy do czynienia to może negatywny odbiór były mniejszy.
W materiałach promocyjnych mieliśmy obiecaną nową oprawę graficzną i muszę przyznać, że to otrzymaliśmy. Wszystkie 3 gry zostały przepisane na nowy silnik Unreal Engine i wyglądają zdecydowanie lepiej niż oryginały. Wrażenie robią przede wszystkim efekty świetlne czy odbicia, których próżno szukać na PS2. Zmieniono tutaj też modele postaci, dając im prawie kreskówkowy charakter. Rozumiem, że nie wszystkim może się to podobać, ale taka była decyzja artystyczna twórców. Decyzja podyktowana pewnie też kosztami i ilością pracy – łatwiej było przerysować oryginalne przerywniki z kreskówkowymi postaciami niż tworzyć je zupełnie od podstaw. No i ewidentnie widać, że więcej uwagi przywiązano do głównych postaci, te poboczne czasem wyglądają wyraźnie gorzej.
Nowa oprawa graficzna rodzi też kilka innych problemów. Wcześniej ograniczenia technologiczne wymuszały na twórcach użycie mgły by zamaskować wczytywanie się terenu. Teraz taki zabieg nie jest potrzebny, więc generalnie widać cała mapę. Jeśli wejdziemy na jakiś wyższy punkt czy do pojazdu latającego to odkryjemy jak małe w rzeczywistości są mapy świata. Dzisiaj nie zrobią one na nikim wrażenia, ale pamiętać trzeba, że gdy w 2004 San Andreas debiutowało to wielkość mapy i 3 osobne miasta rozpalały niesamowicie wyobraźnię.
Niestety poza grafiką nie zmieniono tutaj praktycznie nic, więc wciąż mamy dokładnie tę samą fizykę czy animacje postaci. Ciężko mi więc oceniać to w kategorii wady, bo dokładnie takie same problemy występowały 20 lat temu na PlayStation 2. Wszystko działa dokładnie tak samo, występują podobne błędy czy dziwne zachowania przechodniów na ulicach. Dla mnie jako starego wyjadacza, który zęby zjadł na tych grach tego typu atrakcje są niczym nostalgiczna podróż w przeszłość, ale rozumiem że nowi gracze mogą uznać to za komiczne niedoróbki.
Obiecano nam sterowanie jak w GTA V. Szkoda tylko, że Rockstar uczciwie nie przyznał, że mowa tutaj zasadniczo jedynie o układzie sterowania, system strzelania pozostał identyczny jak wcześniej. Puryści mogą też wybrać sterowanie jak na PlayStation 2.
Nie pokuszono się tutaj o jakiekolwiek większe usprawnienia czy dodatki. Jasne, fajnie że dodano opcję automatycznego zapisu, przez co nie trzeba co misję jeździć do kryjówki. Nawigacja GPS też jest pomocna, choć nie zawsze działa doskonale. Są to jednak małe zmiany, które wprowadzono też kiedy portowano te gry na iOS i Androida. Nie pokuszono się o to żeby np. ujednolicić ograniczenia. GTA 3 jednak mocno odbiega od swoich następców pod względem tego co bohater mógł robić. Przez to też zdecydowanie polecam grać w te gry w kolejności wydania, bo po tym jak zaznamy wolności pływania czy skakania w San Andreas ciężko będzie wrócić do mocno ograniczonego pod tym względem Liberty City.
Trylogię ogrywałem na PlayStation 5 i nie uświadczyłem większych problemów. Jedynie GTA 3 raz mi się całkowicie wywaliło. Poza tym nie doświadczyłem innych niedogodności. Nie ogrywałem gry na starszych konsolach czy Switchu, ale gracze donoszą, że działa to różnie. Potwierdza to częściowo moją teorię o tym, że grę wydano na szybko. Widać to chociażby po tym, że w ustawieniach możemy wybrać pomiędzy trybem jakości grafiki i wydajności. O ile taki wybór w przypadku nowych tytułów jest już czymś powszechnym, tak remaster gier, które mają na karku dwie dekady nie powinien mieć problemów z utrzymaniem 60 klatek w 4K.
