Saber Interactive to amerykański producent gier znany z budżetowych strzelanek pierwszo- i trzecioosobowych. W swoim portfolio mają m.in. TimeShift, Inversion, czy Battle: Los Angeles. Ta ostatnia produkcja, podobnie jak recenzowane World War Z, oparta jest na licencji filmu o tym samym tytule. Jednak z samym filmem gra ma tak naprawdę niewiele wspólnego. Elementy podobne to oczywiście zombie – całe hordy nieumarłych oraz kilka lokacji, które pojawiły się w filmie. W grze nie wcielimy się w Brada Pitta – ten powróci w drugiej części filmowego World War Z w 2020 roku.
World War Z to kooperacyjna strzelanka dla czterech graczy, w której niszczymy całe hordy zombie, po drodze wykonując różne zadania. Jeżeli kiedyś graliście w Left 4 Dead, to w World War Z poczujecie się jak w domu. Występuje jednak jedna, dość spora, różnica. Otóż produkcja Valve była FPSem, a dzieło Saber Interactive ma widok TPP. Miejscem akcji są Moskwa, Jerozolima, Nowy Jork oraz Tokio. W prawie każdej z dostępnej lokacji mamy do rozegrania po trzy osobne scenariusze. Wyjątkiem jest Tokio – tam twórcy przygotowali tylko dwa epizody. Film i gra mają jeszcze jedną wspólną widowiskową oraz charakterystyczną cechę – piramidę zombie. Zarażeni wchodzą na siebie, aby dostać się na wyższe kondygnacje.
Do rozgrywki w World War Z zaimplementowano system fortyfikacji. Możemy skorzystać z zamontowanych na stałe LKMów lub rozstawiać karabiny automatyczne i moździerze, miny, płot pod napięciem i druty kolczaste, które spowolnią rozpędzone fale zarażonych. Sam arsenał broni jest bardzo bogaty. Zaczynamy z bronią podstawową oraz boczną, a dodatkowo w trakcie misji możemy znaleźć bronie specjalne – piłę łańcuchową, snajperkę, wyrzutnię rakiet, czy RKM. W zależności od wybranej klasy zaczynamy z inną bronią podstawową. Może to być strzelba, karabin szturmowy, pistolet maszynowy, a nawet kusza z wybuchowymi bełtami. W trakcie przechodzenia misji znajdziemy dużo skrzyń z różnymi broniami oraz granatami i apteczkami. Jednak im wyższy poziom trudności, tym zapasów do podniesienia będzie znacznie mniej, a ogień sojuszniczy, którego nie można wyłączyć, będzie dla kompanów z drużyny coraz bardziej bezlitosny. Powalonych sojuszników możemy reanimować. Jeśli nam się to nie uda, zabity gracz musi odczekać 60 sekund na odrodzenie. Okazjonalnie może się zdarzyć, że jakiś zombie się na nas rzuci. Niestety, wtedy nie mamy możliwości uwolnienia się samemu i musimy czekać, aż jakiś gracz go zabije. Skutecznie psuje to zabawę z rozgrywki i jest jednym z moich największych zarzutów wobec recenzowanego tytułu.
W World War Z występuje sześć klas postaci. Nie mogło zabraknąć medyka, który oczywiście leczy sojuszników, ale jest i „kombinator” (dbający o dodatkowe zaopatrzenie dla drużyny). Z kolei „eksterminator” zadaje zarażonym duże obrażenia od ognia i ma na wyposażeniu koktajle Mołotowa. Każda klasa ma swoje osobne drzewko umiejętności, w którym co każdy wbity poziom można odblokować nową zdolność. Podobnie swoje drzewko rozwoju ma każda broń (z wyjątkiem broni specjalnych). Im dłużej jakiejś broni używamy, tym szybciej awansujemy ją na kolejny poziom, przez co możemy zakupić do niej różne dodatki, poprawiające jej statystyki.
World War Z to nie tylko gra w kooperacji. Twórcy postanowili dodać tryb wieloosobowy, w którym gracze walczą miedzy sobą w kilku trybach, jednocześnie zmagając się z falami zombie, atakującymi wszystkich graczy. PvPvZombie to moim zdaniem najsłabsza strona World War Z. Z jednej strony jest to jakiś urozmaicenie oklepanej już rozgrywki wieloosobowej, ale z drugiej w moim odczuciu dodanie botów do rozgrywki PvP zabija całą zabawę z gry. W rozgrywce wieloosobowej znajdziemy takie tryby jak dominacja, walka o wzgórze, czy łupieski najazd, który jest bardzo podobny do zabójstwa potwierdzonego. W trybie PvP mamy już do wyboru dziesięć klas postaci, które różnią się wyposażeniem: bronią główną i zapasową, granatami oraz bronią specjalną. Ta zostaje uaktywniona dla wszystkich w tym samym czasie podczas meczu.
World War Z to całkiem sympatyczna produkcja dla fanów hitu sprzed lat – Left 4 Dead. Jeżeli lubicie grać w kooperacji w tryb hordy, a przy okazji wykonać kilka misji i stale rozwijać klasy postaci oraz zdobywać coraz lepsze dodatki do broni, to World War Z będzie grą dla was. Ja liczę, że tytuł szybko trafi do PS Plus, abym mógł zagrać w niego razem z większą liczbą znajomych. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku Killing Floor 2. Z drugiej strony, World War Z nie zostało wycenione na poziomie standardowej ceny gry AAA. Za najnowszą produkcję Saber Interactive możecie zapłacić około 150 złotych.
Grę do recenzji dostarczyło CDP
Dodaj komentarz