Słysząc Snow Runner, pierwsze co przychodzi mi do głowy to – ZABIERZCIE TO ODE MNIE. O oczy obiło się mi już mnóstwo recenzji, w których ta gra wypada bardzo dobrze. Szkoda, że w zderzeniu z moją osobą nie było tak miło i przyjemnie. Koniec końców – nie jestem w stanie kontynuować rozgrywki. Dlaczego? O tym dowiecie się właśnie w tej recenzji gry, w wersji na Nintendo Switch. I jedyne, o co Was proszę już na samym początku, to o fakt, byście mieli z tyłu głowy, że oceniam grę na podstawie swojej osoby i tego, jak mi się w nią grało.
Gra Snow Runner to kontynuacja zaawansowanego symulatora ciężarowych pojazdów terenowych od studia Saber Interactive. 18 maja 2021 roku pojawiła się na konsole Nintendo Switch. Rozgrywka ponownie skupia się na pracy z ciężkim sprzętem w ekstremalnych warunkach. Wydaniem gry zajęła się firma Focus Home Interactive. Poruszamy się przeróżnymi pojazdami, których lista obejmuje producentów takich jak Pacific czy Hummer. Dostępne są również przeróżne przyczepy i naczepy. W trakcie rozgrywki przemierzamy aż dwanaście rozległych lokacji o otwartej strukturze. Przy pomocy mapy jeździmy po bezdrożach oraz realizujemy płatne zlecenia polegające między innymi na transporcie surowców. Za zarobione pieniądze ulepszamy posiadane pojazdy i kupujemy zupełnie nowe.
Na czym polega rozgrywka?
Jak już wcześniej wspomniałam, rozgrywka w Snow Runner polega na przemierzaniu trudnego terenu w celu realizowania zleceń. Raz będziemy budować most, innym razem rurociąg, a jeszcze w którymś momencie będziemy musieli dowieźć paliwo w wyznaczone miejsce. Dostępne w grze lokalizacje bardzo się od siebie różnią. Raz będziemy zakopywać się w błocie, innym razem nie przejedziemy przez drogę, bo będzie zalana, a na samym końcu polecimy bokiem na lodzie i zakopiemy się w zaspie śniegu. Do dyspozycji otrzymujemy magiczną rzecz, jaką jest wyciągarka, dzięki której możemy w trudnym momencie wyciągnąć zakopany pojazd. Oczywiście, nie zawsze skończy się to pomyślnie. Na zleceniach zarabiamy nie tylko pieniądze, ale również zdobywamy doświadczenie i nabywamy nowe części poprawiające osiągi poszczególnych pojazdów. Więc można powiedzieć, że wiele się dzieje.
Sterowanie w grze
Początkowe wrażenia były takie, że nie ogarnę co się z czym je, bo każdy przycisk odpowiada za coś zupełnie innego, w innym miejscu gry. Więc wspomnę tylko o tych podstawowych. Prawy joystick odpowiada za ustawienie kamery. Możemy oglądać obraz nawet ze środka samochodu, patrząc na „ręce” kierowcy. Lewym joystickiem sterujemy samochodem. na „R” zaciągamy i zwalniamy ręczny, a na „ZR” włączamy silnik i dodajemy gazu. Przytrzymując „L” + „X” zmienia napęd (możemy aktywować 4×4 lub inny, w zależności, ile osi ma dany pojazd). „ZL” to po prostu wsteczny. Strzałka w górę na d-padzie otwiera funkcje (holowanie, wyciągarka, odpięcie przyczepy itd.). Strzałka w dół otwiera nasz profil i % postęp na danej lokalizacji. Przycisk – otwiera mapę (na której też wiele przycisków odpowiada za różne rzeczy), a + zatrzymuje grę. Początkowo mnie to przerażało.