Z gier wycięto niestety kilka odgrywanych w radiu utworów. Rozumiem, że przez dwie dekady sporo się pozmieniało i niektóre licencje zwyczajnie wygasły, a ich ponowne pozyskanie sporo kosztuje, niemniej jednak nie da się ukryć, że Vice City bez Billie Jean to nie to samo.
Fajnie, że gry mają spójny interfejs. Dla każdej przygotowane identyczne menu i ustawienia. Drażni mnie jednak to, że dźwięk wyboru w tym menu jest identyczny we wszystkich grach i pochodzi bezpośrednio z San Andreas. Irytuje mnie to biorąc pod uwagę, że przywiązano tu uwagę do takich szczegółów jak intro czy loga twórców, które są żywcem wyjęte sprzed 20 lat. No ale to takie pedantyczne czepialstwo starego zgreda. Warto też napomknąć, że każda z części jest osobnym tytułem. Nie ma tutaj więc jednego menu z którego wybieramy w co chcemy zagrać. To o tyle dobra sytuacja, że w przypadku braku miejsca na dysku konsoli (co w przypadku nowej generacji jest bardzo częste) możemy usunąć np. część, którą już ograliśmy. Każdy tytuł ma też osobną listę trofeów.
Na duży plus zaliczam polską wersję językową. Nie wiem czy ta występowała wcześniej w tych grach (być może na PC, bo na konsolach nigdy lokalizacja nie była dostępna). Dzięki temu gry są bardziej przyjazne dla rodzimych graczy. Gra na razie dostępna jest też jedynie w cyfrowej dystrybucji. Pudełkowe wydanie w sklepach pojawi się 7 grudnia.
Trochę sobie ponarzekałem, ale pamiętajcie jedno – mimo wszystko to są wciąż te same, uwielbiane przez fanów gry. 20 lat temu mnóstwo graczy zakochało się w tych światach i tych postaciach i to wciąż jest to samo doświadczenie. Moja ocena tej kompilacji dotyczy właśnie tego, wydanego w 2021 roku, remastera. Bo każda z części GTA zasługuje sama w sobie na najwyższą notę i w swoim czasie były murowanymi kandydatami do tytułu Gry Roku.
No i uczciwie muszę przyznać, że mimo wszystko bawiłem się przy Definitive Edition doskonale. Z wielką radością powróciłem na stare śmieci do Liberty City, Los Santos czy Vice City. Postaci i fabuła to wciąż mocne aspekty tych produkcji, z którymi wypada się zaznajomić. Szkoda jedynie, że poza graficznymi poprawkami nie zdecydowano się na większą ingerencję. To z grubsza rzeczy wersje wydane 10 lat temu na komórki tylko na nowym silniku. Jeśli więc oczekiwaliście pełnego remake’u gier to się zawiedziecie. Bardzo zmarnowany potencjał na coś wielkiego.
Jak pisałem we wstępie – w obecnych czasach kolejny remaster czy remake wychodzi co chwila i część z nich to naprawdę świetne dzieła pokazujące nierzadko tytaniczną pracę jaką włożyli twórcy aby przenieść klasyk w nowoczesne realia. Przy takiej Mafii Definitive Edition, trylogiach Crasha czy Spyro czy nawet trylogii Mass Effect trylogia GTA wypada po prostu blado. Niestety ale Definitive Edition nie jest godna tej nazwy dla tak ważnej dla wielu graczy i całej branży serii. Jeśli macie te tytuły już w swojej kolekcji, nie ważne w jakiej formie, to generalnie po Definitive Edition można sobie spokojnie odpuścić. Niestety…
Grę do recenzji dostarczyła firma Cenega.
Dodaj komentarz