Fruit Ninja to pierwsza gra, w jaką zagrałem na smartfonie. Nie ma chyba nikogo, kto nie próbowałby tego hitu. Prosta formuła, wciągająca rozgrywka i przystępność to klucz do sukcesu. Czy podobnie gra się w wirtualnej rzeczywistości?
Zanim Fruit Ninja pojawiło się na PlayStation VR wydane zostało też na Kinecta. Wspominam o tym, bo do właśnie tej wersji grze na VR jest najbliżej. W największym skrócie w Fruit Ninja chodzi o machanie mieczem aby posiekać latające owoce.
Dostępne w grze są 4 tryby. W trybie klasycznym musimy pociąć jak największą ilość owoców bez pomijania ich. Mamy tylko 3 skuchy, więc ciąć trzeba wszystko. Co jakiś czas wśród owoców pojawi się bomba. Zniszczenie bomby powoduje natychmiastowe zakończenie rundy.
Drugim trybem jest tryb Arcade, w którym w określonym czasie musimy zniszczyć jak najwięcej owoców. Nie liczą się tutaj owoce, które spadną na ziemie. Zniszczenie bomby nie przerywa rozgrywki, ale odejmuje nam czas.
Tryb Zen pozwala nam ciąć owoce w określonym czasie, ale bez żadnych przeszkód. Ile potniesz tyle punktów zdobędziesz. Doskonałe na odstresowanie po ciężkim dniu.
Ostatni tryb – Survival Mode to najtrudniejsza wariacja, w której owoce wystrzeliwane są w naszym kierunku z latających armat.
Sterujemy tutaj za pomocą dwóch kontrolerów Move. Dzięki temu do dyspozycji mamy dwie katany. Jest to ciekawe urozmaicenie względem innych odsłon serri, bo pierwszy raz mamy fizyczny przedmiot w ręku, którym tniemy. To dość znacząca różnica, bo jeśli uderzymy w owoc tępą stroną miecza to ten nie zostanie przecięty. Możemy to też wykorzystać do odbijania bomb, aby nam nie przeszkadzały. To ciekawe urozmaicenie formuły.
Ruch mieczy nie jest bardzo skomplikowany, więc kontrolery dają radę. Nie napotkałem żadnych problemów z śledzeniem ich czy błędami w detekcji. Wszystko działało sprawnie, a machanie mieczem nie wymaga precyzji co do milimetra, więc wszelkie mankamenty technologii nie wpływają na rozgrywkę.
Graficznie tytuł prezentuje się ładnie. Wszystko dookoła jest kolorowe i żywe. Szkoda tylko, że jest dostępna tylko jedna mapa. Po dłuższej sesji robi się dość monotonnie. Możemy się oczywiście rozglądać po całym terenie. W trakcie rozgrywki będziemy skupieni na owocach, więc otaczający nas świat nie będzie nas zbytnio absorbował.
Podobnie jak we wspomnianym na początku Fruit Ninja Kinect, tutaj również dość szybko męczą się nam ręce. Długotrwałe machanie mieczem jest raczej niemożliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że sprawia ono niezwykle sporo frajdy. Trzeba jednak pamiętać, że być może trzeba będzie robić sobie przerwy co jakiś czas.
Niestety gra niewiele zyskuje w VR. Oczywiście fakt, że machamy trzymanymi w ręku katanami zmienia odrobinę rozgrywkę, ale nie jest to coś co fundamentalnie zmienia zasady gry, albo sprawia, że jest to zupełnie nowa jakość. Jeśli ktoś ma w domu dowolną konsolę Microsoftu i kupił na niej Fruit Ninja Kinect to oferuje ona podobne doświadczenie. Jeśli jednak do tej pory mieliście do czynienia jedynie z wersją na smartfony to Fruit Ninja VR jest ciekawą opcją. Bardziej jednak chodzi tutaj o sterowanie ruchem kontrolerów niż samo VR. Gra równie dobrze mogłaby wyjść bez jakiegokolwiek wsparcia dla gogli i niewiele by na tym straciła.
Halfbrick pokazuje, że czasem prostota jest kluczem do sukcesu. Fruit Ninja VR jest prostą grą, ale taką która daje masę radości. To gra, w której odnajdzie się dosłownie każdy. Mimo iż sama wirtualna rzeczywistość niewiele wnosi to i tak warto ten tytuł sprawdzić.
Ocena portalu: 8
Dziękujemy Halfbrick Studios za dostarczenie gry do recenzji.
Rogrywka
Dodaj komentarz