W minionym miesiącu na sklepowe półki trafiła najnowsza produkcja studia Remedy – Control. Sprawdźmy, czy warto zainteresować się tym tytułem.
Nie ukrywam, że bardzo czekałem na Control. Poprzednie gry Remedy były dla mnie zawsze niesamowicie przyjemnymi produkcjami. Nie jestem w stanie zliczyć, ile godzin spędziłem z Maksem Paynem i Alanem Wakiem. Teoretycznie rozgrywka (przynajmniej w założeniach) nigdy nie była wybitna w dziełach wspomnianego producenta, ale za to klimat zawsze tak bardzo to nadrabiał, że czas mijał niesamowicie szybko. I wiecie co? Jeśli podobały się Wam poprzednie dokonania Finów, to pokochacie Control.
W najnowszym tytule wcielamy się w Jesse Faden. Poznajemy ją, kiedy w poszukiwaniu swojego brata odwiedza placówkę tajemniczej organizacji znanej jako FBC – Federal Bureau of Control. Nie wiadomo do końca, czym się ona zajmuje, ale pewne jest jedno – jeżeli do akcji wkracza FBC, musimy mieć do czynienia ze zjawiskami paranormalnymi. Nie będę więcej pisał o historii, bo otoczka tajemniczości jest jedną z najsilniejszych stron fińskiej produkcji. Fabuła wyjaśnia się powoli i nie brakuje w niej zwrotów akcji. Śledzenie jej sprawiało mi ogromną przyjemność i już od pierwszych chwil, jakie spędziłem w Control, pokochałem prezentowany świat. Są w nim rozsiane setki tajnych dokumentów, czekających tylko na odnalezienie. Nie pamiętam innej gry, w której aż tak zależało mi na zbieraniu znajdziek. Nie ze względu na trofea, ale po prostu z uwagi na moje zainteresowanie treścią notek. Za dowód tego, jak bardzo wciągnęła mnie opisywana produkcja niech świadczy fakt, że podczas mojego przechodzenia gry udało mi się zdobyć platynę, co wiązało się z wykonywaniem nawet opcjonalnych zadań. Nie mogłem się oderwać od Control. Świat jest budowany bardzo umiejętnie i momentalnie odniosłem wrażenie bycia jego faktyczną częścią. Brawo, Remedy! Udało się Wam stworzyć abstrakcyjny, ale i spójny świat.
Control to trzecioosobowa gra akcji w pełnym znaczeniu tego wyrażenia. Naszą bohaterkę obserwujemy zza pleców, a rozgrywka skupia się na dwóch głównych elementach – poruszaniu się i eliminowaniu przeciwników. Tymi są opętani przez tajemniczy Syk dawni pracownicy FBC. Różnorodność oponentów jest jak jak najbardziej wystarczająca – mamy unoszących się w powietrzu Lewitantów, ociężałych i opancerzonych strażników, zwykłych robotników, kuliste sfery odnawiające zdrowie oponentów, czy chociażby krabo-podobne stwory, które wybuchają po śmierci. Do radzenia sobie z nimi oddano do naszej dyspozycji sporo możliwości. Jeśli znajdziemy odpowiedni obiekt mocy (o których więcej później) i zadziałamy z nim, odblokujemy na przykład przyzywanie tarczy z gruzu. Warto ją rozwinąć – jeśli to zrobimy, po zakończeniu działania osłony, będziemy mogli cisnąć nią w przeciwników, zadając im jednocześnie obrażenia. Oprócz tego nasza Jesse w pewnym momencie nauczy się lewitowania, przejmowania kontroli nad umysłem osłabionych nieprzyjaciół, czy ciskania przedmiotami (i ciałami) na odległość. Do tego wszystkiego mamy na podorędziu serwobroń. Wygląda ona jak pistolet – przynajmniej w podstawowej formie. Trzeba bowiem zaznaczyć, że serwobroń możemy przekształcić w inny tryb, naciskając kwadrat na padzie. Wśród dostępnych form tego „pistoletu” znajdziemy strzelbę, karabin maszynowy, czy dwustrzałowy mocny emiter silnego strumienia. Bez wątpienia każdy znajdzie dla siebie odpowiedni wariant.
Serwobroń, jak i samą Jesse możemy dodatkowo modyfikować. Przypisując do broni mody, zwiększamy jej szybkostrzelność, celność, zadawane pancerzom obrażenia, czy zwiększenie obrażeń przy strzelaniu w głowę, celowaniu albo naszym niskim poziomie zdrowia. Dodatkowo można wzmocnić naszą postać – zwiększając jej maksymalny poziom zdrowia, tempo regeneracji paska zdolności specjalnych, czy chociażby odblokowując regenerowanie zdrowia po podniesieniu odpowiednich, pozostawionych przez przeciwnika, kryształów.
