Pora po raz pierwszy wejść w skórę morderczego rekina
Żarłacz Tępogłowy – gatunek ryby chrzęstnoszkieletowej z rodziny żarłaczowatych. Rekin ten zamieszkuje ciepłe i płytkie wody wzdłuż wybrzeży i rzek. W przyrodzie znany jest jako najbardziej agresywny i niebezpieczny rekin. Co by było, gdyby takie zwierzę ruszyło na swoją prywatną wendettę przeciwko ludziom? Czas się o tym przekonać, a to wszystko dzięki nowej grze Tripwire Interactive czyli Maneater.
Dzięki uprzejmości Koch Media Polska, 21 lutego mogłem wcielić się w rolę najbardziej niebezpiecznego rekina, który poprzysiągł sobie jeden cel – zemsta za śmierć swojej matki. Nim zasiadałem do ogrywania udostępnionego fragmentu w mojej głowie pojawiło się dużo wątpliwości. Mówimy w końcu o grze, w której wcielamy się w rekina. Na pierwszy rzut oka wyglądało to dla mnie jak wypadkowa sukcesu Symulatora Kozy, gdzie całość będzie tylko pretekstem, do robienia różnych zakręconych rzeczy. Nie mogłem się bardziej mylić.
Na początku w moje ręce została oddana kontrola nad dorosłym przedstawicielem chrzęstnoszkieletowych ryb. Już wtedy w moje oczy rzuciło się to, że produkcja już na starcie oferuje nam dużo mechanik, od wykrywania naszych ofiar, przez specjalne ataki ogłuszające, bądź coś tak prozaicznego jak wykonywanie uników. Oczywiście jako rekin naszym głównym celem, będzie żywienie się przedstawicielami wodnej fauny, oraz co jakiś czas Homo Sapiens. W przypadku tej drugiej opcji, jeśli będziemy pozwalać sobie na zbyt spektakularne polowania, to w naszym kierunku zostaną wysłane odpowiednie służby, które będą miały jedno zadanie – zgładzić nas bez względu na cenę.
Po krótkim wprowadzeniu wchodzimy w skórę małego rekina, który był ściśle powiązany z dorosłym osobnikiem. Była to bowiem jego matka, która została zamordowana i teraz musimy poczynić odpowiednie kroki, by osoba odpowiedzialna za to morderstwo została odpowiednio ukarana. Tutaj również zaczynamy żyć maksymą, która jest hasłem reklamowym gry „Pożeraj, eksploruj, ewoluuj”. Każdy nasz posiłek zwiększa naszą masę oraz daję nam punkty doświadczenia.
Jak dobrze widzicie, produkcja zamierza być pełnoprawnym RPG-iem, w którym nasza skuteczność w walce będzie zależała od dobrego rozwoju statystyk. Oczywiście jedzenie nie będzie naszym jednym źródłem doświadczenia. Po trafieniu do pierwszej lokacji, mogłem zobaczyć kilka aktywności głównych oraz pobocznych. Zadania ważne dla fabuły dają nam najwięcej punktów, oraz pozwalają na pchanie opowieści do przodu. Zadania poboczne natomiast, jest to coś co rekiny lubią najbardziej.
Podczas poruszania się po lokacji możemy między innymi urządzić sobie polowania na specjalne okazy okolicznej fauny. Kiedy jesteśmy małym rekinem, to musimy nieźle się nagłowić żeby pokonać przeciwnika przewyższającego nas swoją masą. Dość rzec, że podczas mojej walki z aligatorem liczba uników była na tym samym poziomie co podczas starć z bossami w grach od From Software. Każdy przeciwnik ma również swój atak specjalny, który jeśli nas dosięgnie, to zadaje ogromne obrażenia. Na szczęście wokół nas pływają również drobne wodne stworzenia, które w kryzysowych sytuacjach mogą nam posłużyć jako mobilna apteczka.
Poza walkami z konkretnymi zwierzętami, możemy również uszczuplić tereny łowieckie specjalnych bossów, czyli drapieżników, które są panami konkretnych wód. Tutaj schemat jest prosty, udajemy się na teren, gdzie znajduje się dużo cennego dla naszego wroga pokarmu. Kiedy odpowiednio uszczuplimy zasoby odżywcze akwenu, będziemy mogli stanąć oko w oko z konkretnym drapieżnikiem. Osobiście uważam, że wszystkie mechaniki, gdzie ingerujemy w konkretne łańcuchy pokarmowe, dają dużo satysfakcji i sam podczas ogrywania udostępnionego fragmentu spędziłem dużo czasu na czyszczeniu pobocznych aktywności.
Dodatkowo w lokacjach mamy dostęp do swoistych znaków, które przypominają wieże z serii Assassin’s Creed. Ot po zniszczeniu konkretnego oznaczenia, narrator w lekko prześmiewczy sposób opisuje lokacje, w której jesteśmy. Ogólnie głos, który komentuje nasze poczynania jest niczym innym jak klasycznym lektorem z filmów przyrodniczych, z tą różnicą, że rzuca on humorystycznymi komentarzami na temat sytuacji, w których my jako gracz się znaleźliśmy.
Niestety nie ma róży bez kolców. Pomimo tego, że nie mogłem się oderwać od grania w Maneater, to produkcja potrzebuje kilku drobnych szlifów przed majową premierą. Tym co najbardziej rzuciło mi się w oczy i wpływało na komfort grania, jest brak możliwości zablokowania kamery na konkretnym przeciwniku. W wyniku tego, podczas walki z grupą wrogów, znacznik kogo chcemy atakować dosłownie szaleje i zamiast wykonać precyzyjny atak w stronę szarżującego aligatora, to my ruszamy w kierunku wolno płynącego żółwia. Od czasu do czasu podczas eksploracji możemy również spędzić dużo czasu na szukaniu konkretnego przejścia, które w żaden sposób nie jest nam pokazane, nawet przy pomocy sonaru. Może skutkować to tym, że będziemy szukali jednej konkretnej bramy, przez zbyt długi okres czasu.
Pomimo tych nieścisłości, czas z Maneaterem uważam za szalenie udany. Tytuł, który na początku wydawał mi się czymś, co nie może przyciągnąć na dłużej niż 15 minut wchłonął mnie na prawie 2 godziny, podczas których to eksplorowałem, pożerałem oraz ewoluowałem. Jeśli twórcy z Tripwire Interactive doszlifują pomniejsze błędy oraz dodadzą możliwość blokowania kamery, a to wszystko zepną dobrze opowiedzianą historią o zwierzęcej zemście, to możemy otrzymać produkcję, która będzie wyróżniała się na tle innych swoim oryginalnym podejściem do tematu gier RPG.
Maneater zadebiutuje już 22 maja na PlayStation 4, Xbox One oraz PC. W późniejszym terminie produkcja ma pojawić się również na Nintendo Switch
Dodaj komentarz