No to zapnij pasy
Patrzę na grę i myślę sobie „Spoko, samochodowa, coś idealnie dla mnie”. Jako ktoś, kto już za dzieciaka zaliczał 15 stłuczek na minutę w pierwszym GTA i godzinami uciekał przed policją w Need for Speed, myślałam, że i w Snow Runnerze się odnajdę. Nic bardziej mylnego. Podczas pierwszego zlecenia, jakie mi się trafiło, nie wierzyłam, że mogę tak powoli jeździć jakimkolwiek pojazdem. Nawet w prawdziwym życiu chyba nie jeżdżę z takimi prędkościami. Więc wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy to dowożąc wielką, ciężką ciężarówką, metalowe belki na budowę mostu, ciężarówka jedynie się… przesuwała. Przycisk, który odpowiada za przyspieszenie, był wręcz wbity w konsolę. Irytacja z tempa gry powoli przybierała na sile, a przecież ledwo co zaczęłam…
Zwiedzanie
Aby spróbować polubić się z grą, stwierdziłam, że zamiast przyjmować po kolei wszystkie zlecenia, trochę sobie pojeżdżę po terenie. Podszlifowałam tym samym sterowanie ciężarówkami i ogólne poruszanie się po interfejsie gry. No i wszystko super, tylko ciągle z wielką siłą miałam wciśnięty przycisk odpowiadający za poruszanie się pojazdem. Nadszedł moment, w którym po raz pierwszy wpadłam w błoto i nie mogłam się ruszyć. Po skorzystaniu z wyciągarki, choinka się… złamała. Myślę sobie „Ok, trochę pokręcę, może się uda”. I kiedy myślałam, że obraz lekko się rusza, kiedy już miałam nadzieję, że uda się mi wyjechać za jakieś 20 MINUT, okazało się, że tylko mi się wydawało. Holowanie sprawia, że wracamy do garażu, otrzymujemy naprawiony i zatankowany samochód, ale bez ładunku i całej reszty. Tak więc, jeżeli gdzieś się zakopiemy po uszy, trzeba porzucić przyczepę, bo inaczej się nie ruszymy. Fajnie jak w kombajnie…
Wdech i wydech…
No ale, przecież się nie poddam. Po kilku włączeniach gry (bo w ciągu jednego dnia potrafiłam kilkukrotnie z niej wyjść) w końcu rozgrywka przesunęła się dalej. Wylądowałam na Alasce i to właśnie tutaj moja cierpliwość, delikatnie mówiąc, całkowicie się skończyła. Ja w prawdziwym życiu wiem, że po ośnieżonej, oblodzonej drodze jeździ się powoli i ostrożnie. Tylko kto wymyślił, żeby jeździć zboczami, drogami leśnymi, w których z automatu można ugrząźć i pluć sobie w brodę, że skręciło się w prawo, a nie w lewo i teraz ani wyciągarki, ani drzewa w pobliżu, które się nie przewróci… Jeżeli twórcy chcieli mnie wykończyć, to przyznaję, że się udało. Kompletnie pod względem tego, jak ślamazarnie wygląda rozgrywka, nie jest to gra, która w jakimkolwiek punkcie trafia w moje możliwości. Głównie te psychiczne.
Trzeba ruszyć głową
Czasami bywało i tak, że kilkukrotnie podchodziłam do wyciągnięcia zakopanego samochodu z błota. Snow Runner wymaga od graczy tego, by każdy ruch był przemyślany, a dobranie pojazdu i jego wyposażenia zostało dostosowane do warunków. Więc zabawa na tak zwane „byle jak” w ogóle nie wchodzi w grę. W zależności od przyjętego zlecenia musimy dostosować pojazd i przyczepę do ładunku, jaki musimy przetransportować. I wiecie, w związku z tym trzeba znów inaczej zaplanować trasę i dostosować się pod panujące w danym terenie warunki. Bo jeżeli tak jak ja, zakopiecie się w lesie na Alasce z przyczepą, to ją stracicie i połowę niedzieli spędzicie nad rozmyślaniem, jak tu po nią wrócić… No i jak z nią wyjechać.
