Gogle wirtualnej rzeczywistości od Sony dostają nową grę – Cold Iron. Sprawdźmy, czy to produkcja na tyle dobra, że warto w nią zagrać.
Cold Iron to najnowsze dziecko studia Catch & Release. To także pierwsza gra wspomnianego amerykańskiego studia. Sprawdźmy, jak można się przy niej bawić.
Gracze wcielają się w rewolwerowca, pragnącego pomścić śmierć swego ojca. Bierze w tym celu rewolwer (a gracze jeden kontroler PlayStation Move) i wyrusza na podróż, w czasie której będzie zabijał wielu kowbojów, strzelał do owoców, czy też duchów. Założenia są naprawdę dziwaczne i muszę przyznać, że nie śledziłem krótkiej fabuły z przyjemnością. Nie jest ona długa – ukończenie kampanii zajmuje nieco ponad godzinę – ale nie wciąga i nie jest tym, co przykuwa do gogli PlayStation VR.
Siłą napędową Cold Iron są pojedynki w południe. Stajemy twarzą w twarz z przeciwnikiem i czekamy na odpowiednią chwilę, by sięgnąć do pasa, wymierzyć i strzelić. Dzieje się to w ciągu kilku sekund i emocje towarzyszące konfrontacjom są naprawdę niezłe. Aby nieco urozmaicić rozgrywkę, twórcy zdecydowali się wprowadzić elementy zręcznościowe. Wyciągnięcie broni jeszcze przed biciem dzwonu z wieży zegarowej skutkuje automatycznym przegraniem pojedynku. Natomiast premie dostajemy za strzelenie oponentowi w głowę (choć nieco brakuje mi bonusu za wytrącenie broni z rąk), celność i relatywnie krótki czas potrzebny na wystrzelenie.
Podczas pojedynków czas spowalnia, muzyka grająca w tle jest „rozciągana”, a my słyszymy bicie serca. Niesamowicie wpływa to na immersję i sprawia, że aż chce się brać udział w tych starciach. Szybko, ale nie za szybko, kierujemy kontroler Move z pozycji „wzdłuż nogi”, celujemy nią szybko w przeciwnika i naciskamy spust na kontrolerze. Sterowanie jest proste, ale zrealizowane tak dobrze, że czujemy jakbyśmy naprawdę chwytali broń.
Szkoda, że rozdziały (są 3) złożone z pięciu walk z szeregowymi przeciwnikami i bossem są mało różnorodne. Mało tego, szeregowi oponenci są identyczni, co kończy się tym, że kilka razy zabijamy tego samego rewolwerowca, by następnie kilka razy zastrzelić bossa. Skutecznie psuje to immersję. Podobnie jak restart całego rozdziału w przypadku śmierci naszej postaci. Po zgonie nie zaczniemy od starcia, które nam się nie udało, ale musimy ponownie rozegrać wszelkie poprzednie starcia z danego rozdziału.
Strzelać będziemy zarówno do przeciwników ludzkich, jak i do duchów, tarcz strzelniczych i owoców. Wydaje mi się, że Catch & Release chcieli tu połączyć poważną atmosferę fabuły z małymi grami nastawionymi na humor. Nie wyszedł jednak z tego dobry, spójny mariaż i uważam to za wadę recenzowanego tytułu. Nie można też wiele dobrego powiedzieć o stronie wizualnej. Gra wygląda jak Skyrim VR – i nie jest to niestety komplement. Tekstury są rozmazane, nieostre i niekiedy często burzą wrażenie zanurzenia się w świecie wirtualnym.
Oprawa graficzna nie dorasta do pięt produkcjom takim jak Farpoint, Resident Evil VII: Biohazard, Until Dawn: Rush of Blood, czy chociażby Don’t Knock Twice albo darmowe Spider-Man: Homecoming VR Experience.
Podsumowując, Cold Iron to gra dobra, ale niedopracowana. Ma sporo niedociągnięć, ale sterowanie jest na tyle dobre, że pozwala na chwilę zapomnieć o niedociągnięciach. Jeśli szukacie prostej, niewymagającej gry na PS VR, Cold Iron to produkcja dla Was. Pamiętajcie jednak, że nie będzie to najlepsze doświadczenie dostępne na PlayStation VR.
Dodaj komentarz