Bardzo często, grając w Control natkniemy się na punkty kontrolne. Spora część stref, jakie odwiedzi Faden jest w pewnym stopniu spaczona przez Syk. Jeśli pozbędziemy się oponentów w danym sektorze, niekiedy będziemy mogli oczyścić punkt kontrolny. Dokonujemy tego, podchodząc do niego i przytrzymując kwadrat. Stanie się wtedy szereg rzeczy. Po pierwsze, pomieszczenie nieco zmieni układ, odblokowując nam nowe tereny. Po drugie, uzyskamy możliwość korzystania z szybkiej podróży do innych punktów kontrolnych. W jednym z nich będziemy mogli też zmienić strój, jaki ma na sobie Jesse. W każdym punkcie kontrolnym możemy też wydać zdobyte punkty doświadczenia na rozwinięcie zdolności naszej bohaterki. Na przykład lewitowanie na podstawowym poziomie pozwala jej jedynie unosić się nad ziemią, ale jeśli rozwiniemy nieco tę zdolność, będziemy w stanie trafić przeciwników silną falą uderzeniową po naszym lądowaniu. Nie będę oczywiście opisywał wszystkich możliwości, jakie daje rozwijanie specjalnych mocy, ale zdecydowanie jest na co wydawać punkty doświadczenia.
Pozostając jeszcze przy punktach kontrolnych, muszę wspomnieć o poważnym problemie, którego doświadczyłem. Podczas 7 misji po dotarciu do pewnego miejsca przeciwnicy powinni opaść i mnie zaatakować, a ja po zakończonym starciu miałbym podejść do punktu kontrolnego i go oczyścić, aby przejść dalej. Oponenci jednak wciąż wisieli w powietrzu i nie mogłem aktywować tego punktu. To właśnie ten problem jest powodem, przez który recenzja pojawia się na portalu dopiero teraz. Okazało się, że nie tylko mnie spotkał ten błąd – na forum gry, w serwisie Reddit i na Discordzie wiele osób uskarżało się na ten problem. Próbowaliśmy różnych sposobów – wczytywania poprzedniego zapisu, strzelania do zawieszonych oponentów jeszcze przed starciem, ponownego pobierania gry, ponownego rozpoczęcia całej misji 7 – nic nie pomagało. W końcu wybrałem w menu głównym misję 6, co skasowało mój postęp wykonany od momentu rozegrania tej misji i dotarłem do zadania 7. Udało mi się je ukończyć! Byłem więc w stanie przejść grę i Control da się ukończyć nawet mimo błędów. Są one jednak w stanie tak napsuć krwi, że musiałem o nich wspomnieć. W dniu publikowania tej recenzji wciąż nie ma nowej łaty, więc warto mieć to na uwadze.
Control zawiera 10 misji głównych i całą masę zadań pobocznych. Samo ukończenie wątku głównego to około 8 – 10 godzin. Mamy oprócz niego naprawdę sporo opcjonalnych misji. Te dzielą się na dwa rodzaje. Pierwszy z nich polega na dotarciu do określonego punktu na mapie i pozbyciu się w nim określonego niebezpieczeństwa w postaci przeciwników lub ich przedmiotów mocy. Trzeba wiedzieć, że nasz zgon podczas próby wykonania tego zadania oznacza automatyczne niepowodzenie. Misje te co są dostępne co jakiś czas i nie ma obawy, że fiasko w jednej automatycznie powstrzyma nas od zdobycia platynowego trofeum lub zaprzepaści nasze szanse na pozyskanie odczuwalnej ilości waluty (niezbędnej, podobnie jak materiały znajdowane w skrzynkach i ciałach zabitych przeciwników, do kupowania modyfikacji broni).
O wiele ciekawszy jest drugi rodzaj zadań – misje poboczne w pełnym tych słów znaczeniu. W odróżnieniu do wspomnianego wyżej, te mają tło fabularne. Nierzadko potrafiło mnie ono zainteresować i dodatkowo zachęcić do szukania tych zadań. Jeśli bowiem liczyliście na nagłe pojawienie się tych zadań w menu misji, zweryfikujcie swoje nadzieje. Misje poboczne są nam czasem zlecane po porozmawianiu z jakąś postacią, jednak o wiele częściej natkniemy się na nie, zbierając zapiski i logi pozostawione w świecie gry. Nie ma wielkiego znaku zapytania, wołającego: „Tu jest opcjonalna misja!”. To ogromny plus Control i bardzo korzystnie wpływa na immersje.