Początek rozgrywki sugeruje, by po wykonaniu zadań z samouczka przeskoczyć na Alaskę. No i jak myślicie, kto przeskoczył i się całkowicie zraził do gry? No właśnie ja. Prawda jest taka, że wystarczyło na dłużej pozostać w Michigan i w logiczniejszy sposób zdobyć doświadczenie i środki, pozwalające na płynną, dalszą zabawę w Snow Runner. Na dziś pozostaje mi jedynie odpocząć od buksujących w błocie kół, których dźwięk doprowadza mnie lekko do szału.
Dźwięk i grafika
Troszkę smutny jest fakt, że w Snow Runner nie spotkamy żadnej postaci. Nawet podjeżdżając na stację benzynową, czy też poruszając się pomiędzy budynkami, tylko nasze pojazdy będą poruszały się po świecie gry. Tytuł sam w sobie graficznie prezentuje się całkiem przyjemnie. Nie znajdziemy w nim nazbyt przerysowanych elementów otoczenia. Pora dnia zmienia się zgodnie ze wskazówkami zegara. Na całe szczęście możemy włączyć reflektory i poruszać się po świecie nocą, choć nie ukrywam, nie jest to łatwe. Jeżeli chodzi o dźwięk, to terkoczący diesel przełamuje muzykę, która przypomina mi jakieś stare country. Korzystając z wyciągarki, słyszymy, jak się zaczepia i wyciąga pojazd. Dźwięk kręcących się w miejscu kół jest całkiem realistyczny, podobnie jak moment, w którym odpalamy silnik. No i ten delikatny wietrzyk, który od czasu do czasu można usłyszeć. Na duży minus – praca kamery, która sprawia, że można się pogubić.
Garaż i jego możliwości
Z garażem, jaki znamy z NFS, nie ma wiele wspólnego. Jednak też znajdziemy w nim wiele możliwości. W garażu nie tylko zmienimy kolor pojazdu i zawiesimy na wewnętrznym lusterku choinkę WunderBAUM. To właśnie w tym miejscu zajmiemy się doborem opon, elementów zawieszenia, reflektorami dodatkowymi czy też dodatkami do ramy. Także tutaj będziemy mogli zakupić nowy pojazd – o ile posiadamy odpowiednią ilość gotówki. Podczas holowania nasza ciężarówka wyląduje właśnie w garażu i opuści go zatankowana i naprawiona. Przyznaję, że im dalej w grze, tym ciekawsze pojazdy możemy zdobyć. W pewnym momencie to już nie są zwykłe ciężarówki, tylko potężne maszyny, które dostaną się w każde miejsce i dostarczą każdy towar. Przynajmniej takie sprawiają wrażenie.
Dodatkowe wyzwania
Gdyby ktoś stwierdził, że główna kampania w Snow Runner to dla niego za mało i chce jeszcze więcej, twórcy zadbali o dodatkowe wyzwania. Są one dostępne na samym początku, w menu głównym gry. By podkręcić tempo w tej jakże powolnej grze, okazało się, że na wykonanie wyzwania mamy określony czas (choć nie w każdym). Zostały one określone mianem „Prób„, których jest aż 10. Zakończenie każdej z nich gwarantuje uzyskanie dodatkowej nagrody. Zazwyczaj są to dodatkowe ulepszenia do pojazdów, jakie posiadamy. Więc odważniejsi i bardzo cierpliwi gracze będą zadowoleni. Ja, na razie, nie mam nawet z czym tam startować.
Lekcja cierpliwości, jednak nie dla każdego
Snow Runner to taki tester cierpliwości, jakiego jeszcze nie spotkałam na swojej drodze (a trochę już gram). Gdyby tak przenieść całą rozgrywkę do programu Zawodowcy: drwale, to mam wrażenie, że twórcy programu zyskaliby całkiem dobrą, dedykowaną grę. Akcja jest naprawdę bardzo powolna, dla kogoś, kto nie grzeszy cierpliwością i jeździ samochodami w grach SZYBKO, to będzie problem. Domyślam się, że jedni będą się relaksowani przy tego typu rozgrywce i każde wykopanie się z błota będzie satysfakcjonowało. Pamiętajcie, co kto lubi.
Kod recenzencki dostarczyło Saber Interactive.
Dodaj komentarz