W ostatnim czasie na rynku pojawiło się kilka kooperacyjnych gier sieciowych w stylu Left 4 Dead. Niestety Warhammer: The End Times – Vermintide nie był takim tytułem na jaki liczyli fani gry ze znajomymi. Czy Killing Floor 2 dostarczy nam więcej radości?
Na pewno nie jeśli chodzi o warstwę fabularną. Świat, w wyniku infekcji wirusem, został w dużej mierze zniszczony przez hordy zombie (tutaj zwanych Zedami). Naszym zadaniem jest oczywiście wybicie ich jak największej ilości. Do wyboru dostajemy zatrzęsienie różnych klas postaci (medyk, członek SWAT, strzelec wyborowy itp.), wybieramy najbardziej odpowiadającą nam profesję i ruszamy na arenę siać śmierć. Na planszy walczy do 6 graczy, a naszym zadaniem jest wybijanie kolejnych fal nadciągających Zedów. Po każdej fali drużyna otrzymuje moment na zakup amunicji, pancerza oraz lepszej broni. Samą gotówkę otrzymujemy za zabijanie zombiaków. Oczywiście nie ma problemu, aby ktoś z drużyny podrzucił wam trochę kasy jeśli akurat zabrakło na zakupy. Kiedy waszej drużynie uda się zlikwidować wszystkie fale nieumarłych to ostatnią fazą rozgrywki jest walka z bossem. I to właściwie wszystko jeśli chodzi o zawartość gry. Jest jeszcze tryb 6v6 gdzie część z graczy wciela się w Zedów jednak strasznie ciężko znaleźć chętnych do gry w tym trybie. Czy jest to faktycznie brak graczy czy jakiś problem techniczny – ciężko mi powiedzieć na tą chwilę.
Oczywiście nasza postać z każdym rozegranym meczem zbiera doświadczenie, a na jego podstawie zdobywamy kolejne umiejętności pasywne. Z kolei im częściej korzystamy z konkretnej broni tym lepiej się nią posługujemy. Jak widzicie model rozwoju postaci jest prosty i czytelny.
Jak się więc gra? Bardzo przyjemnie! Nie wiem jak u was, ale mi dużo nie potrzeba, aby się dobrze bawić. A przepis – mnóstwo broni i jeszcze więcej zombi do odstrzału sprawia, że uśmiech z mojej twarzy nie znika. A muszę zaznaczyć, że Tripwire Interactive (producent gry) stworzył świetną fizykę mordu nieumarłych. Możemy im odstrzelić konkretne kończyny jak i samą głowę. Satysfakcja z headshota jest olbrzymia! Do tego na każdej planszy w miarę rozgrywki, pojawia się na podłożu i ścianach coraz więcej krwi. I nie znika ona do końca pojedynku. Nie muszę chyba mówić jak masakrycznie wygląda poziom po pokonaniu bossa.
Dodajmy do tego wszystkiego przyzwoitą oprawę graficzną (jednak zdarzają się dość często paskudne tekstury i okazjonalne chrupnięcia animacji) i rewelacyjną, metalową muzykę i rysuje się nam naprawdę solidna pozycja! Niestety nie do końca…
Głównym problemem KF2 jest fakt, że bardzo szybko wkrada się nuda. Poza nieustanną walką z nadciągającą falą Zedów brak tutaj jakiejkolwiek zawartości. Żadnych innych trybów jak np. ochrona ładunku. Przyznacie, że to bardzo niewiele jak na pozycję sieciową. Strzelanie, mimo że satysfakcjonujące, po kilku godzinach zaczyna się nudzić. A tytuł nie ma absolutnie nic więcej do zaoferowania. Świetna pozycja jeśli macie grono znajomych, jednak po weekendzie gry już do niej nie wrócicie. Wielka szkoda, bo produkcja mogła być naprawdę czymś dużo ciekawszym. A tak otrzymujemy kilka godzin przyjemnej rzezi do której nie chce się już wracać.
Czy warto więc zainwestować 169zł? Według mnie tak wysoka cena za kilka godzin dobrej zabawy to trochę za dużo. Po przecenie możecie śmiało atakować. Szczególnie jeśli namówicie jeszcze kilku znajomych.
Dziękujemy za dostarczenie gry do recenzji firmie Techland Wydawnictwo.
Dodaj komentarz