Niedawno miała premierę produkcja autorstwa Tarsier Studios. Jest to niewielkie, 40-osobowe studio, mające na swoim koncie takie produkcje jak LittleBigPlanet 3 i Tearaway Unfolded, a więc gry z klimatem i duszą. Czy podobnie jest z Little Nightmares? Tego dowiecie się z niniejszej recenzji.
W Little Nightmares wcielamy się w Six. Six to mała dziewczynka, którą poznajemy w tajemniczym, ponurym miejscu. Nie wiemy, skąd się w nim wzięliśmy, ani co mamy robić, ale mimo wszystko mamy nieodparte wrażenie, że nie jesteśmy w dobrym miejscu. Czujemy, że nie jest należy ono do czołówki naszych wymarzonych lokacji. Zaczynamy więc biec, aby tylko stąd się wydostać, aby tylko znaleźć azyl. Należy bowiem wiedzieć, że Little Nightmares, mimo – wydawać by się mogło – nieco dziecinnej otoczki zdecydowanie grą dla dzieci nie jest.
Little Nightmares mogę określić jako horror platformowy. Obszar, który przemierza Six zdecydowanie nie jest przyjazny. Tam i ówdzie zwisają łańcuchy, wszędzie panuje mrok, rozświetlany na ogół blaskiem naszej zapalniczki, postaci przechadzające się po pomieszczeniach są ogromne i, delikatnie to określając, nie grzeszą urodą. Grając w Little Nightmares miałem wrażenie obcowania z produkcją napisaną przez Tima Burtona. Klimat w recenzowanym tytule jest rewelacyjny. Straszenie zostało przy tym oddane niesamowicie ciekawie. Nie ma tu żadnych wyskakujących nagle głów i okrzyków, nie ma odcinania kończyn itp. Właściwie jedynym, co nas przeraża jest sama atmosfera. Na pewno pamiętacie jak nieraz w dzieciństwie śnił się Wam koszmar. Programistom z Tarsier Studios udało się zabrać nas w podróż do tych wydarzeń. Straszenie odbywa się głównie przez igranie z nami i naszą podświadomością. To szalenie trudna sztuka, która mistrzowsko udała się twórcom. Brawo!
Wspomniałem, że Little Nightmares jest dla mnie horrorem, ale dlaczego platformowym? Ano z jednego bardzo prostego powody – lwia część rozgrywki polega na pokonaniu przeszkód terenowych i rozwiązywaniu zagadek logicznych. Te dwie składowe są mieszane na tyle umiejętnie, że ani skakanie, ani przesuwanie przedmiotów i wciskanie przełączników nie irytuje. Zagadki mają też odpowiedni poziom trudności, aby je wykonać bez zatrzymywania się na dłuższą chwilę. Czasem trzeba pomyśleć, ale rozwiązanie zawsze przychodzi do głowy stosunkowo szybko.
Warto poświecić trochę miejsca animacjom. Te są na naprawdę bardzo dobrym poziomie. Napotykane postaci poruszają się tak wiarygodnie, że można zapomnieć, że to jedynie wirtualny twór. Nasza bohaterka również sprawia wrażenie żywej. Gdy skręca się z głodu, jest nam jej autentycznie szkoda. Gdy skacze na klamkę (Six jest rozmiaru dłoni), by otworzyć ogromne (choć w normalnym świecie zwykłe) drzwi widzimy, co to za wysiłek, że aż wisi na klamce i przekłada na nią cały swój ciężar, byle tylko znalazły się dalej.
Warstwa dźwiękowa jest bardzo dobra. Co prawda muzyka jest bardzo rzadko słyszalna, ale nie w niej tkwi siła produkcji. Jest ona w nieziemsko dobrym klimacie, w prostej, a wciągającej rozgrywce, w bardzo dobrej grafice (gra została napisana na Unreal Engine 4). Wadą może być krótki czas potrzebny na ukończenie fabuły – oscyluje on w granicach 3 godzin. Należy jednak wziąć też pod uwagę cenę – Little Nightmares kosztuje niecałe 90 zł.
Podsumowując, jak najbardziej warto zainteresować się Little Nightmares. Oferuje powrót do horrorów z dzieciństwa, odpowiednio wyważoną rozgrywkę i dobre animacje. Dzieje się to jednak kosztem niezbyt długiego czasu gry.
Ocena portalu: 8.0
Dziękujemy wydawcy, firmie Cenega, za dostarczenie kopii recenzenckiej
Dodaj komentarz