Ultimate Fishing Simulator to gra, która mnie zaskoczyła. Oczywiście po samej nazwie możecie zgadnąć, jaka jest jej filozofia i nie pomyliliście się. W tej produkcji chodzi tylko i wyłącznie o łowienie ryb. Weźmy więc wędkę i sprawdźmy, czy biorą.
Było dziwnie na starcie
Nie ukryję, że gdy dostałem tę grę do recenzji, to myślałem, że czeka mnie sporo nudy. Jednak przyznam szczerze, że się myliłem – i to bardzo. Opisywany tytuł odznacza się rozgrywką, która daje naprawdę sporo satysfakcji, chociaż produkcja wydaje się dość prosta w założeniach.
Warto zaznaczyć, że studio Bit Golem swoim Ultimate Fishing Simulator zrobiło kawał naprawdę dobrej roboty. Mimo tego, że nie jestem fanem łowienia ryb, to bardzo dobrze bawiłem się z dziełem Polaków.
Prosty pomysł, ciekawie i świetnie wykonany, a do tego prosty
Warto również dodać, że jest to gra niezwykle prosta i cały czas miałem wrażenie, że nie było z jej tworzeniem związane ryzyko. Producenci wiedzieli z góry, co tak naprawdę chcą stworzyć i w jaki sposób chcą to zrobić. Ewidentnie zrealizowali swój cel zgodnie z ich nastawieniem i przekonaniem.
Studio Bit Golem założyło, że chce nam dać (wszystkim, nawet graczom, którzy nigdy nie byli naprawdę na rybach) rozbudowany i konkretny, ale prosty do opanowania symulator doświadczenia, jakim jest wędkarstwo.
Przyznam się, że większość tej recenzji będzie lawirować między łowiskami, które były w trybie dla jednego gracza, ponieważ jakoś nie miałem sposobności (ani ochoty) na dzielenie się swoim łupem z innymi osobami.
W trybie dla wielu graczy na ekranie zobaczycie dodatkowe postacie. Będziecie mogli z nimi porozmawiać i wymienić się doświadczeniami, ale to tak naprawdę tyle, jeśli chodzi o rozgrywkę sieciową. Jak widzicie, nie jest to nic specjalnego.
Ma ktoś ochotę na odrobinę rywalizacji?
Tryb rozgrywki wieloosobowej przypomina turniej wędkarski, co dla wielu może być naprawdę czymś ciekawym. Jeśli znudzą się wam standardowe zasady, zawsze możecie stworzyć swoje własne i sprawdzać innych.
Grę zaczynamy od wyboru poziomu rozgrywki. Na szczęście nie ma tutaj problemu, ponieważ twórcy zaoferowali normalny oraz realistyczny.
Z uwagi na to, że nie chciałem, by rozgrywka była wojną z kijem i żyłką, wybrałem normalny poziom. Jednak kto wie, może kiedyś sięgnę po realistyczne doznania.
Ta gra jest naprawdę świetna
Niesamowicie podobał mi się tryb kariery. Zaczynamy od łowienia pospolitych pstrągów, które nadałyby się po schwytaniu na grilla. Jednak zabawa się rozkręca w miarę rozwoju naszych umiejętności.
Gdy zdobędziemy pieniądze, możemy przeznaczyć je na zakup licencji. Pozwoli nam ona na zapolowanie (jeśli wędkę można nazwać bronią) na coś bardziej wymagającego.
O matko, gdzie ja mam głowę, zapomniałbym o najważniejszym. Wraz z rozwojem naszych wędkarskich umiejętności zyskujemy dostęp do coraz lepszego ekwipunku.
Grajmy odpowiednio długo w Ultimate Fishing Simulator, a odblokujemy umiejętności. Te będą bardzo przydatne podczas naszej rozgrywki. Zyskamy dostęp między innymi do widzenia ryb pod taflą wody, czy zniżek w sklepie.
Wizyty w nim są niezbędne. Wędki czy kołowrotek to ważne rzeczy. Nie zapominajmy też o szalenie ważnych przynętach. Posłużą nam one do łowienia różnego rodzaju ryb – od płotek aż do rekinów; naprawdę jest w czym wybierać.
Rozgrywka jest ukazana z perspektywy pierwszej osoby. Jak na symulator przystało, zostajemy wrzuceni na głęboką wodę, chociaż znajdziemy oczywiście samouczek.
Początki zawsze są dziwne, przynajmniej w moim przypadku. Na szczęście gdy już opanowałem podstawy, wystarczyło wybrać wędkę i udać się na łowy.
Kolejnym elementem, który strasznie spodobał mi się w Ultimate Fishing Simulator był wachlarz miejsc, w których będziemy łowić. Mamy do wyboru dwanaście lokacji, pozwalających nam na doskonalenie naszych umiejętności wędkarskich. Każde miejsce oczywiście różni się od siebie specyfikacją terenu, co wpływa na nasze łowy, czy sprzęt i przynętę jakiej musimy użyć.
Eh, te polowania… znaczy łowy.
Twórcy również dopilnowali tego, byśmy się nie nudzili. Mamy dostęp do kompendium ryb, które powiększa się wraz z rozwojem rozgrywki.
Wiedźmiński bestiariusz to nie jest, ale lektura potrafi zainteresować. Jest to bardzo przydatny leksykon, gdy chcemy się dowiedzieć o danym gatunku i jego sposobie żerowania.
Gra pełna jest samouczków, które pojawiają się wraz z momentem, gdy robimy coś po raz pierwszy. Jest to o tyle dobre, że nie jesteśmy zalani informacjami na samym starcie zabawy.
Sprawia to wrażenie, jakby twórcy specjalnie tak zrobili, by wędkarz i jego doświadczenie rosło wraz z łowiskami i okazami ryb, jakie trafią na nasz spławik.
Jak wygląda łowienie ryb? Przyznam szczerze, że bardzo prosto.
Gdy zarzucimy naszą wędkę, na ekranie pojawi się unoszący się na wodzie spławik. Ma on za zadanie ułatwić nam odgadnięcie, gdy zaczęło się branie, bo przecież w końcu o to chodzi.
Do tego również są takie informacje jak daleko zarzuciliśmy naszą wędkę i głębokość, na jaką zanurzyła się nasza przynęta. Dowiemy się też o o prędkości zwijania żyłki, czy hamulca z nią połączonego.
Co ciekawe, podczas zabawy musimy się pilnować, by nie przerwać żyłki, aby w końcu ryba była nasza. Mówcie co chcecie, ale dla mnie to dodatek, który na pewno dodaje do klimatu tego całego łowienia.
Spędziłem trochę czasu z wędką i po wielu testach mojej cierpliwości uważam, że w tej grze (pomimo tego, że jej koncepcja jest naprawdę prosta) jest co robić.
Jeśli nie macie nic do roboty z rana w weekend, to jest to na pewno gra, która wciągnie was na jakiś czas. Dla mnie było to ciekawe doświadczenie. Tym bardziej, że – jak wspomniałem wcześniej – unikam symulatorów.
To jak, kto z Was sięga po wędkę?
Dodaj komentarz