Bardzo często będziemy mogli oczyścić tak zwane obiekty mocy. Są to pozornie zwykle przedmioty – lampa, lodówka, czy na przykład lustro – które jednak wykazały właściwości paranormalne na tyle poważne, że są w stanie zmieniać otoczenie. Na przykład lodówka musi być nieustannie obserwowana, bo odwrócenie od niej wzroku silnie rani widza, a lustro odbija nie to, co powinno (więc naszym zadaniem jest doprowadzenie do poprawnego odbijania rzeczywistości). Niemal każdy obiekt mocy wiąże się z jakąś zagadką do rozwiązania. Są one na tyle proste, by nie sprawiały większego problemu i na tyle wymagające, żeby nie nudzić gracza. Bardzo udanie urozmaicają one rozgrywkę, której tempo jest idealnie wyważone. W Control występuje perfekcyjny balans akcji i eksplorowania terenu.
Co do oprawy wizualnej, nie mam się do czego przyczepić. Control wygląda przepięknie, a całości pozytywnego wrażenia dopełnia dopracowana mimika postaci. Rozświetlenia obecne przy wybuchach, rozmycia ekranu – wszystkie efekty wyglądają naprawdę dobrze i tylko zachęcają do spędzania z Control każdej wolnej chwili. Podobnie jak przywiązanie do szczegółów – poruszając się po terenie Federal Bureau of Control i Najstarszej Siedziby, co chwilę zauważamy masę pozornie niepotrzebnych detali. Tablice w biurach są wypełnione plakatami i uwagami do pracowników, a otoczenie żywo reaguje na nasze działania – rozbijanie szyb i wyrywanie fragmentów ścian, a następnie rzucanie nimi przez hol w przeciwnika chyba nigdy mi się nie znudzi. Szkoda tylko, że nie udało się utrzymać stabilnej ilości wyświetlanych klatek na sekundę. Spadki FPS są tu na porządku dziennym – otoczenie jest często niszczone, przez co widzimy mnóstwo odpadających elementów. Niestety silnik gry nie radzi sobie w tym przypadku z dobrym zarządzeniem pamięcią.
Wspomniałem wcześniej o spójności świata. Control jest zauważalną częścią uniwersum, w którym dzieje się akcja Alana Wake’a. Przeglądając dokumenty, natkniemy się na informacje o Bright Falls i o wydarzeniach, których doświadczył pisarz. Mało tego, podobnie jak w nadmienionej serii oraz Max Payne 2: The Fall of Max Payne, tak i w Control mamy raz jeszcze do czynienia z zespołem Poets of the Fall – i to na dwa sposoby. Jako właściwy zespół oraz jako znana z poprzedniego dzieła Remedy formacja o nazwie Old Gods of Asgard (znanej z Alana Wake’a). Bardzo spodobało mi się to odwołanie do znanych już od dawna gier fińskiego producenta – jest to smaczek na tyle subtelny, że może nie każdy go zauważy, ale kto wie, o co chodzi, na pewno się uśmiechnie. Nie brakuje również odwołania do programu Bright Falls i jednego z dawnych nagrań Old Gods of Asgard – Balance Slays The Demon. Ogólna jakość udźwiękowienia produkcji jest bardzo dobra. Glosy postaci są odpowiednio dobrane, a otoczenie przez umiejętnie zastosowane dźwięki sprawia wrażenia faktycznie istniejącego miejsca. Swoją cegiełkę dorzucił również Hideo Kojima, ale nie będę zdradzał, w którym miejscu usłyszymy tę osobistość. Nie brakuje też odniesień do Quantum Break i Maxa Payne’a. Fani gier Remedy będą mieli czego szukać.
Control w ogólnym rozrachunku to bardzo udana produkcja, której niewiele brakowało do zdobycia w mojej recenzji maksymalnej oceny. Wspomniane niedociągnięcia techniczne to jednak uniemożliwiły. Control to mimo tego jedna z najlepszych gier, z jakimi miałem do czynienia. W żadnej innej nie zależało mi aż tak na zbieraniu znajdziek i czytaniu treści odnajdywanych notek. Kiedyś marzyłem o Alan Wake 2. Po zagraniu w Control moim marzeniem jest Control 2 – kontynuacja fantastycznej produkcji dla jednego gracza. Jeśli mankamenty techniczne zostaną naprawione, dzieło Remedy w moich oczach może śmiało aspirować do zdobycia nagrody za grę roku. Dawno nie miałem okazji zagrać w tytuł Remedy. Na szczęście studio wciąż jest świetne w tym, co robi i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Muszę też pochwalić bardzo dobrą polską wersję. Oprócz jednej literówki nie natknąłem się na żaden błąd językowy (a tekstu w Control jest bardzo dużo, głównie przez wspomniane na początku recenzji dokumenty). Control to gra, która nie pozwala o sobie zapomnieć i pokusa wykonania jeszcze jednej misji jest tak silna, jak w przypadku Wiedźmina III: Dziki Gon. Gry reprezentują oczywiście różne gatunki, ale tak jak w moim odczuciu Wiedźmin III nie ma sobie równych w świecie gier RPG, tak Control góruje nad wszystkimi grami akcji TPP.
Dziękujemy wydawcy CDP, za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz