Trials of Mana za zaledwie dwa dni ukaże się na konsolach. Sprawdźmy, czy warto zainteresować się tym tytułem i czym tak naprawdę jest.
Trials of Mana nie jest bynajmniej nową grą. To właściwie trzecia odsłona z serii, która nie jest bardzo znana w naszym kraju. Nie znaczy to jednak, że Senken Deisetsu 3 to cykl, o którym nikt nie wie. Wręcz przeciwnie, w Japonii Secret of Mana (kolejna nazwa serii, w której znajdziemy Trials of Mana) cieszy się sporym uznaniem i już w latach 90-tych, kiedy produkcja była dostępna na SNES-ie, miała spore grono fanów. „Trójka” przez wiele osób jest uznawana za najlepszą odsłonę z cyklu, ale nie była wydana poza Krajem Kwitnącej Wiśni. Dzięki Trials of Mana również europejscy gracze mogą poznać bajkową historię, której jednak nie będę Wam przybliżał, aby nie psuć zabawy z samodzielnego poznawania opowieści. Wspomnę tylko, że nie brakuje w niej magicznych istot takich jak wróżki, krasnoludy, czy nawet lewitujące noże.
W Trials of Mana przejmujemy kontrolę nad trojgiem postaci. Możemy je wybrać ze sporej puli bohaterów i, co bardzo ważne, nie bez znaczenia są umiejętności naszych podkomendnych. Ja postawiłem na wojowniczego Durana, stawiającego na sztuki walki Kevina i niewielką, sepleniącą Charlotte, będącą idealnym medykiem. Odpowiednie połączenie zdolności ekipy jest kluczem do sukcesu. Bardzo spodobała mi się możliwość przypisania każdemu członkowi drużyny odpowiedniego zachowania w menu strategii. Możemy ustalić, jak często niekontrolowani przez nas bohaterowie mają korzystać ze swoich specjalnych ruchów, jak szczodrze zażywać specyfiki lecznicze, czy też na co mają się nastawiać w starciach – leczenie kompanów, atakowanie bliskich przeciwników, odległych, czy może tych, którzy nie są atakowani przez pozostałą część drużyny. Sprawia to, że możemy mieć realny wpływ na wynik walk i w pewnym stopniu decydować o ich przebiegu, działając nawet nieaktywnymi postaciami. Odpowiednio poprowadzona walka jest bardzo satysfakcjonująca i bardzo motywuje do długich sesji z Trials of Mana.
Nie znaczy to, że potyczki w recenzowanej produkcji są wykonywane w systemie turowym. Trials of Mana to pełnoprawna gra akcji RPG, w której walczymy w czasie rzeczywistym. Mamy jednak dostęp do aktywnej pauzy. Naciskając L lub R na padzie, czy joy-conach, uzyskujemy dostęp do szybkiego menu kołowego ruchów specjalnych bądź przedmiotów jednorazowych. Warto poświęcić trochę czasu, by odpowiednio dopasować sobie te dwa skróty. Do wykonywania ruchów specjalnych, zarówno leczących, jak i ofensywnych, wymagany jest odpowiedni poziom energii. Zwiększamy go, rozbijając specjalne naczynia bądź atakując przeciwników mocnymi i naładowanymi atakami. Niemniej istotne są przedmioty użytkowe. Znajdziemy wśród nich zioła lecznicze (zdejmujące z nas efekty zatrucia, czy klątwy), przedmioty służące do walki dystansowej, czy specjalne nasiona. O ile nasiona przedmiotów są w stanie szybko nas uzdrowić, o tyle jednak lepiej wstrzymać się z ich wykorzystywaniem w tym celu. Nieporównywalnie lepiej jest zasadzić je w specjalnych donicach. Nasiona dadzą nam cenne przedmioty – tym lepsze, im więcej nasion posadzimy, a tym samym im wyższy będzie poziom donicy. Wpływa on też na częstotliwość, z jaką te nasiona będą wypadały z pokonanych przeciwników.
Wspomniałem wcześniej, że Trials of Mana to gra RPG, więc nie może w niej zabraknąć rozwijania bohaterów. Naszą drużynę ulepszamy w kilku kategoriach, jak na przykład sile, inteligencji, czy chociażby szczęściu. Wydając odpowiednio wiele punktów w poszczególnych statystykach, zapewniamy sobie premie do siły, wytrzymałości, czy zdrowia. Odblokujemy też dodatkowe umiejętności, które będziemy mogli wykorzystywać w walce. Zyskamy także dostęp do tak zwanych zdolności łańcuchowych (Chain Abilities). Warto się nimi zainteresować – jeśli umieścimy taką umiejętność w wolnym gnieździe jednej postaci, wszyscy członkowie drużyny będą mogli korzystać z tej zdolności.
W Trials of Mana mamy też do czynienia ze sklepami, w których możemy oczywiście pozbyć się zalegających nam w kieszeniach przedmiotów. Zaznaczam od razu, że nie ma limitu pojemności wyposażenia, więc miłośnicy chomikowania nie będą musieli pozbywać się swojego nawyku gromadzenia wszystkiego, co się da. W sklepach kupimy też nowe uzbrojenie i opancerzenie. Jest go niestety stosunkowo mało i pod koniec gry miałem za dużo gotówki, a za mało godnych rozważenia zakupów.
Świat Trials of Mana jest zamieszkiwany przez wiele intrygujących stworzeń. Większość z nich jest oczywiście nastawiona do nas negatywnie, ale cóż – takie są normy gatunku. Na swojej drodze napotkamy nietoperze, jajka i wykluwające się z nich ptaki, pszczoły, czarowników, rycerzy, golemy – na niewielkie zróżnicowanie na pewno nie można narzekać. Podobne urozmaicenie występuje w miejscach, które odwiedzimy. Są gorące pustynie, rozległe lasy, mroźne doliny – każdy znajdzie krainę, która przypadnie mu do gustu. Dzięki temu przemierzanie lokacji jest prawdziwa przyjemnością – nigdy nie wiemy, co czeka na nas w kolejnym miejscu.
Strona wizualna Trials of Mana jest na przyzwoitym poziomie. Na pewno nie jest to najładniejsza gra dostępna na Nintendo Switch, ale też nie odrzuca. Niewątpliwie tekstury mogłyby być ostrzejsze i mniej kanciaste. Nie sposób też nie zwrócić uwagi na dość niewielką odległość rysowania obiektów, przez co często widzimy jak wręcz nagle pojawiają się gdzieś w oddali. Jednocześnie trzeba przyznać, że Trials of Mana prezentuje się niezaprzeczalnie lepiej i bardziej nowocześnie niż pierwowzór – Senken Deisetsu 3. Tamta gra była zrealizowana w środowisku 2D i wyraźnie odstaje teraz wizualnie od tego, do czego przyzwyczaiły nas dzisiejsze tytuły. Tegoroczna odsłona jest niesamowicie dobrze wykonanym remakiem, który tchnął nowe życie w klasyczną serię. Bardzo podoba mi się dobra kolorystyka. Dzięki niej miałem wrażenie oglądania bajki animowanej z czasów mojej młodości. Pozostając jeszcze przy odwołaniach do przeszłości, sporym plusem jest możliwość wybrania w menu klasycznej ścieżki dźwiękowej – prostszej i gorszej jakości. Ja wołałem dźwięki z odświeżonej edycji, ale puryści z pewnością postawią na dawne dźwięki. Mało tego, można też wybrać japoński lub angielski dubbing. Co do tłumaczenia napisów, to jest kilka języków na liście, ale nie znajdziemy polskiego. Szkoda, aczkolwiek nie zdziwiło mnie to.
Bardzo pozytywnym zaskoczeniem okazała się za to możliwość całkowitego spersonalizowania sterowania i przypisania przycisków do funkcji wedle własnego widzimisię. Często gram na PS4 i z ogromną przyjemnością przywitałem tę funkcjonalność w Trials of Mana. Aż szkoda, że niewiele studiów pozwala na to na konsolach. Sporym plusem jest też opcja darmowego zaimportowania swojego postępu z wersji demonstracyjnej gry. Skorzystałem z tej możliwości i działa ona perfekcyjnie – nie było najmniejszego problemu z wykorzystaniem moich już nieco rozwiniętych postaci w pełnej wersji.
Trials of Mana to bardzo rozbudowa produkcja. W niniejszej recenzji nie opisałem wszystkich cech gry, ale nie chciałem psuć Wam samodzielnego jej poznawania. Mógłbym oczywiście opisać wszystkie starcia z bossami, premie przyznawane za odkrywanie Lil Cactus, czy na przykład bardzo dobrą muzykę. Nie chcę jednak odkrywać przed Wami wszystkich kart. Chciałbym, żeby na koniec recenzji została z Wami jedna myśl. Trials of Mana to bardzo udany remake, który powinien przekonać do siebie zarówno miłośników starej serii, jak i fanów tytułów takich jak seria Fable, czy Kingdoms of Amalur: Reckoning. Spędziłem w magicznym świecie Trials of Mana kilkanaście godzin i przez ani jedną minutę się nie nudziłem. Niech to posłuży za najlepszą rekomendację. Słowem: warto!
Dziękujemy za dostarczenie kodu recenzenckiego firmie Cenega.
Dodaj komentarz